Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16392.07 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.69 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w kategorii

Całodniowe

Dystans całkowity:3470.54 km (w terenie 493.00 km; 14.21%)
Czas w ruchu:178:22
Średnia prędkość:19.46 km/h
Maksymalna prędkość:48.28 km/h
Maks. tętno maksymalne:179 (92 %)
Maks. tętno średnie:155 (79 %)
Suma kalorii:3321 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:111.95 km i 5h 45m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
52.23 km 12.00 km teren
02:24 h 21.76 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Jaskinia Bajka, zdobyta! :)

Niedziela, 28 września 2008 · dodano: 28.09.2008 | Komentarze 18

Jaskinia Bajka, zdobyta! :)

4don - Dolina Śmierci - Jarużyn - Strzelce Dolne - Gądecz - Dobrcz - Pyszczyn - Żołędowo - Myślęcinek - Kamienna, Inwalida - home :)

Dzisiaj za cel obraliśmy jaskinię Bajkę w Gądeczu... umówiliśmy się pod Doliną Śmierci przed 15, gdzie dojechała do nas ekipa zwiedzająca porankiem Toronto :)
Chwila postoju, popasik w Netto i GO lasem do Jarużyna....
Tam, zahaczyliśmy o rezerwat.... hm nie pamiętam nazwy, ale zjazd był..... zabawny ;) Przedzieraliśmy się przez chaszcze, a jechaliśmy sobie momentami po fajnym błotku w wąskim korytarzyku ;D o ile to jazdą można było nazwać ;))
Zjeżdżając w dół, przedarliśmy się przez pole na szosę, gdzie Krzysiek odkrył iż złapał kapcioszka :)
Chwila postoju na stadionie w Strzelcach Dolnych... by połatać to i owo ;)


I wio na Jaskinię. Podjechaliśmy na nią od dołu, nawet nie znałam tego skrótu :) Przedarliśmy się przez wielkie urwisko i oto jesteśmy:


Chłopaki nie mogli sobie odmówić przyjemności przeczołgania się do środka ;D


Taka imprezka często się nie powtarza..... jak wszyscy to wszyscy! A co ;)))))


... no prawie ;)


Rowerowa Rodzina Flinstonów ;)


Jaskinia była baaaaardzo długa :)


A później trzebabyło wyjść..... po kolei prosze ;)


Po ochłonięciu z radosnymi minami wpięliśmy się na szczyt i popędziliśmy do Dobrcza na zapiekanki :) Z Dobrcza magiczną prędkością na Myślęcinek..... z Myślęcinka do domku :)

Świetny dzień, bardzo mile spędzony, pogoda dopisała yeahhh trzeba wymyśleć kolejny cel na przyszły tydzień :)

Pozdrawiam! :)

max speed 41.
2-36-37
150
179
1060
9
39
46

Dane wyjazdu:
150.28 km 10.00 km teren
06:44 h 22.32 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

aaaaaaaaaaaaalllllleeeeeeee Kamieniołom!! ;)

Niedziela, 31 sierpnia 2008 · dodano: 31.08.2008 | Komentarze 13

aaaaaaaaaaaaalllllleeeeeeee Kamieniołom!! ;)

kolejna zajebiaszcza wycieczka, tym razem do Piechcina na Kamieniołomy :)








miiisio też był ze mną ;)





statmąd przyjechaliśmy ;)





pogoda bajeczka, ja wygrzewałam się na piachu, a inni jeździli ;)


niestety gdzieś u góry została moja kurtka rowerowa :P
no tak musi być, czasami coś się wygrywa, a czasami traci ;))
ale mniej wiecej domyslam się gdzie mogłam ją zgubić...
po nawrotce na Kamieniołom niestety nie odnaleźliśmy jej, zjechaliśmy do chłopaków i depnęliśmy na Żnin...

no no, czego to ja się dowiaduję ;) interes się kręci, pewnie sprzedają bengaja po cenach hurtowych ;)


Diabolo zasłużył na słoneczną aureolkę służąc nam dotachaniem 5 litrowej wody ;)


kaczucha na jeziorze Żnińskim, gdzie konsumejszyn pizzę.


to się nazywa aktywny wypoczynek ;)


po tej pizzy tak się rozleniwiliśmy że nikomu nie chciało się wracać do domu :D pierwsze km były straaaszne nic nam się nie chciało :D:D:D:D

powrót do domu już "na kole" bo coś mi się aku w nogach rozładowały, chyba po tej premii szukając kurtki (skończyły się wtedy nam zapasy jedzonka) ;)

ogólnie jak zwykle przesympatyczny wypad :)
Dzienx :)

pozdrówka dla czytających i uczestniczących ;):D
max 44,28

6:17:16 (pół godziny gdzieś wcieło :P )
av 150
max... 192 "w pogoni" na zbiórkę za chłopakami :P,
2565
Hz: 11%
Fz: 49%
Pz: 38%
138


Dane wyjazdu:
173.02 km 0.00 km teren
07:49 h 22.13 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wyprawa ognio-odporna :D

Wtorek, 26 sierpnia 2008 · dodano: 26.08.2008 | Komentarze 13

Wyprawa ognio-odporna :D

Bydgoszcz - Świecie - Grudziądz......................... Bydgoszcz :)

Totalny spontan, wczoraj wieczorem wypatrzyłam u pewnej osoby iż przejeżdża przez Bydgoszcz... no to co robi Aga? Bierze dzień urlopu ;)

Przygoda zaczyna się po 6 rano :D
Kita dopadł naszego Gościa gdzieś przy hali Makro i tak już od fordonu mknęliśmy razem do Włók :)
później już tylko we dwójkę...... bo Krzysiek pojechał do domu się przespać przed pracą ;)

Zamek we Świeciu :)



Gość i ja na zamku w Świeciu......



........................i co..... kto zgadł? SebekFireman ;)


Mieliśmy wiaterek w plecy, mknęliśmy więc przed siebie bardzo leciutko, aż się ździwiłam bo wykręciłam w pewnym momencie średnią 24,49 :)
Fajnie się jechało wzdłóż wału powodziowego itd, ogólnie duże górek za Świeciem ale przyjemne bardzo :)

Po kilku (dłuższych ;) ) chwilach dotarliśmy do Grudziądza, tutaj zrobiliśmy sobie małą przerwę, chwilę pokręciliśmy się po przepięknym mieście...

Mury miejskie :)


i każdy ruszył w swoją stronę :) Ja, chwilę popenetrowałam Grudziądz i zastanawiałam się gdzie pojechać bo nie bardzo miałam mapę hehe (only foto w aparacie mapy od Sebka) :D

Brama wodna i fontanna


Brama wodna - jedyna zachowana z 4 bram miejskich...






Spichrze - unikalny w Polsce zespół 26 spichrzy :)


Jak obfociłam spichrze, stwierdziłam że jezscze bym sobie po Grudziądzu pobrykała i uderzyłam do Informacji Turystycznej, gdzie wręczono mi mnóstwo folderów :) (Pan spotkany w Grudziądzu opowiedział nam o tym mieście - dziękujemy!)

Kościół w Grudziądzu - Church of the Immaculate Heart of the Most Holy Virgin Mary - dali mi angielski przewodnik :P


Później ruszyłam na szlak nr 4 opisany w jednym z przewodników rowerowych otrzymanych w IT :) Ogólnie piękny przewodnik, po przepięknych zabytkach itd aż żal że Grudziądz tak daleko :(

Ewangelicki Kościółek w Piaskach, z 1900 roku...


A teraz cytat z przewodnika :D

"Za kościołem zaczyna się premia górska - podjazd pod krawędź Wysoczyzny Chełmińskiej" :D
Ah tam premia górska - nie było tak źle :)

Kapliczka w Dębieńcu, przy parku i Pałacyku (Pałacyk był nieładny :D )


Moim celem był Radzyń Chełmiński, niestety gdzieś źle skręciłam i poleciałam "naokoło" i nie chciało mi się zawracać (non stop od Grudziadza pod wiatr lub wiatr z boku!)

Martwe czy żywe?? ;-)


Później było długo długo nic, czyli wnerw, wq... itd itd bo nie miałam mapy i jadąc od Wiewiórek POD WIATR nie wiedziałam gdzie jadę... :P
Gdy już zorientowałam się że jade do Stolna, nie wiedziałam ile do niego jest :( (Hura, mam Stolno na mapie!!! :D )
Przejechałąm się kawałek krajówką 6km z wiatrem (cóż za przyjemność!!!!) i później już jeden cel - Unisław!!!! :D

Tam tankowanie powerada i utrzymywanie za wszelką cene tej samej kadencji i tak już do samej Bydg :)

Unisław, widoczek z góry :)


ufff wreszcie jestem w domu :D karczycho troszeczkę boli ale było pięknie :)
Sebek też już jest na miejscu i pewnie właśnie dokręca 4km do 300 km :D Temu to dobrze!!!! :D BRAWO SEBEK!! :D

the end :P

7-35-11
147
289 ;>;>;> chyba się połączyło 99 i 190 :D
3029
11
63
24

vmax 50,64



Dane wyjazdu:
131.37 km 50.00 km teren
06:21 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Inowrocek i Lubostroń zdobyte :)

Niedziela, 24 sierpnia 2008 · dodano: 24.08.2008 | Komentarze 8

Inowrocek i Lubostroń zdobyte :)

Fordon - Romet - Łęgnowo - przejście przez Brdę torami ;) - żółty szlak - czerwony, zielony, niebieski, fioletowy, różowy, czerwone i po prostu mix szlaków i nie szlaków :D - później dużo ciekawych miejscowości ale niestety nie pamiętam nazwy bo nie mam mapki - Broniewo - Orłowo - INOWROCŁAW - park solankowy - Cieślin - Pakość - Piechcin - Barcin - Józefinka :D - LUBOSTROŃ - Łabiszyn .... - Obórznia itd - Brzoza i 25'tką na wyżyny, Fordońską & Inwalidów go home :)

Wypad ustalony na godzine 9'tą... ale jak to u nas Bydgoszczan bywa, z domu wychodzi się dopiero 10 PO :D No i taki mały niuans - byłam pierwsza - nie spóźniłam się hehehe :D
Dzisiaj razem z Krzyśkiem obraliśmy cel Inowrocław i Lubostroń :)
No to w drogę... najpierw przez BŁOTKOOOOOOOOO :D na łęgnowie, gdzie szukaliśmy żółtego szlaku... zatem minęliśmy tory kolejowe i "stacje kolejową" a szlaku nie ma :P
"agenciara - to nie była stacja kolejowa, stacja jest 300 metró dalej!" eh...... :D
No nic, śmigamy do tej stacji, a oznaczneia szlaku nie ma :( Wcześniej oddałam mapę we władanie Krzyśka, bo stwierdziłam że jak sie nie potrafi patrzeć na legendę to nie powinno obsługiwac takich ważnych rzeczy :D

Hmmm ale i tak dalej była kombinacja alpejska, jechaliśmy na czuja (a raczej ja, jak potulny baranek trzymałam się z tyłu i jechałam tam gdzie Krzysiek prowadził :D ) Okazało się, że zmysł orientacji ma niesamowity i w dalszym ciągu wycieczki dojechaliśmy do Inowrocka bez większych "problemów" :)

Chyba najbardziej ekstremalniejszy był pewien moment żółtego szlaku, na wzniesieniu, tuż obok szosy, a z prawej strony na wyciągnięcie kolczasy drut :D Żeby tego było mało, był to niezły singel, a w pewnym momencie coś nam się kierwonice poklinowały między dwoma drzewami :D hehehe ogólnie hardcore gałęzie non stop na wysokości oczu ;)

Po drodze w lesie również wiele wiele kombinacji alpejskich, szukaliśmy zielony szlak
hmmm gdzie by tu jechać, tu czy tam??


...później nie mogliśmy znaleźć jakiekokolwiek :P W między czasie sprawdzałam czy są grzybki w lesie, ale coś mi nie szło ;)

wreszcie natrafiliśmy na jakiś ślad cywilizacji ;)




nieco później znaleźliśmy błękitny szlaczek, który wyprowadził nas piękną drogą na szoskę, chwilę nią popedaliliśmy i znowu w teren, wzdłóż kukurydzy

..., pięnych pól, krówek, chmurek ahhh ta wolność:)



Później znowu nieco szoski Krzysiek wkleił Waypointa..... (przecieki tylko na blogu u agenciary :D )

i nim się obejżeliśmy ujżeliśmy tabliczkę Inowrocław :)

W Inowrocku zjadliśmy najdroższe w życiu zapiekanki z warzywami 5,50 szt :P masakra :P

popedaliliśmy w kierunku Parku Solankowego, czy jakkolwiek to się nazywa ;) Oczywiście bez większych problemów tam trafiliśmy (ja jak zawsze myślalam że jedizemy źle :D )

ah ah ah :) wdech.... wydech :)

ktoś mi zakosił nosidełko ;)



Chwila przerwy i sio na rower...... padło pytanie:
"to gdzie jedziemy?!"
po dłuższych spekulacjach...... jadym na Lubostroń :D
zatem udaliśmy się na szoskę, złapaliśmy jakiś szlak, ale pogoda coś się spsuła, zrobiło się troszkę chłodnawo... zatrzymaliśmy się w sklepie na popas, no i tak sobie myśle hmmm, a może jednak zawrócić??
no ale w życiu "twardym trzeba być a nie miętkim" i jak już się tyle kilosów na kręciło to cel jest blisko fpiiiizdu ;)
pojechaliśmy zatem szoską pod wiatr, trochę nas wkurzał, ale nie daliśmy się :) Pogoda zaczęła się poprawiać...... :)
W Barcinie zjechaliśmy znowusz do lasu, później wyjechaliśmy do takiej miejscowości hehehe ;)



i po kilku km ujżeliśmy ten piękny Pałacyk :)


ja ja ja chce fotę!! :)


on tyż ;)


kolejna przerwa, kilka fotek i... czas wracać do domu :)

Były plany żeby jeszcze objechać Jabłonowo i tamtejsze terene ale tutaj już niestety wymiękłam :D:D:D:D


"...ej agenciara, weź powiedz coś mojemu kumplowi bo on się przebrał dzisiaj za mnie"


"eh, końskie to życie bez kitu" ;)


Powrót był z wiatrem <jupi> wreszcie mogliśmy aktywnie odpoczywać ;)
Pojechaliśmy przez Łabiszyn, gdzie się troszkę pokręciliśmy no późńiej skierowaliśmy się szoską do domu "nuuuuuuuuuuuuuudaaaaaaa" ;)

Łabiszyn i śluza:



No i tak to by było na dzisiaj tyle :)
Nie myślałam że w tym roku uda mi się wykręcić taki dystans, bo coś sama to mam słomiany zapał, ogólnie przystopowałam chyba z wszystkim co było tylko możliwe....... ale czasami takie zmiany są potrzebne......
Sorki za laiczny opis, ale nie stać mnie na więcej :P

v.max 41,00
Pozdrawiam!!!

6-34-40
156
192
2799
4
35
59
146
117
121
107
0

Dane wyjazdu:
133.71 km 3.00 km teren
06:08 h 21.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

jak by to napisał Flash: REGENERACJA

Poniedziałek, 30 czerwca 2008 · dodano: 30.06.2008 | Komentarze 17

jak by to napisał Flash: REGENERACJA :D
a Monia rzekłaby: dom - rynol - dom - na skróty :P
nic mi nie pozostaje jak podsumować to krótką puentą: kto rano wstaje ten krótko śpi :)
Ale ostatnio poznałam BikeStatowiczy ohohohhhh..... dzisiaj 70km z Anią - Tatanką :)

Pobudka o..... 4:20, na równe nogi stawia mnie Jożim z Bażin, śniadanko w wyrku, chwile namysłu... o nieeeeee, więcej nie myślę... Bo ile można o tym, że fajnie się spało i lekko czuć w nogach poprzedni dzień ;)
Totalna olewka - jedziemy! Sms od Kity nieco umocnił w przekonaniu że nie mogę nawalić :)
Ok. 5:10 byłam już przed blokiem, przywitał mnie letni poranek, wiedziałam że będzie dobrze! :) Jadąc Kamienną mijałam i wyprzedzałam rowerzystów, którzy dziwnie się na mnie patrzeli :D hmmm kasku nie widzieli czy co? hehehe
Przed 6, zameldowam się na Kanale Bydgoskim... zjadłam banana bo ssało już mnie w żołądku i wyczekiwałam na główną "atrakcję" dzisiejszej podróży ;) Jak już się oporządziłam, zjawiła się Ania i razem już popedaliłyśmy w stronę Poznania :D Najpierw ścieżką przez Kanał Bydgoski, później ul. Nakielska, Lisi Ogon, Łochowo....... i skręciłyśmy w las na przypuszczalnie żółty szlak ;) Przy okazji trafiłyśmy na "przystanek alaska" czyli jakiś mały rezerwacik przyrody gdzie co rusz stały tabliczki informacyjne o przeróżnych gatunkach roślin itd... nawet znalazła się fajna kanciapka, fajne miejsce jak kiedyś najdzie mnie deszcz ;)
W lesie znalazłyśmy zielony szlak i nim udałyśmy się na szosę prowadzącą do Turu.
Nie było oczywiście bata, Grzeczna Panna musiała być zaliczona :D Witamy w kolekcji ;))))))))


"Grzeczny Kawaler... Grzeczny Kawaler.... hmmm gdzieś On tutaj musi być.......!!" :D


Dla urozmaicenia naszej trasy, zachaczyłyśmy o Grzeczną Pannę..... przyznać muszę, że szału nie ma :( Nazwa wielce sympatyczna, ale stary dom i zapadnięta stodoła na wjeździe do wioseczki troszkę rożzala. Mijając 10 sztuk domków, skręciłyśmy w pole Bambusów ;) znaczy się kukurydzy ;))))) Chwile późńiej znalazłyśmy się w lesie no i kolejny miły akcent na trasie, bo jechało się nim bardzo fajnie. Wyjechałyśmy w Pińsku, no i tutaj już na "ałtostradę" gdzie grasowały miejskie cztero-kołowe zwierzaki ;P.

taka mała, maluśka..... ;)


W Zalesiu zrobiłyśmy sobie mały popas, w sumie tak szybko śmignęłyśmy z 60 km że nie wiadomo kiedy ;))
W Krzepiszynie nadszedł czas pożegnania, gdyż dalsza droga nie pasowała mi z planami powrotnymi, bo jednak jakiś już dystans na liczniku był, a trzebabyło wrócić. :) hehe. SZKODA!!!!!! chlip chlip :P
Tak więc od tej pory Ania, pojechała na Poznań, a ja przez Kcynię do Nakła, do Babci na drugie śniadanie ;)

wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują że agenciara i jej mięśniorki....

hyhy
Zasiedziałam się troszkę u niej, pod koniec już zasypiałam na fotelu i tak....... marzyl mi się ciapąg do domu..... a najlepiej to tak 5 godzinne kimono ahhhhh :D
Mając już wychodzić przeszła mała chmurka, lekki deszczyk, który chyba mnie orzeźwił i wyszłam od Babci sprintem :D Jakoś tak sobie ubzdurałam że będę gonić tą chmurkę w drodze powrotnej (żeby mnie inne nie dogoniły :D ) i prawie mi się to udało ;) Lekkie zmęczenie dało o sobie znać, dlatego gdyby nie powrót z wiatrem, wlokłabym się niemiłosiernie :P A tak to prędkości poniżej 25/30 nie spadały, a na Nakielskiej nawet 35 :) Muszę się odzwyczaić patrzeć na licznik :P
Przejechałąm się dzisiaj niedawno co wybudowanym mostem, łączącym ul. Kamienną z... Jarami? :P Nie wiem, ale wiem że ścieżka rowerowa przypominała zmasakrowany atak kilku projektantów, jakaś taka.... niedopieszczona wizualnie i technicznie, raz rażąca, raz krzywa i kanciata ;P
W Bydgoszczy zastałam widok na pioruny - na szczęście w oddali, bo burza dopiero co tędy przeszła <hurra> ;)
Na rynol zajechałam ok 15, po uprzednim załatwianiu swoich spraw ;)
W sumie jakoś tak zleciał dzień........ miałam dzisiaj wielkie szczęście że nie byłam potrzebna w pracy, mogłam sobie pozwolić na wersję rowerowo-rowerową, zamiast rowerowo-ciapągowej którą w drodze ewentualności brałam pod uwagę.

Podziękowania dla wszystkich którzy brali udział w naszych eskapadach, no i oczywiście dla Tatanki, która zaszczyciła nas swoją obecnością i zapałem do jazdy:)

......niedziela i dzisiejszy poniedziałek - iście zajebiste rowerowo, takich wypadów w koło Bydzi mi trzeba!!!!!! :)

uwaga! fotki wyświetlą się jutro gdyż przekroczony został czerwcowy limit transferu.


6-12-10
141
289 (?????????)
2386
24
66
9
120
Kategoria Całodniowe


Dane wyjazdu:
86.19 km 35.00 km teren
04:35 h 18.81 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

tama, rezerwat żubrów,

Niedziela, 22 czerwca 2008 · dodano: 24.06.2008 | Komentarze 0

tama, rezerwat żubrów, niebieskie źródła, itd itd itd ;)
max sp. 41,38

Dane wyjazdu:
113.23 km 60.00 km teren
06:02 h 18.77 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Bike Orient - wielkie starcie II

Sobota, 21 czerwca 2008 · dodano: 24.06.2008 | Komentarze 12

Bike Orient - wielkie starcie II

Po udanej wieczornej impresce czas wstawać. Pogoda i to samo co sprzed roku skwilenie skowronka zachęcało do ruszenia tyłka...
No niestety, ja nigdy nie mogę dospać do tej 8'mej chociażbym chciała...
fakt faktem, mogłabym porobić w tym czasie coś pożytecznego
Trochę się pokrzątaliśmy, uszykowaliśmy potrzebny na trasę asortyment i całą ekipą ruszyliśmy do Wolborza, po drodze fotografując siebie nawzajem ;P

Najfajniejszy zawsze jest wjazd na miejsce startu, masa rowerzystów i samochodów, lubię ten kociołek.
Udaliśmy się po numerki, Łukaszowi oddaliśmy na przechowanie nasze koszulki i przyszła pora na start.
Ustawiłam się mocno z przodu, bo z doświadczenia wiem, że kiedy ustawię się gdzieś z tyłu, kto inny będzie na tyle mądry że ustawi się z przodu :P
Ruszyliśmy... czekałam aż ktoś z BikeStatowiczy mnie przegoni, długo długo nie było nikogo, aż zjawił się Tomek - Flash z Krzyśkiem - Kitą... za drogą nr 8 chwile posiedziałam im na kole, ale nie dotrzymałam im długo tempa... postanowiłam, że jeśli nie znajdzie się spontanicznie nikt do pary, grupy itd, to zmierzę się sama z mapą :P A co ;)
Siedząc na kole to jednej osobie, to drugiej, dojechałam na PK8. Tam, wszyscy zebraliśmy się w jedną grupę i pod przewodnictwem Kitek, Fleszy i Pixonów daliśmy się ponieść fantazji i rozjeździliśmy runo w niewiadomo jakim lesie ;) Chyba wyścig po ścieżkach obrośniętych jeżynami i gdzieniegdzie obsypanymi grubymi kijami należał do najekstremalniejszych rzeczy na trasie(nie wliczając piachów w późńiejszym etapie) na trasie :P Na koniec wylądowaliśmy na ścieżce w zbożu.... ukhm..... no nawet nie było tak źle, bo za chwile znaleźliśmy szosę (ale nie pamiętam za bardzo dokąd prowadziła).
Później całą grupką udaliśy się na PK2... tutaj już niestety tempo wybitnie mi się nie podobało i co rusz traciłam pozycje do lidera.... aż w końcu zgubiłam towarzyszy i pedaliłam sama, ale okazało się że nie tylko mnie zgubili, bo również brata siostry która leciała w tamtym peletonie (yyy zakręciłąm sie :P);) :P Przy hotelu w Bronisławowie Małym dołączyła pełna werwy i energii Asica - yeahh tego nam było trzeba, świeżego mięska!!!! ;)
No i tutaj zaczął się drugi hardcorowy element naszej trasy - mianowicie - ok. 1-1,5 godzinna szukanina PK2 po piachu :P
Wylądowaliśmy nawet w Borkowicach Mokrych - bardzo miła miejscowośc ;)
Ok godziny 13 (może wcześniej, a może i nawet późńiej :P) zameldowaliśmy się wreszcie na PK2!!!!!!!!!!! Zmęczeni, nieco rozczarowani, ale szczęśliwi że znaleźlismy ten najbardziej UPIERDLIWY PUNKT :P tyle piachu w butach to ja nie miałam nawet bawiąc się xx lat temu w piaskownicy :P
Zrobiliśmy sobie mały popas i co się okazało..... zjechał Tomek - Flash, informując nas że to również jego drugi punkt - hehehehe no to nie byliśmy sami z taką ilością PK hurraaaa ;)
Obknuliśmy wstępny plan na kolejne zdobywanie PK i po piachach ruszyliśmy przed siebie, oj...... wreszcie koniec piachów!! Byliśmy już nieco zagotowani w sobie i na zewnątrz też, dlatego poszukaliśmy sklepu z zimnymi napojami.
W drodze postanowiliśmy jednogłośnie po długich dyskusjach że rezygnujemy z 9'tki i 1'ki, która są daleko oddalone i spróbujemy zdobyć pięć północno-wschodnich punktów. Tak też zrobiliśmy, pod osłoną Asicy ruszyliśmy przez Smardzewice na 10'tkę, późńiej 7'kę, 3'kę 6'kę... chyba 4 ominęliśmy. Asia z Kolegą dogadywali się świetnie przez co dużo nie błądziliśmy.
Najciekawszym PK, okazał się jaz na strumieniu, gdzie nasza ASIA > ASICA > JAHOO81 > popisała się zdolnościami takimi jak:
-ODWAGA
-RÓWNOWAGA
-ODWAGA
-OPANOWANIE
-ODWAGA
-AKROBACJA
przechodząc przez ten jaz by podbić nasze karteczki. [B]BRAWO ASICA!!!!!!!!

Mnie na samą myśl serducho kołatało, a aparat robiący Asi zdjęcia trząsł się galaretka Gellwe :P
Widać było na twarzy Asicy zadowolenie, cieszę się że jej się tak podobało :)
Niewątpliwie okolice PK3 były naprawde urocze.....


Nie wiem w jakiej kolejności ruszyłyśmy na 10'tkę, ale wiem że było tam naprawdę sympatycznie i spędziliśmy troszkę więcej czasu....
no i zachciało nam się penetrować ciemne i zimne groty schronu :) Niestety lampka Asicy nie dawała rady :( ale wrażenia i tak bezcenne!! Nie wyobrażam sobie być tam po zmroku, lub nawet i o świcie, gdyż nawet w dzień było tam mroczno, strasznie i tajemniczo...... :)
dalszej kolejności PK nie potrafię sobie przypomnieć, ale wiem że 5'tkę sobie odpuściliśmy. z 1,5 godziny w zapasie ruszyliśmy w stronę Wolborza, gdzie szacowaliśmy że powinniśmy się do 18'stej wygimnastykować i zdążyć....
Po takim dystansie nastąpiło niestety już zmęczenie materiału, mianowicie kolano Asicy odmawiało posłuszeństwa, a Kolegę (nie pamiętam niestety imienia) dopadł jakiś kryzys. Nic dziwnego, Asia napierała przez 90% trasy przodem, prowadząc nas! Należała jej się nie jedna kiełborka za to, niestety przysługiwała mi na mecie tylko jedna ale zawsze coś hehe ;)
Wspólnie postanowiliśmy, że nie zostawimy Kolegi samego i jakoś go podholujemy. Udało się, na skrzyżowaniu z krajową 8'ką spotkałyśmy "konkurencje" i oczywiście w oczekiwaniu na zielone ściema - "jeesuuu już nie mogę......." heheh zielone, pomarańczowe - FRRRRRRRRRUUUUUUUUUUUU przed siebie, Asica zapuściła taką strzałkę jakiej świat nie widział ;) Coraz bardziej dokręcała, coraz silniej, coraz mocniej, myślałam momentami że jej nie utrzymam tempa, ale nie dałam się, przecież do mety już tak blisko a za nami rywalki..... już koniec, już ostatni zakręt, szeroki łuk.... biurko zawodów, oddajemy kartki...... łi ar de czempions :)
dołączyliśmy do oczekującej ekipy BikeStatowiczy, zmordowane ostatnimi kilometrami trasy, ale szczęśliwe :)
Pragnę w tym miejscu podziękować za zdolności orientacyjne i fizyczne Asicy, to był bardzo dobry rajd :)
późńiej dekoracja... w tym roku nie daliśmy się PGR i wystawiliśmy najliczniejszy Team na BO :P nie wiem po co to pisze bo każdy to wie, ale jakoś tak mi się napisało.
Wieczorem after party..... ale już nie tak długie jak dnia poprzedniego (w sumie i dzisiejszego poranka) hahaha

Generalnie piękny rajd. Jak tradycja nakazała, okolice Jeziora Sulejowskiego okazały się świetnymi terenami do jazdy i żeby nie było - do chodzenia też :P
Dziękuję Organizatorom, Sędziom z PK i Uczestnikom oraz wszystkim którzy przyczynili się do powstania tak wspaniałych, luzackich a zarazem emocjonujących zawodów. :)
Do zobaczenia za ROK! :)
v.max na finishu z(a) Asicą 43,4 ;)

Dane wyjazdu:
206.96 km 0.00 km teren
09:04 h 22.83 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Dźwirzyno - Bydg :D
Polskaaa!!!! Biało - Czerwoni!!!!!! (tak tak nie śmiać się proszę... tak dzisiaj wyglądam ;P )

Poniedziałek, 9 czerwca 2008 · dodano: 09.06.2008 | Komentarze 27

Dźwirzyno - Bydg :D
Polskaaa!!!! Biało - Czerwoni!!!!!! (tak tak nie śmiać się proszę... tak dzisiaj wyglądam ;P )


Wiedziałam już po wczorajszej pierwszej bramce że mam iść spać... ale jak za chwile wpadła druga to już nacisnęlam magiczny czerwony przycisk na pilocie i foch ;P

Dzisiaj dzień był długi i pełen wrażeń :D


Trasówka:
Dźwirzyno > Kołobrzeg > Kądzielno i nawrót z 11 na 163 > droga 163: > Stramnica > Dygowo > Wrzosowo > Karlino > zjazd na E28 > zjazd na 163 > Białogard > Moczyłki > Byszyno > Podborsko > Tychowo > zjazd na 169 > Bobolice > zjazd na 11 > zjazd na 25 > Biały Bór > Rzeczenica > Kołdowo > Człuchów > zjazd na 22 > Chojnice PKP <>ciapąg<> Bydgoszcz PKP > fordon.



Wczoraj wieczorem i dzisiaj rano walczyłam ze swoją psychą....
"zabierzemy Ci siodełko"
"zabiorę Cię samochodem - tak - słuchaj ojca chrzestnego" :D
"jak chcesz samochód to Ci damy co?"
:D


Ole ole ole oleeeee nie damy się, nie damy się ;))

Dźwirzyno - Chojnice - kurs baaaaaardzo przyśpieszony rozpoczęty o 7 żeby zdążyć na ciapąg o 18:29 :)
Chojnice - Bydgoszcz Gł. - tempem przyśpieszonym za 20 zł ;)
Dworzec gł. - Fordon

Jak już pisałam dzisiaj walczyłam ze sobą, by na czas zdążyć do Chojnic :) Nawet dobrze pracowało się pod presją czasu - jak dla mnie jest to sukces :D

Wyjechałam o 7, początkowo miałam jechać przez Grzybowo, ale miałąm niedokładną mapę dlatego pomknęłam na Kołobrzeg. Tam, o tej godzinie niezły ruch blachosmrodowy i dużo ludzi na ulicy. Nic dziwnego - PONIEDZIAŁEK ;p
Pierwsza (i jedyna :D ) moja gafa nawigacyjna polegała na tym, że zamiast na Białogard, pojechałam na Koszalin. Po kilku km skapłam się, że 11 to nie ten "numerek" :D
Do sklepu do Kądzielna po pysznego pączka i nawrotka :)

Obrałam właściwy kierunek i wyruszyłam w kierunku Stramnicy.
Kolekcjonerka "skarpet" nakryła kolejne cacko, tym razem niebieskie ;)


Nim się obejżałam nakręciłam 70 km :) W myślach mówiłam "śmiejcie się, śmiejcie, dam radę!!" No ba, przecież było z wiatrem :D
Jadac dalej czasami coś urzekło i trzebabyło zatrzymać się na fotkę... ale niestety zaraz pęcherz ściskało, więc jest nie za dużo fotek :D


Wjazd na drogę E28 za Karlinem, gdzie pomknęłam niecały km.




To miejsce zapamiętam do końca życia :D Chciałam depnąć z blatu i ruszyć, a tu nagle CHRUP I BRZDĘK :D No to mamy opór... znaczy się problem :D Po oględzinach okazało się że łańcuch wszedł między SZPRYCHY A KASETĘ (ta przerzutka i napęd już się nie naddaje do użytku :( )
Oj jak się radowałam, że nie urwałam haka!!
Skręcam na 169 :) :D


nie nie, nie tym razem, dzisiaj prosto :D


i to był dobry wybór! Cisnęłam 25-35km/h :D Blachosmrodów ZERO!! (Znaczy się kilka ;) ) :P
Porządna PRZERWA nr 1:)


Kilka km dalej czekala mnie niemiła niespodzianka :( Jakieś mądre głowy łatali asfalt "posiekanym asfaltem" co rozlatywało się po drodze i wbijało w moje slicki :(:(:(:(:(
ROZPACZ!! Bywało tak, że co 100 metrów zatrzymywałam się i czyściłam opony :(:(:( Nie miałam czasu na rozrywki, ale wymyśliłam, ze mądrzejsze będzie czyszczenie opon niż ryzyko kapcia i rozpruta opona. Z racji przebytej tam nerwologii foty nie będzie :D
Dalej mały fragment 11 i w kierunku na Bobolice 25'tką
Jest 13:30, a do Człuchowa 64km... dam radę??


"No jasne że dam, oby tylko mi się nic nie rozpierdzieliło...... go go go" :D
Masz Ci los, jak na zawołanie :D Dosłownie 2 sek. później spotkało mnie coś takiego :D Znaczy się najpierw musiałam tego dobre 5 minut szukać i kolejne 10 skręcać :D


Co nas nie pokona to nas wzmocni!
Dalej mały kryzys... Kolejny powerade, kolejna chałwa... mknęłam w granicach 12-40km/h gdyż teren zrobił się górzysty... na liczniku grubo ponad 130.... pytam się drogowca, gdzie ten Człuchów?? 12 km, Chojnice 13.,.. kurcze, ściemnia mi czy tak się to dłuży??
Moją maksymą na tym odcinku było "nie". "Nie dam się, NIE NIE NIE NIE NIE!!!!" I w rytm mojego "nie" pedaliłam dalej, nawet i troszkę szybciej :D


Po mocnych wrażeniach dotarłam do Chojnic :) Skręciłam na Orlen by spytać się gdzie PKP... Z godziną w zapasie popedaliłam wg wskazówek... trafiłam w ciągu 5 min :) yeahhhhhh :D
ponad 40 min do ciapągu, podjechałam na miasto po balsam po opalaniu i takie tam, ktoś musiał raczka podkarmić i podleczyć ;)

W ciapągu egzotyczne zaskoczenie - rowerzysta - sakwiarz, który stał na peronie był anglikiem ;) Jechał do Wierzchucina, Laskowic. Zwiedzał Polskę już od 4 lub 6 dni :) yeahhhhh. oczywiście ja przytnęłam komara w ciapągu ;) pozdrawiam!! :D

miły akcent ;)





Sponsorem dzisiejszego dnia był:

powerade - 7 szt :D
zakleszczony łańcuch pomiędzy szprychami a kasetą - 2 szt.
łańcuch po za korbą - 1 szt.
odpadnięte małe kółko od przerzutki :0 - 1szt O.o
szukanie kółka i pierdoł od kółka - 49238473 szt. :D
uciekanie z szosy przed Tirem i innymi wariactwami - 2 szt. (jeden nawet przeprosił ;> )
gleb: 0szt :P
wplecowiatr - 90% :D
anglicy - przystojni rowerzyści jadący na rowerową wycieczkę do PL (nie pamiętam skąd był, ale coś na B :D ) - 1szt (szkoda że nie kumałam o czym rozmawiał z jednym z podróżnych ;P )

itd itd itd
opis fotki itakie tam jak jutro zwlekę się z wyra :D a na pewno będzie co czytać i oglądać bo przygotowałam "smaczki" :D
ahoj ;)
Kategoria Całodniowe


Dane wyjazdu:
100.24 km 10.00 km teren
05:00 h 20.05 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Grzesz(cz)na Panna part III ;)

Niedziela, 1 czerwca 2008 · dodano: 01.06.2008 | Komentarze 9

Grzesz(cz)na Panna part III ;)

Dzisiaj rano padło pytanie:
-Aga, jedziesz z nami do Nakła?
-yyyyy noooooooooo - ale rowerem :P

1) Kamienna > Wyżyny > lasem na Glinkach na Piecki > Brzoza > Kobylarnia > Smolno Nowe > Nowe Dąbie > Obórznia > ŁABISZYN > droga 246: 14km lasem pachnącym konwaliami, ruch blachosmrodowy znikomy yeahhh > SZUBIN > Szubin Wieś > Grzeczna Panna ;) > Godzimierz > Samoklęski Małe > Samoklęski Duże > Stary Jarużyn > Wieszki > Paterek > Nakło n./Notecią........
2) las na Glinkach
3) standard Wyżyny > home

obmyślałam na gg strategię z Krzyśkiem ktorędy pojechać, ale jakoś mi nie podpowiedział nic a nic, więc wyszłam na balkon, wzięłam worek i sprawdziłam w którą stronę wiatr wieje :D Po 5 sekundach obserwacji wszystko było jasne - tak, jedziemy przez Grzeczną Pannę :D


Po 12'stej zwlekłam Polsona i poleciałam do sklepu napełnić 2 bidony w tym moją dawno nie używaną litrową cysternę ;) Upał nieziemski, więc jak najbardziej trafiony wybór.

Nie żałuję również, że nie zamieniłam terenowych kapcioszków, bo w lesie bardzo sucho i piaszczysto, więc dzisiaj był drifting ciąg dalszy :)

Pierwszy cel - Piecki - poraz pierwszy tam zawitałam :P (bo jak ma się pod nosem Borówno to po kiego grzyba jeździc tak daleko? :P)


Po 30 kilometrach czas na popas... ale się rozmarzyłam, te okrzyki dobiegające z plaży działały na mnie jak magnes (i magnez tyż bo ciągle się nim faszeruję;) ) :P, nie wspominając o rowerkach wodnych ja pier...... ja chcę na plażę, ja chcę się lenić, opalać, pływać, skakać, jeździć na rowerku wodnym i używać dużo dużo olejku na środku jeziora!!!!! :D


jak już zwlekłam moje myśli i ciało z tego miłego zakątka zaczęła się 100% szosa...

W Łabiszynie zastałam niespodziankę ;>
Ale 500 metrów dalej była na szczęście kolejna mostowa przeprawa przez Noteć, więc dużo nie nadrobiłam


.... a zaliczyłam centrum Łabiszyna również po raz 1.


fontanna w Łabiszynie


później piękną dopiero co odpicowaną drogą 246 i tak aż do Szubina gdzie skosztowałam lodów z maszyny :)

a później oczywiście Grze(sz)czna Panna :)


i fru do Nakła na kolejne lody ;)

i na bydgoskie Wyżyny blachosmrodem.....
by wybiegały się ze mną sierściuchy z owczarka niemieckiego rodem
później by wrócić w 36 minut do domu
i zasiąść do relacji... tylko ciiiiiichosza nie mówcie nikomu ;)

dom - Nakło - 79,79km
av ~22 km/h

+xx,xx dojazd do blachosmrodu z przekręconym licznikiem i takie tam ;)

Wyżyny z Basco - 7,56
av. ~7,xx km/h

Wyżyny - dom - 12,89
av. 21 km/h

No i jakimś fartem wyszła seta :D ale jaja :)

3-45-07 [bez jezdzenia z Basco i 1/2 drogi powrotnej do domu]
151
177
1543
5
60
33

pozdr ;)
Kategoria Całodniowe


Dane wyjazdu:
139.00 km 0.00 km teren
07:01 h 19.81 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ PIERWSZY

Czwartek, 1 maja 2008 · dodano: 01.05.2008 | Komentarze 12

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ PIERWSZY


Dąbrowa Górnicza - Prudnik...

Wielki dzień nastał bardzo wcześnie :)
Po emocjonującym śrubkowo-bagażnikowym czwartku nastał wreszcie ten piękny dzień... :D



Wycieczka zaczęła się bardzo miło, pogoda sprzyjała, nie było za zimno i pierwsze kilometry były z górki :)..... no ale żeby nie było tak RÓŻOWO... :D Kobra musiał coś zmalować ;))))
Ni stąd nizowąd obluzował mu się bagażnik i sakwy posłużyły niczym szczotka do szorowania jezdni ;)))
Ekipa budowlano-remontowa zabrała się do naprawy, a nadzór techniczny pilnie czuwał popijając herbatkę i radząc ekipie to i owo;)


Dzień ten był drugim dniem na rowerze po chorobie. O ile pierwsze kilkadziesiąt kilometrów przejechałam na lajcie, tak w drodze do Pławniowic złapał mnie totalny zgon.Żołądek zastrajkował - echo - pustka.... oj nie było lekko...

Pałacyk w Pławniowicach...


zachwiciła mnie nie tylko jego architektura, bo również...


przepiękne drzewko Magnoli :) Ah... tak romantiko :P Pierwszy raz na oczęta widziałam tak cudniuchne drzewo!!


Niestety mój żołądek nie dał za wygraną i szybko udaliśmy się kilka kilometrów dalej na pizzę do Da Grasso, o ile pizza nie pomogła, to gorąca herbatka już na pewno :) Troszkę długo trwała rekonwalescjencja, ale co nas nie pokona to nas wzmocni i ruszyliśmy w trasę :)
Czekał na nas przepiękny lasek, o jasno zielonym kolorze :) Przejeżdzając szosą czuliśmy się tacy młodzi, rześcy, zieloni ;) Z resztą widać że od razu humorek dopisuje :D


Na trasie złapał nas deszczyk. Zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym w celu wymiany furek ;) Oddaliśmy 3 biki w zamian za ścigacza dla mnie :P Cóż za uroczy gest, znaczy się kolor :D


Jeden z przystanków, a "palma" odbija jak zwykle ;)))))


Kilkanaście km przed Prudnikiem, zaczęły się delikatne podjazdy :) Mielismy już trochę w nogach tego dnia...


ale nie poddawaliśmy się o nie! :D


Widoki nadrabiały :)


W Prudniku okazało się, że w pewnym pensjonacie brakło dla nas miejsca. Monika pojeździła po okolicy, znalazła PRZECUDOWNY HOTEL (o którym więcej napiszę w następnym wpisie) :D
Uradowani ową wiadomoscią popędziliśmy jeszcze tylko poszukać herbatki i różnych % dodatków dla smakoszy na stację Statoil gdzie..... pewną Skosmaczoną Małolatę poprosili o okazanie dowodu osobistego buhahahahaha :D:D:D:D posikałyśmy się prawie co ze śmiechu :D

W pulsometrze niestety siadła bateria więc statów z pulsaka nie będzie :(:(:(
Eh, pierwszy dzień... był cudowny :D