Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
15.62 km 16.00 km teren
01:00 h 15.62 km/h:
Maks. pr.:41.87 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Weekend :)

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 25.07.2011 | Komentarze 0

Z soboty na niedziele zawody DogTrekkingu w Kamieniu Krajeńskim... czyli to co Nazgule i Agi lubią najbardziej - orientacja w lesie :) Start o 20, finisz ok. 3 nad ranem w niezłym lipcowym mrozie po przebytych sześcio-nożnie 27km ;-)
Po południu regeneracja z Nazgulińskim ;)... oj dawno nie byliśmy razem na rowerze!
7km razem w terenie z mapą mojego lasu w łapie (musiałam dotrzeć do konkretnego miejsca w lesie żeby wrzucić psa do auta :) ) i drugie 7 - powrót samotnie szoską.

Niestety forma nie ta co kiedyś, byłam tak zajechana po nocnym dog trekkingu, że jeszcze dzisiaj w poniedziałek nie mogę dojść do siebie... life is brutal chciałoby się ale się nie może.


Nazgulowy odopczywający:


temu to tylko gilgotki w głowie zamiast patrzeć na światełko samo-wyzwalacza ;)



Pozdrowerki!


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Kujawsko-Pomorski Puchar w DogTrekkingu

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 28.07.2011 | Komentarze 2

Niegdyś Monia zasugerowała, aby wrzucać na BS moje DogTrekkingowe zmagania bo strasznie na moim blogu cisza... a oto, relacja z IV edycji Pucharu Kujawsko-Pomorskiego w DogTrekkingu na które to zawody wszystkich zapraszam :D
http://www.dogtrekking.org.pl/


Date: 23/24 lipca 2011
Time: 6h:28min,
DST: 27km :-)


ciut większa mapa:http://files.myopera.com/agenciara/albums/6782062/mapakk.jpg


Kamień Krajeński
- na miejsce startu docieramy bez przeszkód, na dodatek wreszcie kojarząc wreszcie sobie malownicze zabudowania miasteczka z jego nazwą.
Meldujemy się w Biurze, nakreślamy punkty na mapę i obieram kierunek na marsz – pójdziemy przed siebie. Łukasz nie wiele chyba patrząc na mapę chciał iść w prawo, dlatego musiałam porządnie spojrzeć na kompas aby go od tego pomysłu odwieźć ;-)))
O godzinie 20:10 ruszamy na trasę. Niektórzy biegiem, a my, ze szczekającym ze szczęścia Nazgulem gdzieś na końcu startujących. Obciach, obciach, obciach… wszystkie psy idą spokojnie tylko Nazgul ZAWSZE na startach DT drze japę, z resztą to samo robi na starcie zaprzęgu z rowerem, tylko wywalenie jęzora po za paszczę w galopie go ucisza ;-)

PK9
Idziemy zdobyć 9’tkę, idąc zauważamy że część zawodników zaczyna od skrętu na wschód idąc na 10’tkę. Próbuję zasugerować Łukaszowi aby też zacząć od 10’tki bo jest piękna przecinka prowadząca prosto na punkt, ale po szybkiej wymianie zdań, postanawiamy iść zgodnie z początkowym planem - aby po 100 razy nie przekraczać jezdni…
Przechodzimy zatem na drugą stronę jezdni i widzimy pobocze – pobocze okazuje się poboczem zarośniętym przy końcu chaszczami, co nas nie zadowoliło ;-). Skręcamy dwa razy w lewo idąc po obwodzie skraju lasu i bez problemu odnajdujemy punkt nr 9.

PK10
Z owej 9 udajemy się na 10’tkę. Dobra droga prowadzi nas bezpośrednio na nią – punkt przy najprawdziwszej stodole pełnej siana... Dookoła przepiękne widoki na jezioro Mochel.

PK7
Kolejnym punktem jest 7. Cofamy się. Droga, która prowadzi wzdłuż gospodarstwa szybko się kończy – Łukasz postanawia być wytrawnym orientatorem, prowadzi nas przez pole, później przez haszcze, jeszcze większe haszcze, błoto, jeszcze większe błoto…; jezioro błota, morze błota, ocean błota? – STOP – zawracamy do możliwie suchego lądu ;-). Decydujemy się na wycieczkę przez zboże (chyba ktoś wcześniej tędy szedł), które sięgało nam do szyi… przez moment nie widzę mojego psa a słyszę tylko coś kudłatego wesoło buszującego przede mną, i „coś” za mną, co ma ochotę na wydeptanie tajemniczych kręgów w zbożu… może innym razem ;-). Po chwili docieramy na drogę pod linią energetyczną – jest dobrze! Łatwą ręką zaliczamy 7’kę przy ambonie.

PK6
Przez chwilę wątpię w mapę (przez nagryzmolone cyferki na mapie 120,6 głupieję i myślę że skończyła nam się droga nie patrząc na to co jest przede mną ;-) ). Łukasz upewnia, że możemy dalej iść – idziemy ;-). Schodzimy z lekkiej górki, robi się coraz ciemniej i mokrzej. Natrafiamy na mega błoto… Łukasz chce iść w lewą ścieżką żeby je okrążyć, jednak ona zakręca w innym kierunku, mam dylemat i patrzę w mapę i kompas – ups… musimy iść w to błoto! :-)
Odnajduję w miarę suchy kawałek lasu i z daleka widzę ślady traktora o którym mówił Organizator na starcie… to na pewno stąd Go wyciągali :-). Napotykamy powalone drzewo, omijamy je przeskakując przez nie, o mało nie będąc stratowanym przez własnego psa :P. Po drodze znajdujemy mostek, wszystko się zgadza. Łukasz napiera do przodu i nagle error – Łukasz popsuł ;-) mostek ładując prawą nogę bodajże po biodro w dziurę :lool:. Wyglądało to nieciekawie, ale na szczęście obeszło się bez kontuzji. Nazgul napierator próbuje wciągnąć mnie na mostek, postanawiam puścić go pierwszego luzem i samej spokojnie przejść po spróchniałych deskach – udało się! :-) Natrafiamy na wąwóz… jest bardzo ciemno, ale klimatycznie. Trochę błotka, trochę kamieni, droga ciągnie się tajemniczo, wreszcie spoglądam na krokomierz i oczekujemy punktu. Po dłuuuuuższej chwili spędzonej w totalnych wąwozu ciemnicach niespodziewanie wychodzimy z niego i dopiero w lesie natrafiamy na punkt 6, jestem szczęśliwa że jeszcze na dworze nie jest tak ciemno!

PK3
Wracamy do wąwozu, jak mus to mus i tą samą drogą musimy iść na szosę, którą przecinaliśmy schodząc z 9’tki. Po drodze gadamy i droga wcale się nie dłuży, w oddali ciągle słychać biesiadną imprezę i jest mega wesoło :-). Radzimy sobie z mostkiem i powalonym drzewem, z błockiem… i po chwili… dłuższej chwili ;-) pojawia się szosa, którą przecinamy kierując się do wsi Orzełek. Wioska już dawno śpi, psy szczekają, a my mamy dopiero najlepszą część przygody przed sobą. Na końcu wsi drogi nie zgadzają mi się z tym co jest na mapie. Wg mapy, najpierw powinno być rozwidlenie, a dopiero później przecinka w lewo. W rzeczywistości najpierw jest przecinka w lewo a później rozwidlenie… postanawiam skierować się w przecinkę w lewo – i tutaj był mój błąd, wskazania kompasu pokazują że idziemy źle :). Kończy się pole kukurydzy które towarzyszy nam po prawej stronie i przez dopiero co ścięte zboże idziemy na północ. Docieramy do prawidłowej drogi. Za nami widzimy światełka laterek, które gubimy wchodząc do lasu. Droga na PK3 diabelsko się dłuży, ale nie nudzi się nam. Imprezujemy ;-), a Łukasz znajduje śniadanie – ogromną wegetariańską sowę którą ze ślinką pakuje do plecaka :).
Po długiej trasie docieramy w okolice PK3, spotykając na niej kilku zawodników… podobno szukają punktu od dobrych 15 minut. Spoglądam w mapę – punkt jest po zachodnio-południowej stronie mostka. Z daleka widzę intrygujące mnie samotne drzewo i tam kieruję się z Konkurentem z którym razem poszliśmy szukać punktu. Łukasz chyba został na mostku na pogawędce ;-) Jest punkt, 3’ka zaliczona! :)

PK2
Jak się okazało, Łukasz nie tyle co prowadził luźną rozmowę, co omawiał strategię dojścia na 2’ce zielonym szlakiem rowerowym. Szkoda tylko, że nie przeanalizowałam na mapie tego którędy chce mnie do 2’ki zaprowadzić, bo w domu zauważyłam, że była droga na skróty do 2’ki. Trochę już opadnięci z sił, czołgamy się przepięknym leśnym duktem, i idealnie trafiamy na maszt telefoniczny – pk2. Kolejny punkt PK4 na rozwidleniu dróg również idealnie namierzony, chociaż krokomierz wskazywał że zostało do niego z 50 metrów… widocznie musiałam źle odmierzyć odległość.

PK1
Zajechani życiem, kierujemy się na szosę, z której postanawiamy zdobyć 1’kę na mostku. Idziemy przez kolejną śpiącą wioseczkę – Witkowo. Podziwiam kamienną architekturę tamtejszych gospodarstw i skręcamy w las. Napotykamy jakąś dróżkę, w którą za wcześniej skręcamy – jak się później okazało był to skrót którego nie było na mapie :-) :-) Szybko się odnajdujemy i punkt odnaleziony.

PK8
Teraz już wystarczy przez 8’kę iść do mety… w oddali widzimy światełka latarek, które buszują pod słupami energii elektrycznej – jest dobrze ;-) Schodzimy z 8’ki a latarki znikają w zastraszającym tempie – ups, to już nie na nasze nogi takie tempo :). Napieramy przed siebie z prędkością żółwia. Przed nami 500 metrów dalej ktoś puszcza petardę na drogę z zabudowania, włączam latarkę i obserwuję bacznie okolicę. Ktoś wychyla się z okna strasząc mnie tym niemiłosiernie – myślałam że poleci petarda na nas… Kiedy napotykamy na rogatki KK, mamy ochotę teleportować się na metę, ale nie da rady, trzeba iść :-)
Na mecie lądujemy przed godziną 3’cią niczym robokopy którym nogi samoczynnie chodzą ;)
Kukam w nowo nabyty krokomierz, 33km – niemożliwe. Kukam drugi raz w krokomierz – znalazła się funkcja ODO – 27km…
To były pięknych 27 kilometrów! We want’s more! :-)
Aha... miałam napisać, że Łukasz tylko 9 razy spojrzał w mapę, dlatego tak dobrze nam poszło Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę... ale było mega mega świetnie

Date: 23/24 lipca 2011
Time: 6h:28min,
DST: 27km :-)

P.S. PK9 i PK11 były punktami obowiązującymi na trasie LONG, czyli w tym konkretnym wypadku 35km.

Dane wyjazdu:
28.00 km 26.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bike Orient :-)

Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 21.06.2011 | Komentarze 8

W tym roku data rajdu BikeOrient idealnie przypasowała mi do innych ciekawych rzeczy, jakie możnabyło zaliczyć w województwie łodzkim. Nie patrząc na przeciwności losu, zapakowałam rower i Nazgula w samochód i o 1:30 w piątek rano... w nocy? wyjechałam do Łodzi :-)

Stąd też weekend spędziliśmy na dużych obrotach. :-)

A o 17 w biurze jeszcze cisza... ;-)


ale tuż przed 22:00 - start trasy przygodowej 24h w piątek:




Start tras rowerowych w sobotę:)


Przed wejściem do bunkra w Konewce - zajechany duchotą i szaleńczym biegiem które sobie narzucił Nazgul :P




Co do samego rajdu... no cóz... Nazgul jako pierwszy pies w historii ;-) zaliczył swój pierwszy punkt na maratonie na orientacje BikeOrient :-P
a o to on - PK2




Nazgul przebiegł ok. 18km, (w tym ok. 3km marszu), postoje co ok. 2km, w tym kilka dość długich. Łącznie wypił 2,5 litra wody (!!!). Były by prawie dwa punkty, ale jak Nazgul wychłeptał z 2 litry wody postanowiłam zawrócić. A od kolejnego dzieliły mnie może niecałe dwa kilometry i droga obrośnięta jeżynami, co to to nie ;-)
Wyruszyłam w trasę z psem aby sobie trochę odetchnąć a nie męczyć nas oboje :).
Powiem szczerze, że bardzo przypasowała mi wybrana przez siebie trasa w terenie (szlaki rowerowe) i mimo zrobienia kilku nastu kilometrów na tegorocznym BikeOriencie bawiłam się przednio jak na stawiane sobie cele :). Mogłam przecież zostawić Nazgula w pokoju i się do kogoś podczepić, mogłam jechać sama i pozdobywać kilka punktów, mogłam... mogłam przez ostatnie 356 dni trenować do BikeOrientu i porzeźniczyć ;)... mogłam, ale wybrałam spontan i zabranie ze sobą psa żeby się totalnie polenić a przy tym dobrze pobawić :D

w drodze powrotnej:


rewelacyjne oznakowanie ścieżek rowerowych :)




odpoczynek na zimnej ziemi w cieniu drzew






Szczęście w nieszczęściu, że kiedy wróciłam na metę, zaprowadziłam Nazgula do pokoju żeby wyruszyć samodzielnie na kolejne punkty, wychodząc z ośrodka zaczęło padać i nieźle grzmotło... ja się boję burzy okrutnie także to wychłeptanie wody przez Nazgula chyba miało mnie uchronić przez zawałem serca ;-)



Po przejściu burzy i ulewy wyruszyłam zdobyć jeszcze jeden punkt (z 20 możliwych :-P ) i stwierdziłam że pojadę do Nazgula bo jak zacznę zdobywać kolejne punkty to nie wrócę przez dobre 2 godziny a po biegu w tym upale Nazgulowi na pewno będzie się chciało iść za potrzebą ;-)

uroczy PK9 nad Pilicą :)


Także w tym roku BikeOrient objechaliśmy spokojnie jak na wojnie z kilometrażem ok. 30km na 160 możliwych :ooops: :-P :-P :-P ale nie liczy się ilość ale jakość :-)

Na koniec grill


...i odpoczynek nieopodal przepięknego kościółka (sorki za krzywą fotkę ale nie mam czym jej wyprostować ;) )




Dziękuję Organizatorom za umożliwienie leniwego startu z psem, za wspaniałą imprezę i wszystkie atrakcje :-)

Do zobaczenia za rok, na VI edycji BikeOrient! :)
Kategoria BikeOrient.pl


Dane wyjazdu:
23.51 km 23.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:34.57 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kujawia XC - kibicowanie i zyciówka :D

Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 27.03.2011 | Komentarze 9

Kujawia XC - dzisiaj kibicowałam na moich ulubionych zawodach do fotografowania :D z Nazgulińskim w Myślęcinku :)

Nazgul przy okazji wybiegał swoją życiówkę - 25km/24h ;-)

zmarzliśmy niesamowicie kiedy słońce skrywało się za chmurami, a niestety dzisiejszy dzień należał do tych mocno zachmurzonych. Jakieś 5 stopni wiosną... brawo dla tych co to wymyślili ;-)

Wczoraj 3 godziny pucowałam rower :) począwszy od ramy na kolor "połyskująca i szokująca czystością biel :)", po napęd na kolor naturalnie srebrzysty, koła na kolor błyszczącej czerni i linki od przerzutek i tylnego hamulca również na kolor srebrny :). Do tego prze serwisowane kółeczka od tylnej przerzutki. W tygodniu wpadam co CR po nakrętkę do kasety, której to gwint uległ zniszczeniu dzień przed wypadem na... uwaga..... Bornholm. To była wyprawa niejako "pożegnalna" na dłuższy czas z rowerowym uzależnieniem ale wracam do świata żywych o ile czas na to pozwoli :) Spinam pośladki, coco jumbo i do przodu! Nie widzę świata bez mojego roweru!... i BS ;-) bo o Nazgulu chyba wspominać nie muszę :)
Do zobaczenia na trasie :)









Pozdrawiam :)

DZISIAJ RANO...... KAPEĆ!!!
JAK JA SOBIE POMYŚLĘ ŻE MÓJ PIES BIEGŁ PRZED ROWEREM TO MI WŁOSY DĘBA STAJĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! PIERWSZĄ PINEZKĘ W MYŚLĘCINKU ZŁAPAŁAM W OK. 2007 ROKU - CZY TE WYGŁUPY KIEDYŚ SIĘ SKOŃCZĄ??!!!!!!!!!!!!


Dane wyjazdu:
10.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Niewybiegany i kudłaty!

Niedziela, 6 marca 2011 · dodano: 06.03.2011 | Komentarze 22

Nazgul to silny pies, z odważniejszym zawodnikiem o mojej wadze ;) mógł by z dwoma łapami w tyłku pokonywać haszczaki na zawodach! ;)
Przez zimę pozapominało mu się "powoli" "lewa" "rajt"....
jedyne co pamięta to GO! :P i trochę przypomniał sobie "czekaj"..... :/
ale poćwiczymy, i damy radę! :)

Kategoria z Nazgulem :)


Dane wyjazdu:
27.29 km 0.00 km teren
02:24 h 11.37 km/h:
Maks. pr.:20.36 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do centrum odebrać "nowy" aparat od Pana Doktora :-)

Sobota, 19 lutego 2011 · dodano: 19.02.2011 | Komentarze 8

Aaaale się zmachałam!
Chodniki i pseudo ścieżki rowerowe są w fordonie w opłakanym stanie... hmmm ale jakie ścieżki? Czy ścieżką jest ta powierzchnia pod warstwą śniegu, która byc może jeszcze jest oznaczona chwiejnym pędzlem namoczonym w białej farbie? AHA! A ta druga część?
Zarówno chodnik jak i "ścieżka" są u nas nie odśnieżone... BRAWO!
Dobre 8, a nawet 9 km cisnęłam w pedały jadąc niczym po górskim kamienistym terenie. Już po 0,5 kilometra zgotowałam się na dobre a miało być tak pięknie :P
Po 5, spuściłam powietrze z opon....
Natomiast brawa dla zarządu dróg którzy odśnieżyli ścieżkę i chodnik przy ul. Kamiennej, chylę czoło w podzięce bo już nie miałam ochoty ćwiczyć więcej niekontrolowanych poślizgów i skupiać się na utrzymaniu równowagi w tych śnieżnych koleinach!
Przepraszam za ten wstęp, ale jestem po prostu zmęczona jak po 200 km hihi i muszę pomarudzić :-)
-----------------------------------------------------------------------------

Celem mojej podróży, było odebranie aparatu, który podczas wypadu nad morze w roku 2008:D klik poszedł się....... tyryryryyyy...

Naprawą sprzętu, który leżał niemalże roznegliżowany dzięki moim zgrabnym rączkom które zaglądały tu i ówdzie:D, z popsutą optyką (dzięki pięknemu lotowi w sakwie rowerowej na trasie: ręka - beton:( ), z pogubionymi śrubkami (hmmm to zwalę na odkurzacz :) ), z zerwanym przewodem od wyświetlacza LCD (moje zgrabne rączki wiele potrafią popsuć :) ) zajął się serwis aparatów cyfrowych i nie tylko SUEL.PL! Jestem bardzo zadowolona terminem realizacji i fachowym podejściem do klienta :-) klik



Jestem bardzo wdzięczna za to, gdyż życie bez kieszonkowego aparatu jest bardzo "ciężkie", a wręcz 600 gramowe i nazywa się Fujka (FUJI FinePix):P

A warunki współpracy są bardzo zachęcające :) (źródło: www.suel.pl):

"Promocje
1. W naszym serwisie wstępną identyfikację usterki i kalkulację kosztów wykonujemy bezpłatnie.
ZAPRASZAMY !
2. Dla klientów z Bydgoszczy wprowadziliśmy usługę zlecenia naprawy bez wychodzenia z domu. Naprawiony sprzęt również odwieziemy do klienta. Wszystko bez dodatkowych opłat."

Także polecam każdemu, który tak jak ja zwlekał 2 (dwa, two, II) lata z naprawą sprzętu. Obsługa jest bardzo fachowa i myślę że nie jeden sprzęt z opresji wyciągnęła :)

Z centrum miasta pojechałam na Stary Rynek (hm też centrum ;) ) zobaczyć czy na ul. Mostowej dychają jeszcze pajace, tzn. świąteczne aniołki z trąbkami bo niestety jako fordonianka nigdy w zimę nie było mi dane zobaczyć ich na żywo :(
Niestety aniołków nie było, ale goły i wesoły przechodzący rzez rzekę jak zawsze siedział na linie i fsio mu zwisało łącznie z pogodą ;)


Powrót... I like that! ;-/


W tym śniegu jak na moje warunki wydolnościowe było mi bardzo ciężko jechać, tym bardziej że miałam pod wiatr :P. Spuściłam tyle ile jeszcze mogłam z przedniego koła i w drogę.

Oficjalnie informuję, iż pierwsza "poważna" jazda w tym sezonie odbębniona :)

Nazguliński podobno jak wyszłam chciał baaaaaaardzo za mną, a nic na to nie wskazywało, bo przecież szeleczek swoich nie widział i grzecznie leżał, jak trusia :) Ale to nie podobne było do niego bo zazwyczaj rower kojarzy mu się tylko z jednym ;)
Wracając ze swojego spaceru i czując mnie na klatce, że dopiero co szłam do domu, wleciał jak perszing na moje piętro i kwiczał pod drzwiami żeby go wpuścić :D Jak mnie zobaczył to miał radochę jak by miłość swojego życia zobaczył :P :D
hehe taki zbójnik z niego kudłaty :)

Pozdrawiam wszystkich ;)

Aga.


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podpalony Kuba, chce żyć jak szczęśliwy pies...!

Sobota, 5 lutego 2011 · dodano: 05.02.2011 | Komentarze 11



Wiem jak kruche jest życie, jak łatwo przez ludzką głupotę, przypadek, doprowadzić do tego aby stało się nieszczęście. Nie chciałabym wiedzieć co ten pies czuł - wtedy kiedy... (...), przykro o tym myśleć, przykro wiedzieć, że zwierze które ufało swojemu opiekunowi zawiodło się na nim.

Dobrych kilka lat temu, kiedy moje życie toczyło się sielankowo od wakacji do wakacji, zdarzyło się coś o czym nie zapomnę nigdy. Lato, skwar nieziemski dobre 30 stopni w cieniu, przesiaduję nad stawem u koleżanek. Wychodzimy na drogę, widzimy młodego chłopaka, który coś ciągnął po ziemi... od 4 kilometrów bo tyle było od miasta na tę wieś...
był to kilku miesięczny szczeniak, nie ruszał się, nie chodził, był ciągnięty na obróżce jak szmata od podłogi... Nie reagował na bodźce z zewnątrz, pędem do niego podbiegając, biorąc go na ręce i transportując nad staw by go delikatnie ochłodzić widzę ręce ubrudzone od biegunki... Chłodziliśmy go delikatnie wodą, postawiliśmy w cieniu, zaopiekowali się nim na tyle na ile mogli rodzice koleżanek, ale wiadomo jak to na wsi - zostaw, odpocznie, napije się i jakoś to będzie... Kilka godzin później piesek podobno już chodził, ale za kilka dni zdechł. Wiem, że przepełniona wtedy smutkiem sytuacji zrobiłam dla niego tyle ile pozwalał na to mój wiek i wiedza i choć wspomnienia bolą, to wiem że drugi raz postąpiłabym tak samo bo tyle wtedy mogłam dla niego zrobić jako mały dzieciak.

Kolejna, tym bardziej już świadoma pomoc w uratowaniu psa, to transport do nowego domu - ze schroniska w Łodzi do Bydgoszczy skąd zabierała go dalej kolejna osoba - cień pewnego owczarka... Wtedy jeszcze nie miałam psa, a o tej "akcji" wiedzą już tylko nieliczni. Miał z 6 miesięcy, szczenięcy charakter, zabawy w głowie, łagodny wyraz pyska, nóżycę, w 1/3 łyse i "pachnące" schroniskiem i tułaczką ciało, a przylepa z niego była niesamowita. Pomimo zabiedzonego wyglądu, nie w sposób było się w nim nie zakochać!!! Pojechał do nowego kochającego domu nad morzem w Redzie, ktoś chciał odmienić jego los na lepszy, zająć się nim, zaopiekować i tam na pewno jest szczęśliwy. W schronisku nie miał by szans na wyleczenie...

Jeszcze kilka tygodni temu, znalazłam kilka "fantów" w domu i przeznaczyłam na pewną łysą DON'kę. Z ich sprzedaży, uzbierałam 65złotych. Niby nie dużo, ale na pół worka karmy jest.

Nie mogłam mieć nigdy psa, a zawsze kochałam je całym sercem. Dzisiaj mam Nazgula, lecz okrucieństwo ludzi tym bardziej do mnie trafia gdy myślę jak Nazgulowi nie braknie swobody, ruchu i zabawy, kontaktu z ludźmi, czesania, czyszczenia uszu, mięska i kotków na dworze ;-)
W pewnym sensie do losu zwierząt przykładają się tak zwane "pseudo-hodowle", które robią biznes na sprzedaży szczeniąt. Psy trzymane w strasznych warunkach, wycieńczone, wybiedniałe... bez selekcji hodowlanej, z ryzykiem przenoszenia WAD GENETYCZNYCH które mogą się rozwinąć już w 2 miesiącu życia lub 1,5 roku... Znam kilka przypadków kiedy trzeba było psa uśpić w szczenięcym wieku :(
Nie kupujcie nigdy psów na targowiskach, bazarach, ulicach. Dlatego jeśli chcesz pomóc zwierzakom lub chcesz mieć psa, odwiedź jakiekolwiek schronisko lub znajdź szanującą się hodowlę danej rasy zarejestrowaną w ZKwP.
Zauważcie, że "psa na łańcuch" nie sprzeda nikomu żadna dobra Hodowla. Dobra, oznacza dobrych ludzi którzy mają czerwone i ciepłe serce.

Kochani, troszczmy się o nasze zwierzaki, o te które są nasze na papierku i te które są na naszej ziemi.


///a jeśli chodzi o rowerowy wpis..... miał być ostatniego dnia stycznia, niestety mocne objawy choroby uwaliły mnie do wyra, na szczęście zdrowieję i na przyszłą niedzielę planuję rowerowanie z moim Kochanym Nazgulem.


Dane wyjazdu:
3.41 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Sezon 2011 Rozpoczęty!

Sobota, 1 stycznia 2011 · dodano: 01.01.2011 | Komentarze 14


Tradycyjnie sylwester rowerowo na swoich śmieciach










przy okazji test nowych okularników i spodni narciarskich (nie, nie od gwiazdora bo gwiazdor nie istnieje ;P ). Spodnie po małym liftingu, czyli obwiązanie prawej nogawki paskiem wypiętej z małej rowerowej sakwy (znanym też jako pasek do spodni na wyprawie do Pragi :D Sakwy Crosso są bardzo wielofunkcyjne :D ) spisały się na 6 :)


Szczęśliwego Nowego rzec by trzebabyło


ruchomy cel ;P lesze kadrowanie i znieruchomienie i byłaby niezła fotka


I tradycyjnie.........
jak co roku 37 minut po północy na BS jest 31 grudnia ;D

Pozdrawiam i... Szczęśliwego Nowego 2011!!!



Cele sportowe na sezon 2011
te rowerowe mniej lub bardziej ;) :
- BikeOrient! :-)
- 11 listopada Rajd Niepodległości,
- rozpocząć trening z psem - BikeJoring,
- wystartować w zawodach Psich Zaprzęgów,
- pozaliczać zawody na orientacje w niedziele - te rowerowe i DogTrekkingowe.

i te typowo psie:
- wystartować w zawodach Obedience (posłuszeństwo) z Nazgulem.

Cele nie sportowe:
skutecznie od uzależnić się od internetu!!!!!!!!!!!!! :-(
skutecznie od uzależnić się od internetu!!!!!!!!!!!!! :-(
skutecznie od uzależnić się od internetu!!!!!!!!!!!!! :-(
skutecznie od uzależnić się od internetu!!!!!!!!!!!!! :-(
skutecznie od uzależnić się od internetu!!!!!!!!!!!!! :-(

bo to już chyba z 8? rok leci, a walka z tym badziewiem po tylu wspaniałych doświadczeniach, znajomościach, przygodach to wieczne "efekty jojo"... jest beznadziejnie!


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wesołych ;)

Piątek, 24 grudnia 2010 · dodano: 24.12.2010 | Komentarze 3

Miałam dzisiaj wyjść na rower... ale co się odwlecze to nie uciecze :P ;)

Wesołych i dużo rowerowych prezentów dla wszystkich!



Dane wyjazdu:
16.62 km 16.62 km teren
01:15 h 13.30 km/h:
Maks. pr.:29.29 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

z N

Niedziela, 21 listopada 2010 · dodano: 21.11.2010 | Komentarze 2

Dom - dolina śmierci - czarny szlak na Jarużyn - Osielsko - dom.

Jutro Nazgul kończy rok i pięć miesięcy... już rok i pięć miesięcy, a znam go jakby był zawsze ze mną, zawsze razem, nierozłączni i dla siebie! Ot Przewodnik i jego Pies.





moja morducha najwspanialsza z najwspanialszych!!!


pozdr,
Aga.
Kategoria z Nazgulem :)