Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w kategorii

Całodniowe

Dystans całkowity:3470.54 km (w terenie 493.00 km; 14.21%)
Czas w ruchu:178:22
Średnia prędkość:19.46 km/h
Maksymalna prędkość:48.28 km/h
Maks. tętno maksymalne:179 (92 %)
Maks. tętno średnie:155 (79 %)
Suma kalorii:3321 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:111.95 km i 5h 45m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
101.32 km 0.00 km teren
08:20 h 12.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z Kosmaczkiem zobaczyć jak odjeżdża pociąg do Bdg

Piątek, 26 lipca 2019 · dodano: 26.07.2019 | Komentarze 0

Dzięki Monia jeszcze raz za odwiedziny!
Bdg - Wierzchucin - Bdg
foto i opis później

p.s. pierwsza seta od ponad dwóch lat. Ostatnia była w w listopadzie 2017 roku i to jeszcze ledwo przejechana...
I nie licząc powolnego tempa jest naprawdę kozacko. Miał być powrót pociągiem a wyszło na dwóch kołach. No szok...
Fajnie tak samą ze sobą porowerować. Pomyśleć o problemach, starać się wszystko w głowie sobie poukładać... Jednak 50km w samotności to dalej absolutnie za mało...

Dane wyjazdu:
142.54 km 0.00 km teren
07:37 h 18.71 km/h:
Maks. pr.:46.23 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kurier, blat, sztywny michu i.... seteczka :) vel. Bydgoszcz - Mogilno - Bydgoszcz.

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 3

Nie wiem od czego zacząć :). Może tak o sobie przypomnę, bo wszyscy już o mnie zapomnieli??? ;-)
Niee no mam nadzieję, że nie będzie tak źle :).

Aga ma szalone pomysły, chyba większość z Was wie. I tak o to, mój szalony pomysł narodził się w chwili, kiedy brat stwierdził, że mam wylicytować mu pewną rzecz na alledrogo. Rzecz wylicytowana, a kątem oka rzuciła mi się znajoma nazwa miejscowości - Mogilno! Rzut oka na mapę - i już diabły w oczach się zapaliły :). Korespondencja ze sprzedawcą i... tak o to mogę zamieścić dzisiejszy wpis :D.

Po godzinie 9'tej wyruszam, by na 13/14 doturlać się do Mogilna. Pogoda nie zachęca, trochę chłodno, dojeżdżam na kompresor żeby wbić kilka barów w oponki - oczywiście barometr (czy jakkolwiek nazywa się to coś do wskazywania ilości barów) nie działa :/. Organoleptycznie oceniam ilość powietrza i w drogę!

Dzisiaj ciągnę z blatu w obawie o swoje życie.

Po pierwszych metrach kolejne rozterki - napęd na środkowym przełożeniu o kant tyłka roztrzaskać, a pulsometr nie działa - czyżby brak baterii? Jadę nieco niepewnie, czy na pewno aby dojadę do domu :P.

Na rondzie fordońskim jestem już zła na pulsometr o tyle, że zdejmuję go z siebie i zawiązuje supełek na opasce - guma rozciągnęła się niczym jak Sebkowy łańcuch - jak guma od gaci :P - Ooooooooo!!!!! DZIAŁA!!!

Droga do Łabiszyna znana mi dobrze. Do tego przepiękna ścieżka rowerowa gdzieś w okolicach Brzozy - łał!!! Pierwszy "mini-kryzysik" na 36 km, które pociągnęłam za jednym tchem - jeeeszcze zostało tyle samo km do Mogilna, ale się nie poddaje.


Mijam pierwszą "nową" mieścinę - Barcin:


Jadę jak osiołek wg znaków wojewódzkich, ale dzięki temu podziwiam piękną architekturę ogródków działkowych :)



Koza pasie się na łące ;)




W Barcinie mylę lewoskręt z jazdą na wprost z tego samego pasa - i z ręką do skrętu w lewo jadę na wprost :D - jestem wielka!!! Jadę przez chodnik i gubię banany po które muszę wrócić - kara musi być!

Gdzieś na trasie


Kolejny mini-kryzys to 15km, 7km, 2km przed dojechaniem do celu :D. Po drodze wiecznie pola i drzewa i nic nie było widać zabudowań co mnie nie pocieszało :P. Do tego jak nie wmordewind, to wbok-wind - ale pocieszałam się że z powrotem będzie piękniej.

Ale wreszcie jest!!!!!!


Piszę do Sebka pozdrowienia, bo to przecież "jego" ziemie, ale i tak nie miałabym czasu na przejażdżki bo forma już nie ta ;-)


Niby dystans mały - ale pierwszy raz w życiu zaczynam czuć kolana - oj organizm widzę zastygnięty mocno :(.

Dzwonię do sprzedającego, chwilę czekam, przekazujemy sobie niezbędne rzeczy, a chłopak nie dowierza że przyjechałam rowerem, a na dodatek zaczęło kropić - ale damy radę!!! :))).

Decyduję się na kilku kilometrowy objazd po Mogilnie bez mapy :/


Bardzo kolorowe kwieciste miasteczko :)




Natrafiam na pomnik upamiętniający walki o ziemię ojczystą:


Tu byłam ja :P


Moja mapa kuj-pom niestety na nic się zdała, gdyż już sam dojazd do Mogilna został ucięty na "wysokości" Żnina ;/. Wcinam ptasie mleczko i robię małą przerwę.


Czas jeszcze zatankować bidon i zrobić zapasy.
Wpadam do sklepiku, proszę o dwa powerady i dwa banany. Pan sprzedawca wychodzi za mną ze sklepu, siada i zaczyna pogawędkę i pyta się kiedy będę następnym razem bo by sobie chętnie ze mną pojeździł, ale tak 20km to da radę :))). Niestety musiałam Pana rozczarować - bo raczej za szybko tam nie będę - ale jak ktoś z Mogilniaków (a raczej Mogilnianek? ;) ) chętny to dam namiar na sklep gdzie Ów chętny Pan rowerzysta pracuje :)))

Po wyjeździe z Mogilna, na 79km dopada mnie deszcz i ciemne chmury :(. Towarzyszy mi prezez kilkaset metrów, trochę chłodno ale jeszcze daję radę. Do tego momentami MOCNY wiatr w bok - taki, że muszę trzymać mocniej kierownice bo zaczyna mną huśtać.

Chmury które wciąż nade mną.


Po kilku km zmagania się z deszczem, wiatrem i słońcem na przemian - wreszcie pogoda się klaruje!!! I tak trzyma do samego końca z lekkim bocznym, lub wtyłowindem :)

Pod polem kukułydzy:


Kolejny bajk :)


Barcin - tym razem na skróty, przez centrum - bardzo dobry wybór!!!










Wyjeżdżam i gapię się na owczarka niemieckiego w grupie paru osób... No nie potrafię przejechać obojętnie kiedy widzę takie cuda :))))... na co właściciel zareagował widząc te moje ślepia - "Dzień dobry!!!" ale się szybko zmyłam hehe :P



Powrót z Barcina do Łabiszyna dość szybki. Dużo z górki i z lekkim wtyłowindem. Kilka przystanków. Za Łabiszynem dużo drzew... Na krajówce do Bydgoszczy nie chce mi się już siedzieć na siodełku i kręcę stojąc na pedałach... i tak kręcę pół na pół już do samego domu. Zablokowany przez całą trasę amortyzator to dobry wybór.

"Bydgoszcz - Wschód" - i przepiękne popołudniowe słońce:








A Misiaczki polują na ofiary :))))))


Do domu zajeżdżam niemalże zgodnie z planem - po 18:30 (hmmm wg Endomondo 17:41 - na godzinę nie patrzałam, być może i po 17 ;) ). Kolana dają w kość na tyle, że ukucnięcie to rzecz mało powiedziane niekomfortowa. Piorę się nie-z-prędkością-światła :P coś jem i..... w pozycji absolutnie horyzontalnej śpię do poniedziałku odsłaniając do schładzania się spalone od słońca części ciała :P

Fajna wycieczka, swoim tempem - to jest to :).

Takie niedziele to ja kocham :).

Pozdrowerki :)

Puls - niestety z uwagi na zmianę baterii mam niepoustawiane strefy - także dane stref z fabrycznych ustawień:

6:57:36
av: 151
max: 172 :D - nie ma to jak pilnować żeby się nie przemęczać :P
kcal: 4099
Hz 5% 0:24:39
Fz 39%: 2:43:41
Pz 54%: 3:47:50

Wycieczkę dedykuję wszystkim tym, którzy uwielbiają całodzienne kręcenie... żeby nie powiedzieć.... całotygodniowe :P ;-))))

No... muszę przyznać, że wypad ten wydaje mi się takim powrotem do przeszłości...
ostatni raz, próg 140km przekroczyłam 5 lat temu i to na dodatek w grupie "na kole". Ale porównanie dość adekwatne - 22km/h średnia "na kole" kiedy byłam w formie, a 18 km/h samodzielnie... bez formy??? :)
http://aga.bikestats.pl/119897,aaaaaaaaaaaaalllllleeeeeeee-Kamieniolom.html

Bilans żywnościowy:
6 bananów, 2 powerady, 1x 600/700ml bidon isostara, 300ml wody, 250gram ptasiego mleczka.
Kategoria Całodniowe


Dane wyjazdu:
115.79 km 70.00 km teren
07:06 h 16.31 km/h:
Maks. pr.:30.07 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

IV Rowerowy Bydgoski Rajd Niepodległości

Czwartek, 11 listopada 2010 · dodano: 11.11.2010 | Komentarze 7

IV Rowerowy Bydgoski Rajd Niepodległości



Standardowo jak co roku, wybrałam się na Rajd Niepodległości :)
I jak co roku, rajd miał inną trasę i w tym roku można było dołączyć we fordonie :)))) Kiedy już zamykałam drzwi od domu, spojrzałam na klatce za okno a tam... deszcz chlapie ;D Chwile wcześniej wróciłam z Nazgulem i na deszcz się nie zapowiadało ;P Na szczęście wracając się do domu znalazłam całe przyrządowanie błotnika, cóż za radość ufff tyłek będzie suchy :)

jadą jadą po moich włościach, przyjechali z centrum miasta w deszczu... buuu... na szczęście w rzeczywistości nie było tak źle i na reszcie trasy przeszkodziła raz tylko mżawka :)


pierwszy przystanek pod doliną:


wszyscy obowiązkowo mieli biało-czerwone flagi, ja moją machnęłam na kokpit ;)


pomnik na Dolinie Śmierci


tutaj delegacja składa pamiątkowy znicz:


niewiele jest ich niestety jak co roku...






Borówno, czekamy na delegację która poszła zapalić znicz... ja w tym roku rownież zostałam na szosie.




Pyszczyn:






jeden z moich ulubionych miejsc Dębogóra, tubylcy mówili że lasem możemy sobie pomarzyć że przejedziemy... ah tam marzenia się spełniają w lekkim tylko błocku ;-) niektórym od razu humory się polepszyły no cóż... błoto dla niektórych to coś więcej niż tylko... błoto ;-)


drugi punkt w okolicy Dębogóry:


bardzo piękne miejsce


i bardzo klimatyczne!


Organizator


mowa przesympatycznego Księdza :) :


i składanie znicza:





musi być tutaj pięknie latem!


Koronowo i biały misiu ;) uzupełniam niedobór węglowodanów... ;)


czekamy na ogonek po terenowym podjeździe:


cały czas towarzyszy nam zaplecze techniczne policja i asekuracja medyczna:


popasik w Bytkowicach (bufet) i tamtejszy folklor :)


na bufecie reklama rowerowej brzozy w dziurki ;) A dziurę w brzuchu ma.... ;D;D;D hahaha


Osowa Góra... tutaj zawsze uchowają się nasze znicze :) miejsce jest w małej przebudowie, za rok na pewno będziemy mile zaskoczeni.






do Brzozy jechało mi się masakrycznie... w Bytkowicach nie widziałam nic wegetariańskiego i pożywiłam się tylko 7'daysem ;P na szczęście w Brzozie były rogale nie-marcińskie ;) dwa 7daysy ze spuszczonym powietrzem i jeden wafelek to stanowczo za mało na cały rajd ale więcej mi się do sakwy od aparatu nie zmieściło ;P

...wszyscy musieli być mocno głodni w Brzozie, bo przy pomniku tylko delegacja... a szkoda!


dlatego chociaż uwieczniłam ten moment. przede mną akurat stała policja (tajniacy) i kogoś złapali i jeden do drugiego ze śmiechem rzekł... Mariusz, uśmiechnij się! ;-))) ale pewnie buraka złapałam ;-))))


rogale dodały mi sił i pełna energii dotarłam do mety - Stary Rynek



zimno było momentami jak diabli że paluchy od rąk odpadały, a momentami... rozpływałam się ;-) i w końcu nie wiem czy ubrałam się za ciepło czy za lekko... dosłownie nie wiem ;P ale rękawiczki to zimowe mogłam jednak wziąć!

a w domu czekał na mnie i na mój pamiątkowy medal kto? no kto? :D






taki dzień niepodległości może być 365 dni w roku :-) oby było minimum z 10 stopni cieplej ;-)
Dziękuję wszystkim za miłe pogawędki, oraz Organizatorom za kolejny piękny Rajd :)

pozdrawiam,
Agnieszka.

Dane wyjazdu:
91.00 km 40.00 km teren
05:00 h 18.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

III BYDGOSKI ROWEROWY RAJD NIEPODLEGLOSCI 11 listopada 2009

Środa, 11 listopada 2009 · dodano: 11.11.2009 | Komentarze 8

III BYDGOSKI ROWEROWY RAJD NIEPODLEGLOSCI 11 listopada 2009

Dzisiaj stwierdziłam, że teraz Agę rowerującą można spotkać tylko na rowerowych imprezach :P Life is brutal and very kopas w dupas, nie wiedziałam że polubię jazdę samochodem ;) Żartuję... no może trochę ;) To Nazgul zabiera mi czas i chwała mu za to wielka.

Dzisiaj wybrałam się na coroczny, 3 już Rajd Niepodległości - mój -2 - organizowany przez stowarzyszenie RowerowaBrzoza.pl

Pobudka o 5 rano... chce mi się spać, za oknem ciemno, niuniek jeszcze śpi...... śpię dalej! :D
Godzina 6 rano... pora się zwlec z wyra :) mój pychol idzie ze mną na spacer, po czym wracamy do domu i szykuję się do wyjazdu... mam na to trochę ponad godzinę a do zrobienia wiele istotnych rzeczy!

Śniadanie, szukanie ciuchów które pochowane były po różnych kątach pokoju, części rowerowych...
Dnia wczorajszego, zauważyłam, że przy przenoszeniu łańcucha który leżał do czyszczenia moja mother zagubiła mi połowę spinki :( Więć albo kucie łańcucha albo... ostatnia deska ratunku - dziękuję Krzysiek :-)))))))))

Zapakowałam się szybkim tempem do samochodu i "no to sruuuu" na pompajkę, z małym stresikiem czy aby pompajka działa (ale na JET'cie rzadko kiedy nie działa) i czy zdążę na Rajd ;)
Na szczęście ulice puste... ;)
Na Starcie byłam przed ekipą nadjeżdżającą z Brzozy :) Super, udało mi się zdążyć moim bezłańcuchowym pojazdem wyciągniętym z blachosmrodu :)
Szybka interwencja mechanika w moim wykonaniu i rower zdrów jak ryba, można jechać :)


Sam rajd był jak zawsze piękny i długo by pisać - a i tak nie odda się całego klimatu i tego co wtedy w duszy gra :) ... więc... po prostu trzeba to przeżyć na własnej skórze :))

Jak co roku ulice puste, miasto jeszcze śpi, a nasza rowerowa załoga rankiem jest gotowa do Rajdu. Pierwsze kilometry są zawsze intrygujące, gdyż co rusz spotyka się znajomych i czasami można porozmawiać z kimś kogo daaawno na rowerze się nie widziało :) Tak jest, ten rajd łączy wszystkich tych, którzy z różnych względów nie mogą spotkać się na co dzień - w ten dzień spotykamy się wszyscy w słusznym patriotycznym celu. W eskorcie Policji przemierzamy kolejne osiedla i miejscowości. Jest fajnie na trasie, ale w miejscach Pamięci Narodowej zawsze ogarnia nas zaduma i całkiem spontanicznie na chwile odrywamy się od rowerowych myśli... ... ... ...
Każdy kolejny Rajd pozostawia maleńki ślad gdzieś głęboko w każdym z nas :) Dla nas rowerzystów nie jest zwykłym dniem wolnym od pracy, a dniem Hołdu dla tych, którzy polegli za naszą Ojczyznę. I życzę każdemu aby w tym Rajdzie odnalazł cząstkę siebie i odkrył, że chociaż życie pędzi do przodu warto się na chwilę zatrzymać.


Przejechaliśmy piękne 90 kilometrów, pogoda jak zawsze DOPISAŁA!! Mimo że miało padać, to było sucho, ciepło, humory dopisywały, ekipa również :)
W takiej grupie nie straszne nam wiatry i deszcze, ale dobrze jak ich nie ma :)))
Pomimo wczorajszej załamki i dzisiejszego zastanawiania się nad aktualną formą bardzo cieszę się że pokonałam te wszystkie przeciwności i nie poszłam schować nosa pod kołdrę z żalu jaki ten świat jest zły ;-) ;-) ;-)
Jeszcze raz dziękuję Krzyśkowi za spinkę do łańcucha :):):):):):):):):):):):):):):) Pewnie nie zdążyłabym na rajd gdybym musiała imadłem rozkuć łańcuch...

Organizator - p. Zbyszek z RowerowejBrzozy oraz "bratnia dusza" ;-) - na Placu Wolności



Sznurek rowerzystów dojeżdżający na Dolinę Śmierci - Fordon


Pomnik - Dolina Śmierci






Ku pamięci, składanie znicza.


Ekipa pod Golgotą, nowy nabytek na naszych górkach, który nawet widzę z balkonu a w nocy albo jak jest śnieg to straszy bo nigdy nasze górki tak masakrycznie oświetlone nie były w oddali ;P


kolejny z wielu punktów - Pyszczyn - obelisk Poległych Żołnierzy 8 Pułku Piechoty w Pyszczynie w 1945r.


Dębowa Góra - miejsce straceń około 800 ofiar zamordowanych przez okupanta - mężczyzn, kobiet i dzieci. Masowy grób odkryli mieszkańcy okolicznych wsi we wrześniu 1944. We wrześniu 1939 r. doszło tutaj również do walk leśnych między oddziałami pierwszego batalionu 35 Pułku Piechoty Wojska Polskiego z niemieckimi oddziałami pancernymi. W wyniku walk poległo 20 polskich żołnierzy. W grudniu 1946 r. przeprowadzono ekshumację zwłok poległych i pochowano na cmentarzu w Wudzynie.

Patriotycznie ;> Gosia i Michał


Koronowo:


W Sicienku zastaliśmy znicz z roku ubiegłego :) Tam nigdy nikt jeszcze nic nie rozkradł, w zeszłym roku był znicz z I rajdu :)




Meta Stary Rynek :) Szczęśliwi i mający lekki niedosyt ;-)






a w domu czekała na mnie moja mała pchełka, ktora była też nas zobaczyć na dolinie śmierci :)


Dziękuję za udany rajd, Organizatorom za wytrwałość w organizacji, oraz wszystkim uczestnikom. Do zobaczenia za rok!!

Dane wyjazdu:
81.89 km 0.00 km teren
04:54 h 16.71 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bornholm 2009 - wyspa marzeń! DZIEŃ IV

Czwartek, 30 lipca 2009 · dodano: 07.08.2009 | Komentarze 2

Bornholm wyspa marzeń! Dzień IV


Noc minęła mi niespokojnie. Grupka polaków po skończonej naszej biesiadzie przeniosła się do ogniska i "imprezowali", a późną nocą, wiatr tarmosił nasz tropik. Tlące się ognisko wydawało dziwne dźwięki... jednym słowem nie wyspałam się ;P

Dzisiaj postanowiliśmy, że pierwsze co robimy to się zwijamy i jedziemy z bagażami do gospodarstwa żeby zjeść, wypucować i się uszykować do wyjazdu.

Podjechaliśmy do gospodarstwa.

Szykujemy sobie śniadanie i... na nodze zauważam jakiś czarny punkcik.
Pierwsze wrażenie - mucha, przecieram ręką nie spodziewając się najgorszego - k... k.. kkkkleszcz :( Zszokowana i lekko oszołomiona tym faktem dzielę się tą informacją z Sebkiem... Roksana je śniadanie i chyba nawet nie wie co się dzieje hehehe ;)
Na szczęście Sebek ma mocne nerwy i potrafi takie ustrojstwo "obsługiwać". ;) Stoję grzecznie i czekam na egzekucje, z racji szybkiej reakcji ratunkowej, nogi jeszcze się pode mną nie ugieły :P Ustrojstwo wyszło całe, pokropiłam wodą utlenioną którą rzuciła mi Roksana i w 5% mdlejąca przez kilkanaście sekund obserwuję miejsce. ;)))) Chyba będę żyć ;P Mój pierwszy kleszcz w życiu :-((((((((( u nas w bydzi ciężko takie ustrojstwo złapać mimo że często gęsto przesiadywałam w życiu w lesie i mieszkam przy górkach. PASKUDSTWO FUJ!!

Jak by nie patrzeć, do dzisiaj mam po tym g. ślad, a pisząc relacje jest 7 sierpnia. I do tej pory nie dotknęłam tego palcem bleee ;D

Na śniadanie wcinam zaparzoną w bidonie zupkę chińską, dość oryginalne danie ;P korzystamy z łazienki i wcześnie dość mykamy na trasę.

Postanowiliśmy jeszcze dzisiaj z rana odwiedzic kamieniołom który wczoraj mijaliśmy.



Kierujemy się ścieżką rowerową do Sandvig. Po drodze chcemy odwiedzić ciekawostkę turystyczną Madsebakke. Drogowskazy kierują na Helleristinger... ale w rzeczywistości trafiamy na...



Madsebakke - czyli pochodzące z epoki brązu...


malowidła naskalne :) z czasów 2 tys. lat przed naszą erą


Rysunki przedstawiają okręgi,


okręty, stopy... coś mam kiepski przewodnik i musicie sami skojarzyć co jest co ;)



Madsebakke & Roksana & nasze kozy ;)


jakie mamy humory?? :)))


a jakie widoki z Madsebakke? też cudne :)



Dalej lecimy do Allinge zwiedzać latarnię morską.


przepiękne wybrzeże... czujemy się jak w bajce :)


latarnia morska Hammer Odde



Sebek - CEL, Roksana - PAL! :D



spoko spoko to tylko ćwiczenia ;)))



powracamy do naszych zostawionych rowerów... i znowu podziwiamy wybrzeże



święta trójca again! żeby nie było :P



Brzegiem wschodniego wybrzeża śmigamy do Tejn do Netto - czyli standard ;)

port jachtowy w Tejn.



Sebek dojeżdżajacy :)


Ekipa poszła robić zakupy, a ja niczym paparazzi poszłam szukać malowniczych okazji ;)


Stateczek wpływający do portu.


Stary człowiek i morze ;-)


W Netto, zakupiłam super świeży z lekka zielony chleb... oczywiście musiałam go wymieniać, w języku polskim ;) czyli "Excuse me" & podsuwając naocznie kasjerce pod dziubek ;) W mig chlebek został wymieniony i mogłam zabrać się do pałaszowania dżemu pomarańczowego ze skórkami pomarańczowymi :) Z pozdrowieniami dla Olka :-))))))


Kiedy drugie śniadanie zostało wszamane, udaliśmy się do Olsker. Po drodze mijaliśmy Straż Pożarną.

Rotunda w Olsker.


Tutaj spotykamy 4-osobową grupkę polaków. Korzystamy z usług toilet i ruszamy do Tejn. Czeka nas fajny zjazd :)

Czekając na ekipę zjeżdżającą z Olsker.


Niech się dzieje wola nieba, następny przystanek... wodo-spad :) Ah te ścieżki rowerowe brzegiem wielkiej kałuży....


po drodze natykamy się na kamieniste wybrzeże. Roksana popędziła krętą drogą którą widać w oddali i zniknęła nam z zasięgu wzroku :) Więc teraz kobito czytając tego bloga możesz nadrobić zaległości hehehe ;D


agenciara łoś super ktoś ;P





ehhh żyć nie umierać :)))


tak podróżują inni :) Co ciekawe, ludzi przy tych rowerach, ani w okolicach nie widzieliśmy. Wszędobylski bezstresowy luzik!!!!!


Jaskinia i kawałek ciekawskiego Sebka ;)


Odnajdujemy Roksane i śmigamy na wodospad Dondal... terenem :)


zostawiamy nasze fury :)


i wzdłuż potoku w dolinie kierujemy się do naszego celu


jest!! wodospad Dondal :) 5 metrowe skalne urwisko.


Dno doliny porasta wiele ciekawych i chronionych gatunków roślin. No i dwa takie polskie kwiatki ;)


Marzenie każdego polskiego bikera ;) na parkingu przed Helligdomsklipperne...


ha! kto kolwiek widział, kto kolwiek wie ;D


dzisiaj uważałam na pastucha ;P mam cię wreszcie KROWO! ;)


:))) nawet trzy :)))


oh trzymajmy się mocno, bo wrażenia i wysokość będą gruuube


Helligdomsklipperne - Święte Skały...


czyli jeden z najbardziej malowniczych odcinków bornholmskiego wybrzeża.


skalny klif opadający pionowo do Bałtyku.


kamienne molo ;)


Neptun coś niespokojny ;)


Sebek zwęszył atrakcje :)



znowu u góry...


Wpychamy się do groty :) Było tam ciemno jak w d... lesie ;), chłodno jak... w mokrej piwnicy i rześko jak... nad morzem ;)



Czekamy na odpowiedni moment żeby wyjść i żeby nas fale nie ochlapały :) UWAGA!!!! Żadne ciuchy i żaden aparat nie ucierpiał podczas fotografowania tego momentu ;)))


ma-sa-kra :) za żadne skarby nie przeszłabym po tym dwunożnie ;D





jesttt... udalo sie przejsć ;)



Po wielu miłych chwilach na skałkach, musimy niestety opuszczać to miejsce. Było bardzo fajnie, wróciliśmy po nasze rowery bardzo zmęczeni :):):) Chwila odpoczynku, przekąski i możemy ruszać dalej brzegiem morza. Po drodze zaczęło lekko kropić... coś się ciemnawo zrobiło, ale na szczęscie największy deszcz nas ominał i o tysiąckroć więcej wody leci spod kół niżeli z chmur :)


Za cel obieramy Gudhjem, niewielkie miasteczko położone u stóp góry Bokul.






wiadukt Roksana, Sebek i Wiatrak Holenderski




widok na Gudhjem z wiaduktu powyżej miasteczka.


again


Wiatrak Holenderski przerobiony na sklep :)))


Gudhjem Kirke z 1893 roku



Tym razem dopada nas większy zimny deszczyk i chowiemy się w garażu :)


obskubane drzewko w Gudhjem.



W miasteczku tym, był niespotykanie duży ruch. Jako iż główną stromą uliczką nie można poruszać się na rowerze, zapinam micha na górze, Roksana gdzieś odpoczywa i razem z Sebkiem idziemy zwiedzać miasteczko.






Stromym zjazdem udajemy się do portu.



V O L V O :-)


Po małych poszukiwaniach odnajdujemy Roksanę czekającą pod muzeum i pędzimy szukać noclegu.
Z
Po drodze zachaczamy o trzecią z czterech rotund na wyspie - w Osterlars :-)))



Jakieś 2 km od Rotundy odnajdujemy nocleg. Mimo wczesnej pory, ok. 17, rozbijamy się pod drzewkiem, słoneczko praży, lekko się opalamy. Postanowiliśmy resztą wybrzeża zwiedzać bez sakw i to było dobre rozwiązanie :) Beztroskość totalna... trzeba było tak od razu ;-)

Mykamy z wiatrem do Svaneke.


Pogoda była przecudna, bagażu 95% mniej... poczucie wartości beztroskości wzrosło hehehe


Pod wiatrakiem, ja, udaję że focę (leżę na brzuchu w krzakach ;D) a Roksana z Sebkiem zagadują pewną Polkę. Okazuje się, że są rozbici na tym samym polu namiotowym co my ;)


Przez tą chwilę, ogarnia mnie muł.. i chciałabym już być na rowerze... i oglądać takie widoki!!! ;)


pola, drzewka, morze, błękitne niebo... jak tutaj można psychicznie i fizycznie wypocząć!!


niespodziewanie skręcamy na Joboland... chcielibyśmy go zobaczyć, ale z drogi nic nie widzimy i rezygnujemy z jego zdobycia :P


Kościółek na trasie.


najbardziej rozchwytywany drogowskaz przy kościółku ;) Swoja drogą, gdyby jakiś duńczyk przeczytał by tego bloga, to by się za głowę chwycił ;) POLACY ;p Ale lepsze to, niż załatwianie się w polach ;)


"Chcę tu zostać i razem z Tobą być, nawet kiedy, jest mi źleeee" :-)


zdobywamy kolejne skały!



widok na Svaneke.


skalisto trawiaste wybrzeże v. 2. Prowadząc rowery wbijamy się na pieszy szlak, na którym pasą się konie :)


Port Jachtowy w Svaneke.


Płyty po wewnętrznej ogrodzonej częsci kościółka w Svaneke


Svaneke Kirke - inny niż pozostałe :)


Wieża ciśniej projektu Jorna Utzona w wersji poziomej ;)


Najstarszy na wyspie tak dobrze zachowany wiatrak holenderski w całej Danii z 1643 roku!


Przy zachodzącym słońcu mkniemy do naszego ostatniego na naszej wyprawie noclegu...



Było i z górki i pod górkę. Ci, którzy twierdzą że Bornholm to płaska wyspa mocno się mylą. Podjazdy są, krótkie, mniej lub bardziej strome, max 500m ale są :))) Najlepszym sposobem na zwiedzanie wyspy jest nocleg w jednym miejscu. Tak mi się wydaje :)
Cały wyjazd chyba dał trochę we znaki Roksanie. Zajechaliśmy ciut kobitkę, ale twarda jest i się nie poddała :)

W śródziemnomorskim klimacie zjeżdżamy na nocleg, pięknie tak się podróżowało i żałujemy że nigdy nie podjechaliśmy na zachód słońca. Może będzie okazja żeby to zrobić następnym razem ;)

Dojeżdżając na pole, ognisko już się pali, poszłam się za jedyne 15 koron wyprać do gospodarza i przyłączyliśmy się do Polaków i Niemców. Rozmowy jak zawsze do nocy, również o wegetarianiźmie, gdyż polka którą wcześniej spotkaliśmy jest weganką ;)

To był pełen wrażeń dzień. Kolejny piękny z wszystkich pięknych. Jutro, nasza wyprawa już się kończy, ale nikt się nie smuci, humory nam dopisują. Wszyscy wiemy, że wykorzystaliśmy nasz czas na wyspie 100% :) Bez bagaży byłoby na 150% ;D

Pozdr...


Dane wyjazdu:
122.71 km 15.00 km teren
06:40 h 18.41 km/h:
Maks. pr.:34.16 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

WrocLOVE dzien II

Poniedziałek, 8 czerwca 2009 · dodano: 13.06.2009 | Komentarze 6

opisy ukończone patrz -> Zlot forumrowerowe.org oraz WrocLOVE 2009 :)

Czas przejazdu "na oko",

Dzisiaj przed pracą Cześka przejechaliśmy się asfalcikiem w kierunku na Blizanowice, oraz pojeździliśmy sobie wałami.


Kolejnym punktem dzisiejszego dnia była przejaźdżka z Piotrkiem - Młynarzem, z którym również ostatni raz widieliśmy się koopę lat temu! Tak to jest, że tak daleko mieszkam i na wielu imprezach nie bywam prócz bikestatowego bikeorientu :P
Czesiek zatem odholował mnie pod Instytut Niskich Temperatur (tak bynajmniej pisze Piotrek u siebie na blogu ;) ), któregoż to pilnuje Pannica z wielkimi kolanami ze swoim chłopem ;)
a niech będzie chociaż raz od tyłu! :P


Czekajac na Piotrka zakręciłam ze dwie pętelki i spotkałam małego koziołko-jelonka ;D który uciekał przed obiektywem


niestety trudy zlotu, deszcz i moja wysokość zapominalskość zapomniała przesmarować łańcuch, który nieźle to sobie jeździł po ślimaku w uszach ;)
Na szczęscie Piotrek wybawca skołował trochę tego cudownego specyfiku i zabraliśmy się za serwisowanie rowerów ja - smarowanie, a Piotrek regulacje hamulca ;) Troche sobie poeksperymentowaliśmy, ale udało się wykonać obie czynności hehehe uff a ile zachodu przy tym było i moich nowatorskich pomysłów to lepiej nie pytać ;)

Razem z Mlynarzem popędziliśmy zatem w kierunku wyspy Opatowickiej...
a tam... przemiły widok :) również słynne Cześkowe łabędzie :)


widoczek


i tak oto rozmawiając i poginając przed siebie dojechaliśmy do...... Siechnic podobno ;)



Cześki rządzą! :D


kolejna moja durna mina ;P ---------śluza w...???---- (1)


nie ma Mlynarza bez... ;)


pogadaliśmy sobie o wszystkim i o niczym, trochę o stylu życia Wrocławkich studentach (hehe ;D) trochę o wyprawach przed i za - nami i czas szybko mijał w tak sympatycznym towarzystwie :)

na szczęście Piotrek wymyślił świetną traskę w terenie - oj tak, teraz zaspokoiłam mój niedosyt i Wrocław i okolice poznałam ze strony urbanizacyjnej oraz naturalnej ;)


tyle jeździliśmy w terenie, że aż ślimaki zaczęły mylić nasze rowery z podłożem ;)

buhaha nie wiem czy ktoś to zauważył... ale zez tego ślimaka jest genialny ;D


szybki jak błyskawica :)


ŚLUZA W RATOWICACH ;D


piff paff poddajcie się Wrocławianie, zabieram Wam wszystkie ścieżki rowerowe do Bydg. ;) - ratowicki jazz


widoczek z jazzu


się chyba zgapiłam na to co Piotrek robił i fotek dobrych nie porobiłam hehehe



a na cześć Białego Micha rozpierała go energia ;-) ;-) ;-)


spowrotem cisnęliśmy już sobie a to asfalcikiem, a to wałami - naprawdę we Wro są świetne trasy do jeźdżenia - wspominałam już coś o tym? ;)
Niestety podoga coś się już zaczęła psuć...

rozstaliśmy się pod Instytutem i powróciłam do zwiedzania okolic z Cześkiem... :)
niestety po tym ciśnięciu trochę mnie siły opuściły, a raczej wiara w swoje siły, ale w sumie jeszcze było ok i pojeździliśmy sobie jeszcze trochę, np. pojechaliśmy do........


hmmm no gdzie by tu...??



do LEŚNICY! :)


bardzo ladny pałacyk


pokarmiliśmy kaczuchy...


a spowrotem doznałam niesamowitego blokerskiego optymizmu ;-) szczęściarze mieszkają w tych blokach ehhehehe ;D


zbędne błotne gramy


w między czasie do domu zjechały z imprezki Wiola i Asia i popędziliśmy w te pędy żeby mieć jeszcze trochę czasu na pogaduchy ;) I wtedy chyba wyszedł na wierzch mój charakterek - że uparciuch straszny jestem ;-)) no tak to jest, każdy żyje swoim stylem życia i zawsze różnice się uwidoczniają, począwszy od jadłospisu ale taka już kolej rzeczy i da się z tym żyć hehe ;)

Tym razem, jako że kolejny dzień zapowiadał się jako nierowerowy, dane było sobie pospać 10 godzin yeeeahhhh :):):)

Pozdrowienia dla wszystkich i dla Asi za to że mnie jednak ocaliła przed spadnieciem z kanapy ;-) ;-) hehehe było super!

1 część z Piotrkiem ok. 60km, av. ~21-22km/h
2 część z Cześkiem ok 60km. av. ~18-19km/h

Dane wyjazdu:
92.97 km 45.00 km teren
04:54 h 18.97 km/h:
Maks. pr.:48.28 km/h
Temperatura:20.0
HR max:179 ( 92%)
HR avg:155 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3321 kcal

Chełmno Bike Zgon pod górę non stop EXTREME :D

Poniedziałek, 13 kwietnia 2009 · dodano: 14.04.2009 | Komentarze 12

"Obudź się wstaje nowy dzień.
Obudź mnie to był tylko sen.
Obudź się wstaje nowy dzień
obudź mnie to był tylko sen"
]:->
hmm nie to nie był sen:P

Jedziemy do Chełmna? Wycieczkowo??

TTTTTTTTTTAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKKKKKKKKKKKK!!!!!!!!!!!!!!

Dzień wcześniej, ustawiłam jeszcze na gg jednego bikera, ktorego wlasnie tak zachecalam - bedzie to wycieczka, będą okazje do robienia zdjęć... no ale co... wróżka ja czy co?! nieee... raczej pelna nadzieji bikerka by to byla naprawdę wycieczka.... i tempo wycieczkowe !! :D ehhhh ta nadzieja! :P

...

Dojechalam na Jarużyn, miejsce spotkania, myślę sobie, ze jeszcze chwile poczekam na chlopakow, ale kątem oka dostrzegam ogromna grupę kolarzy wyłaniających się z lasu :)
Czesc wszystkim i jedziemy... hmm chociaż to normalną jazdą nie można było nazwać :P zrywy i takie tam... aha - ze to jest niby wycieczka?!
Standard?! :P
Chłopaki "nas wycieczkowiczów" zgubili chyba na 1km, a żeby jaśniej było to ja się tak ociągałam :P

Kiedy już wszyscy się jakoś odnaleźliśmy, kilka osób odjechało i kilka zostało...

Za pierwszy cel naszej "wycieczki" obraliśmy źródło św. Rocha...

/foto by ScottBiker

i dalej poczłapaliśmy się szoską prosto przed siebie ...
Przez człapanie mam na myśli nic innego jak suszenie jęzora w peletonie mknącym 30km/h... Niestety peleton nie spuszczał poniżej 30 z licznika nawet na podjazdach, więc niestety tempa w tym momencie już nie potrafiłam utrzymać. Cross mark'i to jednak nie slicki :P

Mhmmm... chwila przerwa na wałach i decyzja którędy jedziemy dalej... no to spontan!!!... ta co na szosie nie dawała rady, pcha się w teren z chłopakami :D a co mi tam :P

no to lecimy, na skraju Wisły, krzaczorów co nie miara... słomy, trawy, teren pofałdowany... ale chyba nic nam bardziej nie sprawiło problemu jak... przeprawa przez, hmmm........ ......... że niby lany poniedzialek dzisiaj? no to kto sprawdza teren jakie podloze? oj nie wyszłam "przed szereg" :D
na prowadzenie, wysuwa się kolega, ja pcham się za nim... ale nim zdążył krzyknąć "aaaaaaaaaaaa haha po kolana!!!"

/foto by ScottBiker

wycofałam się grzecznie :D z resztą wszyscy tak zrobiliśmy, trzebabyło zawróćić przez chaszczaki i inne błota by wydostać się na pole hihi i przez zboże na wały... oj będzie co wspominac ;)

/foto by ScottBiker

dlugo nam to zajęlo wydostać się stamtąd bo kolega robił ogromną sesję zdjęciową, a co! jest temat? jest! jest zabawa?! jeszcze się pytam!

uradowany że musimy się zawracać :P ;)


po nie-pierwszych dzisiaj ekscesach z matką naturą dojechaliśmy na most na Wiśle i udaliśmy się do Chełmna...




tam popasik, oczywiście pod górkę wszyscy mi zniknęli z zasięgu wzroku :P

skleeeeeeeeeeeeepppppp!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;D


tu siedzielismy...


W drodze pwrotnej zjeżdżając z górki padło do mnie pytanie... "aga, gdzie jedizemy - prosto czy w lewo"?
-w lewo.

ooooo teren wybralaś !! :P

no to mialam za swoje :P kolejne latanie w terenie, a doskwierał tam upał mocno. Po drodze chwila przerwy, bo kolejny kolega łapał pion po upadku ;)


po nie pierwszym dzisiaj wspinaniu się na górę, ktoś musiał się wyzyć ;)


i nie pierwszy raz dzisiaj, zapewniam ;)

nieco później kolejny zjazd i kolejna decyzja - gdzie jedziemy, prosto czy w lewo?
-w lewo?
-oo wybralas teren!!:D

masz Ci los, ja tu juz konam, a intuicja podpowiada mi zeby wracac terenem :P
to byla najbardziej odpowiedzialna decyzja w mym zyciu, decydowala o tym czy doade do domu zywa czy umarla :D

heheh jako że zdarza mi się niewiele myśleć ruszyliśmy w teren... przez pierwsze metry zaczęłam wątpić w swoje siły, dlategoż to byłam gotowa zawrócić by nie spowalniać chłopaków, ale że nikomu się do domu nie śpieszyło to mogłam spokojnie pojechać terenem.. i to nie byle jakim ;)
no to zaczynamy....
na początek lajtowo, ale po chwili kwiczelismy jak dzikie swinie na widok blotka po piasty :D

--yyy co jest? chrum chrum chrum :P:P :D

/foto by ScottBiker

pokonywalismy wieeeelkie strumyczki w rowach (?),

/foto by ScottBiker

wylegiwalismy sie w srodku lasu

/foto by ScottBiker

i... i później to juz byl hardcore:D chlopaki pociskali na calego, wybrali najbardziej rzeźniczą trase jaką dotej pory przejechalam!! :P



po dziesiatki razy wspinalismy sie na wzniesienia ;)

.................fpizdu, wyrzuce ten rower!!! ;D



a tak naprawde, to widoki nadrabiały... zmęczenia materiału powodowało nasilone oddzialywanie matki natury na receptory oczne ;)

/foto by ScottBiker

boskie tereny, ale kto powiedzial ze droga do raju jest prosta i latwa?!

/foto by ScottBiker


/foto by ScottBiker

mam dość, mam tego już dość, odcho... odjeźdżam! :P

/foto by ScottBiker


koniec końcem, od Unislawia (a wczesniej kręcąc sie w kółko Unislawia po terenach z gory na dol, takie mam wrazenie)

/foto by ScottBiker
juz bylam holowana do Bydgoszczy bo jechalam juz na zasilaniu awaryjnym, byłam o kilka kroczków do poznania braci mroczków i takie tam ;) hehe ;)

po drodze jeszcze wdepnelismy nad Wisłe, gdzie kolejna seria zdjeciowa...

/foto by ScottBiker

opalamy się :P

/foto by ScottBiker

generalnie wypad pod wzgledem extremalnym, pejzazowym i towarzyskim naprawdę udany :) zwłoczki czują się ok... tak w sam raz na zwłoczki :)

długa, czyt nigd nie zapomne tej rzeźni zgotowanej mi po razk kolejny przez ekipę bydgoskich bikerów :D oni to zawsze udowodnią ze na tych tgerenach można dać sobie w kość i jechac w trupa :D:D:D

podsumowanie fizyczne po wstaniu z lozka :D
mniej juz nawala kark i czuje miesnie czworoglowe uda :P po za tym wszystko w normie... aaa... i ssie w zoladku potwornie :P

pozdrawiam moich towarzyszy i wszystkichkorzy przetrwali przez ten gaszcz literek:D
I BARDZO DZIĘKUJEMY ZA FANTASTYCZNE ZDJĘCIA! :-)


Jarużyn - Strzelce Górne - Gądecz - Hutna Wieś - Włóki - Kozielec - Grabowo - Topolno (źródło św. Rocha) - Chrystkowo - Gruczno - Kosowo - WAŁAMI tudzież ścieżkami i polami nad Wisłą :D - Niedźwiedź - Głogówko Królewskie (okolice Świecia) - Chełmno - (...) - STAROGRÓD - (...) - PLUTOWO - (...) - Unisław - Dąbrowa Chełmińska - Ostromecko - dom :)

puls:
czas - 5:12:49,
śr. - 155,
max. - 179
kal. - 3321
Hz: 07 0:24:38
Fz: 33% 1:43:44
Pz: 57% 3:01:15

Dane wyjazdu:
79.61 km 10.00 km teren
04:16 h 18.66 km/h:
Maks. pr.:42.99 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jaskiniucha Bajucha, Myślęcinki i drewniakosy kościółkosy

Niedziela, 12 kwietnia 2009 · dodano: 12.04.2009 | Komentarze 2

Today max dystans tego roku z...... Anią vel. Tatanka oraz Michałem vel. Szkoda... :)

wyjazd przesympatyczny, owiany lekko wmordewindem, błockiem w butkach i górkowymi ślizgaczami, że o imprezie w grocie nie wspomnę :P

spotkaliśmy się w Myślu i po krótkiej naradzie obraliśmy kierunek na jaskinię.
Pojechaliśmy zatem w stronę Niemcza, gdzie na podjeździe towarzysze moi widziani z przodu stawali się coraz mniejsi i mniejsi... to chyba coś znaczy hehe ;P
no rzeźników miałam dzisiaj w squadzie ojojoj!!! :)

jechaliśmy trochę szosą, ale nie bardzo było jak gadać i skręciliśmy w teren na Augustowo. w sumie to chyba pomyliłam zakręty (nie pierwszy raz dzisiaj ;D) ale za to odkryłam nowe fajne skróty ciekawsze od tych poprzednich :)

i takim oto sposobem szybko znaleźliśmy się w Borównie...




z Borówna udaliśmy się na Dobrcz, w poszukiwaniu czynnego sklepu. Ale coś dzisiaj wszyscy zastrajkowali.

przerwa nr 2 czyli Włóki - drewniany Kościółek.

trzebabyło się zastanowić, jak urozmaicić wyprawę i którędy dojechać do Jaskini. Zaryzykowałam by pojechać do Jaskini "od dołu", by zaliczyć serpentynkowy zjazd... :) z resztą miałam "newsa" że Wisła wylała i ładnie to wygląda... no nie mogłam się oprzeć:P

wypatrywałam podjazdu do jaskini, ale coś znowu mi się pomyliło :P
ojoj nie tędy droga ;-) "ale ja wiem, może pojedziemy TAM" ;)


i siam ;) bo po chwili spekulacji zawróciliśmy 5 metrów i pojechaliśmy w innym kierunku i...
... i zrobiliśmy sobie uphill ponownie na wysoczyznę z której przedchwilą zjechaliśmy :D Najwyraźniej towarzyszom się spodobało bo znowu pięli się z gracją pod górę a ja... nawet nie podjęłam walki z rozregulowanymi przerzutkami bo jak raz zabrzdęczało w tyle to po prostu zsiadłam :P Niby niskie przełożenia na nizinach nie potrzebne, a teraz by się człowiekowi przydały ;) no cóż, moje niedopatrzenia przy regulacji.

uff trafiliśmy :D ja to jednak nie mam pamięci po jednym razie i trafiliśmy "od mojej strony" ;)
no to teraz... jak by tu przejść?!


trochę błocka..... fe... ale kto by się tam przejmował... rower pod pachę i heja ;)


a tak żeby było zabawniej, to wspinaczka pod jaskinię wcale nie była taka łatwa:D
podłoże śliskie, dużo liści i.... rowery do wniesienia :D
2 kroki pod górę, 30 cm poślizgu w dół :D mało co, to moi towarzysze ze śmiechu nie wylądowaliby na dole ;) ledwo co wdrapałam się i przyszłam im z pomocą ;) i.... zarazili mnie głupawką :D przez dłuższą chwilę zamiast skrobać się do góry to uskutecznialiśmy głupawkę z naszej mozolnej wspinaczki ześlizgując się w dół :D buhaha :D żałujemy, że nikt tego nie nakręcił :D


... w jaskiniach GG działa, sprawdziliśmy!! ;)


zrobiliśmy sobie jak zawsze małe zebranie w Jaskini i mykneliśmy w stronę Fordonu, tam mały popasik i do myślęcinka....... zatrzymaliśmy się jeszcze przy źródełku....


po czym później na pętli się rozstaliśmy i każdy śmignął w swoją stronę...

wskaż różnice na zdjęciu :P wg mnie nie ma żadnej, bo i żaby i rower potrafią skakać ;)


dzięki, za super wypad! :)

szosa na Zamczysko - Myślęcinek - Niemcz - Żołędowo - terenem Augustowo - Borówno - Dobrcz - Włóki - Trzęsacz - Chełmszczanka - Włóki - Hutna Wieś - Gądecz - Jaskinia Bajka - Strzelce Górne - Jarużyn - Fordon - las gdański - Myślęcinek - las gdański - stacja JET - dom.

... a teraz zasilam poziom węglowodanów.....
pozdr!!!!!

Dane wyjazdu:
126.29 km 40.00 km teren
06:32 h 19.33 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

11 listopada - II Rajd Niepodległości

Wtorek, 11 listopada 2008 · dodano: 11.11.2008 | Komentarze 4

11 listopada - II Rajd Niepodległości
Brzoza - Bydgoszcz Stary Rynek - Fordon - Osielsko - Borówno - Pyszczyn - Dębowa Góra - Koronowo - Tryszczyn - Osowiec - Bydgoszcz Stary Rynek

Na wstępie podziękowania dla wszystkich którzy przyczynili się do zorganizowania tak wspaniałego i Patriotycznego Rajdu!



...
o 7:30 zbiórka uczestników w Brzozie... 7:45 odjazd.
Godzina 5:00 pobudka... i już od rana emocje - co zjeść i dlaczego czas rano tak szybko leci? ;) Ok wszystko zrobione, wychodzę z domu, wita mnie Kruszyna - pies sąsiada wracający ze spaceru :D Nie mogła standardowo pozwolić abym jej nie pogłaskała i jak tylko przestawałam trącała mnie noskiem dając mi do zrozumienia "jeszcze, jeszcze" ;)) hehe świetny psiak :)
No to w drogę, o 6:04 autobus..... dojeżdżając do przystanku przypomniało mi się że..... nie mam kasku :D Podjeżdżam na przystanek, a tam znajomy... pytam się która godzina hmmm 4 minuty do przyjazdu 69. Eeee no bez kasku nie pojadę, jest częścią mnie i postanawiam wrócić się do domu :) Niestety mimo usilnych chęci NIE zdążyłam w 4 minuty obrócić :P Więc czekam na autobus kolejny uprzedzając Krzyśka o mojej wrodzonej roztropności i spóźnieniu na umówiony autobus ;)
W autobusie spokój harmonia, a na końcowym przystanku szok, masa bikerów na mnie czekała :)
Razem pomknęliśmy na Brzozę, w miejsce startu, po drodze "zwijając" jeszcze kilku(nastu? :D ) bikerów :) Czekała na nas herbatka, przyjechała "obstawa", oczy zrobiłam jak 5zł bo nie spodziewałam się aż takich ROVERÓW :D (może będą gdzieś później na focie)



Miejsce startu a zarazem pierwszy punkt Pamięci. Dzień zapowiadał się cudownie i oczywiście nie mogło być inaczej bo pogoda dopisała!



1/7 część Rajdowiczy ;)


Odbieranie numerków startowych  Ruch jak w Paryżu na wsi ;))))))


Podpinanie numerków:



I punkt Pamięci – Brzoza - Pomnik Powstańców Wielkopolskich



Pod patronatem Policji oraz wozów technicznych, punktu medycznego dotarliśmy szoską I lasami na Stary Rynek

IIPunkt Pamięci – Stary Ryne - Pomnik Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej


Następnie na III Punkt Pamięci - Plac Wolności gdzie hołd oddaliśmy we trójkę , skąd udaliśmy się na Fordon na Dolinę Śmierci.

IV - Dolina Śmierci - miejsce masowego mordu i jednocześnie grobu mieszkańców Bydgoszczy i okolic wymordowanych przez członków pomorskiego oddziału Selbstschutzu oraz grupy funkcjonariuszy gestapo z oddziału Einsatzkommando 16 w 1939roku.


...Niestety baterie rozładowałly mi się w aparacie I nie mam wszystkich zdjęć z miejsc Pamięci 

...Z Doliny Śmierci, udaliśmy się lasem na Osielsko czyli moją standardową traską  Czołówka pędziła grubo ponad 30 km/h :D a ja przy nie doganianiu ich byłam cała mokra hehehe ;)))))

V Osielsko - Mogiła Władysława Kierońskiego uczestnika powstania styczniowego 1862-1864.

VI Borówno - Augustowo - cmentarz ofiar terroru hitlerowskiego z okresu wojny 1939-1945, pow. 0,03, położony po prawej stronie drogi prowadzącej od szosy E 83 do jeziora Borówno, znajduje się tam pamiątkowy pomnik i dwie tablice upamiętniające ofiary.



...Tempo oscylowało w okolicach 17-25, czasami 30 km/h :D

VII
Pyszczyn - obelisk Poległych Żołnierzy 8 Pułku Piechoty w Pyszczynie w 1945r.


VIII Dębowa Góra - miejsce straceń około 800 ofiar zamordowanych przez okupanta - mężczyzn, kobiet i dzieci. Masowy grób odkryli mieszkańcy okolicznych wsi we wrześniu 1944. We wrześniu 1939 r. doszło tutaj również do walk leśnych między oddziałami pierwszego batalionu 35 Pułku Piechoty Wojska Polskiego z niemieckimi oddziałami pancernymi. W wyniku walk poległo 20 polskich żołnierzy. W grudniu 1946 r. przeprowadzono ekshumację zwłok poległych i pochowano na cmentarzu w Wudzynie.

...Przepiękne tereny, las las las....

IX
Koronowo.Pomnik Chwały Oręża Polskiego ku czci zwycięskiej bitwy z Krzyżakami.
Pomiędzy Wilczem a wsią Łąsko Wielkie miała miejsce 10 października 1410r. słynna bitwa polsko-krzyżacka.

...W Koronowie jak to w Koronowie, dużo ładnych trasek, a nawet znalazło się coś dla wyjadaczy XC którzy sobie nie odpuścili zboczyć z trasy i zaliczyć conieco ;) hehe

...Gdzieś w tych okolicach zostaliśmy ugoszczeni obiadkiem, najedliśmy się i ruszyliśmy w dalszą trasę… oczywiście kolejka do WC jak diabli a ja stałam na samym końcu….. widząc że wszyscy już pojechali „olałam” kibelek i pognałam żeby nie zostać na końcu ;) No ale jednak tak było, zmagałam się i z wiatrem i z katarem, ah dobrze że mnie Devil uratował husteczkami bo moje zostały w plecaku w wozie technicznym jeszcze raz dzięki :D

X
Tryszczyn .Pomnik - Miejsce Pamięci Narodowej
związane z rozstrzelaniem w pierwszych dwóch miesiącach II wojny światowej około 700 Polaków (głównie mieszkańców Bydgoszczy) w rowach strzelniczych nad Brdą.

XI
Osówiec - Miejsce Pamięci Narodowej.
W lasach koło Osówca rozstrzelano w dniu 18.10.1939r. kilku mieszkańców wsi Mochle i Osówiec . Ciała pomordowanych zostały pochowane na cmentarzu parafialnym w Dąbrówce Nowej.

...Na Stary Rynek dotarłam z dystansem 111 km 
...Gratulacje dla organizatorów, wręczenie medali i czekał powrót do domku 






...Swoją obecnością zaszczycił nas Pan Leśniewski, który wraz z synem uczestniczyli w rajdzie – super postawa! 


...Powrót do domku miał być autobusem, ale znalazło się kilku “rowerowych gapowiczów” do Fordonu ;) i śmignęliśmy ulicą no i jak zwykle było moc atrakcji bo dopadły mnie jakieś nadzwyczajne możliwości pedalące i wcale tempo nie spadało, nie wspominając o tym że siadłam "na koło" autobusowi i przewiozłam się gratis w tunelku aero jeden przystanek hehe chociaż raz przegoniłam chłopaków!!! :D

...Rajd zostanie w mej pamięci do końca życia i życzę Wam wszystkim przeżycie czegoś takiego…… w końcu nie zawsze zdarza się jechać w peletonie 80 osób, eskortowanych przez Policję i ba….. przejeżdżanie na czerwonym świetle przy blokadzie Policji  Naprawdę Organizatorzy stanęli na wysokości zadania!!!!!
Jeszcze raz ogromne brawa za organizacje!

...p.s. moze jutro dopicuje relacje, staralam sie jak moglam ;)
Pozdrawiam!

5-28-19
138
179
2980
25
37
26

Dane wyjazdu:
69.67 km 50.00 km teren
03:59 h 17.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

2 listopada 2008 - ŚWIĘTO ZE-ŚCIANO ZSTĄPIENIA BIAŁEGO MISIA :)

Niedziela, 2 listopada 2008 · dodano: 02.11.2008 | Komentarze 8

2 listopada 2008 - ŚWIĘTO ZE-ŚCIANO ZSTĄPIENIA BIAŁEGO MISIA :)

Today WYCIECZKA na bukieroski, tempo wycieczkowe, z uwzględnieniem sprintów pod górki i inne takie ustrojstwa ;)

Najpierw pytanie.... kto prowadzi?! No tak, miała dzisiaj prowadzić płeć żeńska, niestety jakoś nie dochodziłyśmy własnych roszczeń z tego tytułu i dałyśmy się wpuścić w maliny facetom :P Jak zwykle hehehehe ( ;)))))))) )
Jakieś kółeczka i nabijanie kilometrów..... w efekcie byliśmy spóźnieni na umówione spotkanie o 1h buuuuuuuu ;))))))))) No ale nikt jakoś nie był smutny, zły i zawiedziony, bo były przecież to fajne kilometry w jesiennej aurze :)

Po drodze, jakoś mniej więcej się odnaleźliśmy po tych wszystkich zakrętaskach... o! tu jesteśmy! :D


.....szlaki do przetestowania na przyszłość ;)


Skręciliśmy na niebieski szlaczek, zajechaliśmy po Devila i pojechaliśmy zdobywać wojenne ustrojstwa.... w tym czasie opuścił nas jeden kolega....

bunkierosek


ktoś tu się chyba bawi w wojnę i porobił do bunkiera takie ściezki :) FAJNIE!


ja mam jakiegoś fizia mizia na jego punkcie... to nie jest normalne.... smiać się czy płakać??? ;)


W drodze na cel bunkra no 2. Świetnie oznakowane ścieżki rowerowe, żeby tak było wszędzie (czyt. np. w rezerwacie Łażyn :D ), świat byłby piękny!!


Jaskiniowcy w bunkrze no.2. ;)


widok z bunkra, nie martwcie się... skoro już tam byłam.....


później ich zabiłam jak prawdziwy żołnież i został tylko miś ;) hehe


Bunkierosek no.3. i pytanie.... jak tu sięwdrapać przez 10 sekund czasu samowyzwalacza na górę? upss ;))) na szczęście Krzysiek mnie zastąpił ;)


Po ostatnim zwiedzaniu bunkra, pojechaliśmy już w stronę domu, zapadał zmierzch, zrobiło się zimno....... bardzo zimno!!!! zamiast aparatu powinnam dzisiaj mieć w biodrówce zapasowe rękawiczki hehe ;)

Pozdr!!
3-48-51
150
250 - blad pulsometra
2260
8
50
38