Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16392.07 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.69 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2011

Dystans całkowity:27.29 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:24
Średnia prędkość:11.37 km/h
Maksymalna prędkość:20.36 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:27.29 km i 2h 24m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
27.29 km 0.00 km teren
02:24 h 11.37 km/h:
Maks. pr.:20.36 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do centrum odebrać "nowy" aparat od Pana Doktora :-)

Sobota, 19 lutego 2011 · dodano: 19.02.2011 | Komentarze 8

Aaaale się zmachałam!
Chodniki i pseudo ścieżki rowerowe są w fordonie w opłakanym stanie... hmmm ale jakie ścieżki? Czy ścieżką jest ta powierzchnia pod warstwą śniegu, która byc może jeszcze jest oznaczona chwiejnym pędzlem namoczonym w białej farbie? AHA! A ta druga część?
Zarówno chodnik jak i "ścieżka" są u nas nie odśnieżone... BRAWO!
Dobre 8, a nawet 9 km cisnęłam w pedały jadąc niczym po górskim kamienistym terenie. Już po 0,5 kilometra zgotowałam się na dobre a miało być tak pięknie :P
Po 5, spuściłam powietrze z opon....
Natomiast brawa dla zarządu dróg którzy odśnieżyli ścieżkę i chodnik przy ul. Kamiennej, chylę czoło w podzięce bo już nie miałam ochoty ćwiczyć więcej niekontrolowanych poślizgów i skupiać się na utrzymaniu równowagi w tych śnieżnych koleinach!
Przepraszam za ten wstęp, ale jestem po prostu zmęczona jak po 200 km hihi i muszę pomarudzić :-)
-----------------------------------------------------------------------------

Celem mojej podróży, było odebranie aparatu, który podczas wypadu nad morze w roku 2008:D klik poszedł się....... tyryryryyyy...

Naprawą sprzętu, który leżał niemalże roznegliżowany dzięki moim zgrabnym rączkom które zaglądały tu i ówdzie:D, z popsutą optyką (dzięki pięknemu lotowi w sakwie rowerowej na trasie: ręka - beton:( ), z pogubionymi śrubkami (hmmm to zwalę na odkurzacz :) ), z zerwanym przewodem od wyświetlacza LCD (moje zgrabne rączki wiele potrafią popsuć :) ) zajął się serwis aparatów cyfrowych i nie tylko SUEL.PL! Jestem bardzo zadowolona terminem realizacji i fachowym podejściem do klienta :-) klik



Jestem bardzo wdzięczna za to, gdyż życie bez kieszonkowego aparatu jest bardzo "ciężkie", a wręcz 600 gramowe i nazywa się Fujka (FUJI FinePix):P

A warunki współpracy są bardzo zachęcające :) (źródło: www.suel.pl):

"Promocje
1. W naszym serwisie wstępną identyfikację usterki i kalkulację kosztów wykonujemy bezpłatnie.
ZAPRASZAMY !
2. Dla klientów z Bydgoszczy wprowadziliśmy usługę zlecenia naprawy bez wychodzenia z domu. Naprawiony sprzęt również odwieziemy do klienta. Wszystko bez dodatkowych opłat."

Także polecam każdemu, który tak jak ja zwlekał 2 (dwa, two, II) lata z naprawą sprzętu. Obsługa jest bardzo fachowa i myślę że nie jeden sprzęt z opresji wyciągnęła :)

Z centrum miasta pojechałam na Stary Rynek (hm też centrum ;) ) zobaczyć czy na ul. Mostowej dychają jeszcze pajace, tzn. świąteczne aniołki z trąbkami bo niestety jako fordonianka nigdy w zimę nie było mi dane zobaczyć ich na żywo :(
Niestety aniołków nie było, ale goły i wesoły przechodzący rzez rzekę jak zawsze siedział na linie i fsio mu zwisało łącznie z pogodą ;)


Powrót... I like that! ;-/


W tym śniegu jak na moje warunki wydolnościowe było mi bardzo ciężko jechać, tym bardziej że miałam pod wiatr :P. Spuściłam tyle ile jeszcze mogłam z przedniego koła i w drogę.

Oficjalnie informuję, iż pierwsza "poważna" jazda w tym sezonie odbębniona :)

Nazguliński podobno jak wyszłam chciał baaaaaaardzo za mną, a nic na to nie wskazywało, bo przecież szeleczek swoich nie widział i grzecznie leżał, jak trusia :) Ale to nie podobne było do niego bo zazwyczaj rower kojarzy mu się tylko z jednym ;)
Wracając ze swojego spaceru i czując mnie na klatce, że dopiero co szłam do domu, wleciał jak perszing na moje piętro i kwiczał pod drzwiami żeby go wpuścić :D Jak mnie zobaczył to miał radochę jak by miłość swojego życia zobaczył :P :D
hehe taki zbójnik z niego kudłaty :)

Pozdrawiam wszystkich ;)

Aga.


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podpalony Kuba, chce żyć jak szczęśliwy pies...!

Sobota, 5 lutego 2011 · dodano: 05.02.2011 | Komentarze 11



Wiem jak kruche jest życie, jak łatwo przez ludzką głupotę, przypadek, doprowadzić do tego aby stało się nieszczęście. Nie chciałabym wiedzieć co ten pies czuł - wtedy kiedy... (...), przykro o tym myśleć, przykro wiedzieć, że zwierze które ufało swojemu opiekunowi zawiodło się na nim.

Dobrych kilka lat temu, kiedy moje życie toczyło się sielankowo od wakacji do wakacji, zdarzyło się coś o czym nie zapomnę nigdy. Lato, skwar nieziemski dobre 30 stopni w cieniu, przesiaduję nad stawem u koleżanek. Wychodzimy na drogę, widzimy młodego chłopaka, który coś ciągnął po ziemi... od 4 kilometrów bo tyle było od miasta na tę wieś...
był to kilku miesięczny szczeniak, nie ruszał się, nie chodził, był ciągnięty na obróżce jak szmata od podłogi... Nie reagował na bodźce z zewnątrz, pędem do niego podbiegając, biorąc go na ręce i transportując nad staw by go delikatnie ochłodzić widzę ręce ubrudzone od biegunki... Chłodziliśmy go delikatnie wodą, postawiliśmy w cieniu, zaopiekowali się nim na tyle na ile mogli rodzice koleżanek, ale wiadomo jak to na wsi - zostaw, odpocznie, napije się i jakoś to będzie... Kilka godzin później piesek podobno już chodził, ale za kilka dni zdechł. Wiem, że przepełniona wtedy smutkiem sytuacji zrobiłam dla niego tyle ile pozwalał na to mój wiek i wiedza i choć wspomnienia bolą, to wiem że drugi raz postąpiłabym tak samo bo tyle wtedy mogłam dla niego zrobić jako mały dzieciak.

Kolejna, tym bardziej już świadoma pomoc w uratowaniu psa, to transport do nowego domu - ze schroniska w Łodzi do Bydgoszczy skąd zabierała go dalej kolejna osoba - cień pewnego owczarka... Wtedy jeszcze nie miałam psa, a o tej "akcji" wiedzą już tylko nieliczni. Miał z 6 miesięcy, szczenięcy charakter, zabawy w głowie, łagodny wyraz pyska, nóżycę, w 1/3 łyse i "pachnące" schroniskiem i tułaczką ciało, a przylepa z niego była niesamowita. Pomimo zabiedzonego wyglądu, nie w sposób było się w nim nie zakochać!!! Pojechał do nowego kochającego domu nad morzem w Redzie, ktoś chciał odmienić jego los na lepszy, zająć się nim, zaopiekować i tam na pewno jest szczęśliwy. W schronisku nie miał by szans na wyleczenie...

Jeszcze kilka tygodni temu, znalazłam kilka "fantów" w domu i przeznaczyłam na pewną łysą DON'kę. Z ich sprzedaży, uzbierałam 65złotych. Niby nie dużo, ale na pół worka karmy jest.

Nie mogłam mieć nigdy psa, a zawsze kochałam je całym sercem. Dzisiaj mam Nazgula, lecz okrucieństwo ludzi tym bardziej do mnie trafia gdy myślę jak Nazgulowi nie braknie swobody, ruchu i zabawy, kontaktu z ludźmi, czesania, czyszczenia uszu, mięska i kotków na dworze ;-)
W pewnym sensie do losu zwierząt przykładają się tak zwane "pseudo-hodowle", które robią biznes na sprzedaży szczeniąt. Psy trzymane w strasznych warunkach, wycieńczone, wybiedniałe... bez selekcji hodowlanej, z ryzykiem przenoszenia WAD GENETYCZNYCH które mogą się rozwinąć już w 2 miesiącu życia lub 1,5 roku... Znam kilka przypadków kiedy trzeba było psa uśpić w szczenięcym wieku :(
Nie kupujcie nigdy psów na targowiskach, bazarach, ulicach. Dlatego jeśli chcesz pomóc zwierzakom lub chcesz mieć psa, odwiedź jakiekolwiek schronisko lub znajdź szanującą się hodowlę danej rasy zarejestrowaną w ZKwP.
Zauważcie, że "psa na łańcuch" nie sprzeda nikomu żadna dobra Hodowla. Dobra, oznacza dobrych ludzi którzy mają czerwone i ciepłe serce.

Kochani, troszczmy się o nasze zwierzaki, o te które są nasze na papierku i te które są na naszej ziemi.


///a jeśli chodzi o rowerowy wpis..... miał być ostatniego dnia stycznia, niestety mocne objawy choroby uwaliły mnie do wyra, na szczęście zdrowieję i na przyszłą niedzielę planuję rowerowanie z moim Kochanym Nazgulem.