Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16392.07 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.69 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:73.80 km (w terenie 61.00 km; 82.66%)
Czas w ruchu:06:46
Średnia prędkość:10.91 km/h
Maksymalna prędkość:32.44 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:36.90 km i 3h 23m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.00 km 40.00 km teren
05:00 h 10.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Złoto dla Zuchwałych - Lubostroń

Wtorek, 25 lutego 2014 · dodano: 25.02.2014 | Komentarze 1

Dystans i czas na oko.

Zima tego roku postanowiła odpuścić w lutym i w iście wiosennej atmosferze przystało nam błąkać się po lesie w słonecznej pogodzie. Gdyby jeszcze tylko nie ten wiatr... byłoby cudownie :).

Niestety z powodu małych problemów na trasie zresetowałam przypadkiem w środku trasy przebyty dystans, a w domu po wymianie baterii, skasowałam również i tę drugą część. ;)

Zawody naprawdę bardzo fajnie zorganizowane, trasa cudowna. Świadomie na początek ominęłam "premię górską" z Jabłowską górą w tytule - chciałam ją sobie zostawić na deser. Jednakże obiad był dość syty. ;). Szczególnie na PK 9 przejadł mi się o stokroć, czego wynikiem było krzątanie się po lesie dobrą godzinę, a może i ponad, w poszukiwaniu tego punktu. Uparciuch taki ze mnie :).

Próbowałam odtworzyć trasę w jednym z serwisów:
http://www.traseo.pl/trasa/zloto

Na starcie nie bardzo miałam pomysł w którą stronę wyruszyć. Najpierw chciałam na wschód, a ostatecznie ruszyłam zdobywać punkty na zachód.

PK14 - przepust.
W sumie to nie bardzo kierowałam się tutaj opisem punktu, bo z mapy wynikało dokładnie, że punkt leży niedaleko Noteci i nad jakims kanałem. Namierzony bezbłędnie, jednakże bez niespodzianek. W końcu pierwsza droga którą miałam zamiar dotrzeć na ten PK skończyła się po ok 150 metrach, zamieniając się w żyźnie zaorane pole :P

Na pierwszym PK - 14:


Korzystając z pięknej pogody i cudownego wmordewindu :P udałam się na:


PK 10 - początek strumienia.

Niestety coś mój wzrok nie domagał widocznie przez ten wmordewind ;) bo wybrałam wersję terenową, która chciała wyssać ze mnie moje wszelkie pokłady energii :P. Punkt namierzony idealnie.

Wyjazd z punktu na pole, przez które z prawej do lewej hulał wiatr. Nie dobrze, nie lubię wiatru, tym bardziej nie mając chustki na szyję.

PK11 - skraj lasu, słupek wysokości.
Punkt namierzony bez problemu, w niedalekiej odległości od szosy, którą bardzo lubię się poruszać ;).

PK12 - szczyt górki.
Nie wiem cóż to był za szczyt górki z tej górki, ale wybrałam opcję dojazdu jak najdłuższego asfaltem. W efekcie czego, wyprzedziłam "rywali", którzy zwiali mi dopiero co z PK11 ;).

PK15 - skraj lasu.



Tutaj niestety moja ynteligencja zawiodła. Coś mnie pokusiło i wybrałam terenowy skrót. Skrót terenowy okazał się bardzo złym wyborem, gdyż straciłam kupę cennego czau na użeraniu się z nierównościami i kilkoma miejscami z błotem, a do tego dystans nadrobiłam bo nie wypatrzyłam pewnej drogi prowadzącej w okolice punktu :P. Jak już się znalazłam na szosie, wiedziałam że "pozamiatałam" :P. Na szczyt dotarłam terenowym trochę "luźnym" podjazdem. A dlatego wydawał mi się luźny, że coś mnie kusiło aby nim nie zjeżdżać i wracać inną drogą. Szkoda tylko, że żałowałam tej decyzji, jazda przez pole kukułydzy nie jest przyjemnością ;).
Na punkcie spotykam "rywali", a za chwile podjeżdża Daniel i dowiaduję się, że punkt leży nie w tym miejscu co trzeba, ale droga którą jechałam, prowadziła idealnie na niego. Ot, leżące drzewa po wycince musiały Orgów troszkę zmylić, ale mnie to nie przeszkadzało akurat w tym wypadku... taaa... akurat w tym ;)

PK 9 - granica kultur = takiej niemocy to jeszcze nie miałam ;P
Zjazd z PK 15 okazał się być dla mnie trochę wkurzający. Pojechałam "na czuja" za innymi tym polem kukurydzy, aż dojechałam na asfaltową drogę przy PK9. Tutaj już musiałam samodzielnie się znawigować i najchętniej najwięcej jechać asfaltem i żeby nie jechać za innymi terenem :).
Niestety był to chyba niejaki "strzał w kolano", gdyż wielokrotne namierzanie się z tej samej strony na punkt kosztowało mnie kilkadziesiąt minut poszukiwań w "chaszczach" przy akompaniamencie na prawym ramieniu jakiegoś głosu "SZUKAJ!!!! Szukaj w tych chaszczach, przecież to granica kultur ma być i ta nią jest!!!" :P
Teraz wiem, że to jakiś diablik był, co nie podpowiedział, aby szukać PK od 2'óch pozostałych stron świata. Mniej więcej w tej okolicy zostało mi jeszcze nieco trochę ponad 2h do mety :( Załamka, ale punkt odnaleziony dzięki innemu zawodnikowi i telefonowio do Orga.

PK 2 - skraj rowu.
Dojazd na PK 2 to miła jazda szosą, oraz premia górska w terenie, a na dodatek znowu skończyła się miła droga. Ale najważniejsze, że na PK dotarłam idealnie :).

PK 7 - brzeg strumienia.
Cofnęłam się ponownie na szosę, pedałowanie do Łabiszyna i wio prosto na punkt.

PK 23 - wielki pień na skarpie
Z PK 7 - na skróty przez pole :). Na szosie z przeciwnej strony nadciąga Daniel, a to oznacza że jest już blisko mety na dystansie 100km :P. Docieram do interesującego mnie lasy i zgapiłam się nieco ze ścieżką "na lewo", którą za to wypatrzył....... Daniel... tak tak,ktoś tu ma w nogach żelazo..., zdążył zaliczyć 7mkę, kiedy ja byłam w połowie drogi na 23. Nie dość że się ślimaczę, to jeszcze nakrył mnie na tym, że się zgapiłam :))) W zasadzie to zmęczyłam się już i fsio niedomagało ;). Na punkt docieram z małym zgonem :)

PK 24 - ostatni - skrzyżowanie drzewo 10m na SE
Z lasu wyjeżdżam ponownie na szosę i....... mam przepiękny wmordewind. Suuuper. Jakoś turlam się do skrzyżowania, punkt odnajduję bez problemu.

Powrót na metę również bez problemu.

Ogólnie bardzo fajna imprezka.

Nawigacyjnie trasa bardo łatwa, mapa jak dla mnie była OK (niektórzy narzekali na jakość druku, ale ja akurat z tych, co nad mapą modlę się w miejscu więc to co chciałam zobaczyć to wypatrzyłam ;) ).

Pozdrowerki,
Aga.

Mapa przejazdu:
https://lh4.googleusercontent.com/-Y8wNIPt1GA4/Uwx...

puls (niecały):
5:28:09
av: 147
max: 176
kcal 3141
hz: 10% 0:33:14
fz: 51% 2:47:31
pz: 38% 2:05:39


Dane wyjazdu:
23.80 km 21.00 km teren
01:46 h 13.47 km/h:
Maks. pr.:32.44 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wlkp z Nazgulem i w miłym towarzystwie ;).

Poniedziałek, 17 lutego 2014 · dodano: 19.02.2014 | Komentarze 3

Weekend w woj. wlkp.
Niedziela to zawody psiego posłuszeństwa, a na poniedziałek krótka zimowo-wiosenna przejażdżka w towarzystwie sierściucha.

Marszewiec - Rożnowo - lasy gdzieś za Monarem - Rożnowo - Marszewiec. 

Podobno 11 czy 18 marca w Obornikach jest jakaś imprezka rowerowa - wybiera się ktoś? ;)