Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
36.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

IV OTWARTE MISTRZOSTWA BYDGOSZCZ - THULE CUP 2009

Niedziela, 21 czerwca 2009 · dodano: 21.06.2009 | Komentarze 23

jestem wieśniakiem mów mi Elvis
fajnym cieniasem mów mi Elvis
super cykorem mów mi Elvis
jestem potworem ;P


No tak, jeżeli ktoś jest obdarzony takim talentem jak ja, to ma super fajną przygodę na pobudkę...
Wchodzę sobie rano do kuchni, rodzina robi już sobie śniadanie. Jak codzień, sięgam po jakieś jogurcicho, ryż czy cokolwiek do zjedzenia. Wyjmuję z lodówki najlepszy - ryż z toffi - tylko jeden był w sklepie :) Otwieram wieczko - wkladam na 20 sekund do mikrofalówki... i rozpędzam się do mojego pokoju po łyżeczkę by ją umyć... Wracam, i co widzę? Mój ryż z polewą toffi SIĘ PALI!!!!!! Skandal!!!
Szybka akcja wyciągnięcia i pod wodę - mój pyszny ryż! ;-P
Sprawcą domowego pożaru było... niedokładne otworzenie wieczka ;/ Paskudstwo było tak mocno z jednej strony przygrzane, że po prostu nawet nie skumałam że może te 2 centymetry kwadratowe w czymś przeszkadzać. Nie skumałam tego z włożeniem do mikrofali, bo zawsze wszystko dokładnie obdzieram, a teraz jakoś nie wiem... nie rzuciło mi się w moje zaspane oczy to ustrojstwo ;P
No nic, po ognistym poranku, bez zjedzonego ulubionego ryżu, zabrałam się za zwijanie się na imprezkę jaką były mistrzostwa bydg. Thule Cup. Mialam nadzieję że wystartuję, pojechałam na traskę, ale po jakimś czasie stwierdziłam że to nie dl amnie ;)
Nie jestem kaskaderem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;-(((((
Przy okazji, poznałam new bikestatowicza Pichulca, który mnie w terenie załamywał swoimi "nie-umiejętnościami" i w ogóle jestem jakiś ewidentny przykład na to, że po prostu mam za dużą wyobraźnię żeby uprawiać XC :P:p:P

Dwa bałwany które na nas charczały ;P To pewnie te same, które 2 lata temu chciały ukraść mi rower :P:P


Sesja w lesie






Do biegu, gotowi, start ;)


Jeden z największych hardcorów na trasie!!!!!!!!!!!!!!! Uwierzcie bądź nie, ale nawet dziewczyny po tym zjeźdżały O.o









Ta sesyjka bardzo przypadła mi do gustu :)




Szkoda pędziwiatr :D


Kita pędziwiatr :D




Akita Amerykańska - przesympatyczna Ratowniczka ;) Na nie-szczęscie nie musiała nikogo lizać - cucić ;)


wielce misiasta :) Siersciuche miała tak mięciutką że mogłoby się ją głaskać i głaskać... :)))))))))))))))))









Dekorowanie zwycięzców przez naszego Olimpijczyka Marka Leśniewskiego :)


mastersi bodajże :)


Najstarszy uczestnik - rocznik 1953 :) Pierwszy i ostatni w swojej kategorii wiekowej :)


zwycięska uczelnia


Na koniec polecieliśmy jeszcze wszamać kebaba wege na powitaniu wakacji na Różopolu i szoską od Zamczyska do domu. Ostatnio często wracam terenem wzdłóz doliny śmierci - lubię się masakrować przez tamtejsze pola i piaski i zjeżdżać z tamtejszych pagórków - to takie przygotowanie psycho-fizyczne do BO ;)

Pozdrawiam ;)

LINK DO PEŁNEJ GALERII ZDJĘĆ NA PICASSIE:
http://picasaweb.google.com/agenciara69/IVOtwarteMistrzostwaBydgoszczy#

Dane wyjazdu:
24.69 km 0.00 km teren
01:27 h 17.03 km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Lubię Żołędziówkę... pokonywać z buta ;)

Piątek, 19 czerwca 2009 · dodano: 19.06.2009 | Komentarze 0

Dzisiaj przez Bydgoszcz przeszła straszliwa ulewa, niemalże taka, jaką kiedyś przeżywałam w DG z Moniką... wielce współczułam wszystkim rowerzystom, których obserwowałam z zaparkowanego samochodu - nie dało się jechać, wycieraczki nie nadążały odbierać wody, a przednia szyba jak później się spostrzegłam poprzez ekspresowe zaparowanie dodatkowo ograniczyła widoczność! Podobno w Oplach tak jest, że przednia szyba lubi parować, nie wiem, nie znam się, ale nim się skapnęłam że to para ujechałam kilkaset metrów w tych ekstremalnych warunkach z oczami przy szybie ;) hehehe człowiek uczy się całe życie ;)
Wreszcie moglam sobie "legalnie" pojeździć po kałużach.... lubię w taką pogodę jeździć blachosmrodem ;)
NO ale że jest to blog rowerowy, to napiszę, że dzisiaj odebralam dwa plakaty promujący wielką masę krytyczną w Bydgosczy, która 27 czerwca przejedzie przez nasze miasto pod eskortą policji. Jej hasło to "bezpieczne wakacje". Przy okazji z Wab'em pojeździliśmy po myślęcinku, zjechałam z dwóch, a nawet 3 górek przed którymi zastanawiałam się 3 razy - zjechać, czy nie ;) Ale do 4 razy sztuka i z żołędziówki zrezygnowałam "na pierwszym drzewie", czyli dojeżdżając do niego i schodząc z roweru ;P Ja nei wiem jak to jest... po gorach lubię po kamolcach jeździć (ale na niezbyt stromych zjazdach), a tutaj boję się zjechać z żołędziówki... wszystkie kobit na wyścigach z niej zjeżdzają... tylko nie ja ;/ musi mi sie kiedyś udać, musi!! (wmawiam to sobie teraz, tylko na blogu, bo na żywo mówię że "nie", nie dosc że cykor, to jeszcze blogowa ściemniara ;) hehe)

Dzisiaj oficjalnie pękł tysiak w tym roku ;) Powiem szczerze, jest to masakryczny wynik, ale NIESTETY się tym nie przejmuję. Przeez ten tysiak było kilka bardzo fajnych wypadów "w dechę", szczególnie Zlot i pobyt u moich Miłych Wrocławian, w sumie fajnie przejechany tysiak ;)

moglo by być ich więcej, ale jest wiele powodów dlaczego tak nie jest - trudno. ;P

POZDRAWIAM!
Kategoria T jak terenowe


Dane wyjazdu:
81.41 km 6.00 km teren
03:38 h 22.41 km/h:
Maks. pr.:41.77 km/h
Temperatura:
HR max:190 ( 97%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kwieciste manewry między chmurami, burzą i kałużami ;-)

Czwartek, 11 czerwca 2009 · dodano: 11.06.2009 | Komentarze 1

Zaplanowana niegdyś wycieczka Serock - Pruszcz została zrealizowana w dniu dzisiejszym :) O 11 godzinie w Myślęcinku stawiły się takie osoby jak: Wab i... i ja ;-P
Popedałowaliśmy zatem w stronę Pruszcza przez Niemcz, spotykając po drodze kolegę, niestety nie miał czasu :P Procesji tez kilka było i jakoś tak brakowało w koło maków na łące ;-)

foty BY WAB :-)


Ciemne chmury balansowały dzisiaj na słonecznym niebie, początkowo delikatnie, z czasem zataczając coraz szersze kręgi :)

Kościółek w Serocku pw. Matki Bożej Różańcowej




bikestatowo w Serocku


Jechaliśmy przepiękną aleją dębową między Serockiem a Łowinem - polecam!!


aleja dębowa


Pruszcz nie wywarł na mnie jakiegoś większego wrażenia, jedynie co mi się tam podobało to dworzec ;-)
dalej na Wałdowo i Zbrachlin, gdzie dorwaliśmy czynną stację benzynową... ojj jedyna na trasie, dzięki niej mnie nie zasuszyło (od środka bo od zewnątrz bywało różnie ;D )

Cudny stary kościółek na trasie Zbrachlin - Topolno - wejście



zawijasy


oto i on od strony szosy



Jako że przez te miejscowości nie powinniśmy wg planu jechać - wylądowaliśmy w Topolnie - tam - dorwały nas pierwszy raz w dniu dzisiejszym chmury :P Mimo wielkiej nadziei Witka że nas nie zlapią zaczęło padać - ale przecież wcale nie padało eee tam tak nam się chyba wydawaaaało hehe ;-)

ciemne chmury? ee gdzie tam ;)


Chwile jednak schroniliśmy się na drzewiastej alei, no bo przecież jeśli "rzeczywiście pada" to sobie chwilke postoimy co nie ;-) ;-) ;-)
W sumie ciągle dzisiaj mieliśmy z wiatrem, no.. prawie zawsze ;)
Pierwszy raz w życiu jechałam w odwrotnej kolejności rundkę Rudki, Grabowo, pierwszy raz wspinałam się na serpentynkę w Kozielcu. Tam już obmyślaliśmy strategie działania czyli jak się wbić pomiędzy dwie chmury ;D Mniej więcej się to udało... no tak troszkę ;-) Deszcz nas dorwał gdzieś w Hutnej Wsi i niestety brakowało już mi sił jechać szybciej... na szczęście po jakiś 1,5-2 km odnalazł się przystanek PKS (przy jaskini Bajka) i tam sobie przeczekaliśmy złośliwość matki natury ;)





Niebo stawało sie coraz to jaśniejsze i po ok 20 minutach mogliśmy ruszyć na Strzelce Górne i Jarużyn.

oo chyba przestaje padac


W Jarużynie poszerzyli wreszcie dość konkretnie drogę - super! Wreszcie żadne auto nie będzie mnie spychało na dziury. Później lasem - czarnym szlakiem, było troszkę kałuż i w ogóle super - na Zamczysko. Tam pożeganie i każdy śmignął w swoją stronę.
Było szybko, fajnie i logistycznie z uwagi na balansowanie między chmurami :)
w domu klapłam się spać - spałam jak zabita ;D
Pozdrawiam ;)

opisy zlotu forumrowerowe.org i lansie po Wrocławiu JUZ JEST!!

3:35:20
157
190 ;P
4424
4% 0:10:03
17& 0:37:28
76% 2:45:08
Kategoria T jak terenowe


Dane wyjazdu:
2.95 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

WrocLOVE dzien III - Bydgoszcz

Wtorek, 9 czerwca 2009 · dodano: 09.06.2009 | Komentarze 6

WrocLOVE dzien 3
Dzisiaj spalismy niemal do 10, oj dawno tak nie bylo;) Po wczorajszym rzezniczeniu nawet dalam sie skusic na zdrade micha:P chociaz fizycznie jest ok, to z sakwami wydaje mi sie z deka ciezko;) W planach mielismy pojscie do ZOO i tak tez uczynilismy:) Czas mijal szybko - za szybko ;) W przesympatycznym towarzystwie Wioli i Asi zajzelismy w paszcze hipopotamowi, czy tez obserwowalismy porzadkujace ogrodek kapucynki:) Tygrysy klapnely w cieniu, niedzwiedz brunatny przeszedl na diete kapusciana (wegetarianska! :D ) a karaluch samobojca zwiedzal zoo bez biletu:P

Ludzie!! Dawać paluszki, jesteśmy głodni!!


nam też żałują paluszków... zaledwie jedna marchewka i co Ty na to koźle??


jeszcze nie teraz, ale juz niedługo za mną zatęsknicie... dobre żarcie i Pacanów czeka!


ja tu zostaję... motylem byłem, jestem i nie chce utyć!


ehhh.... doprawdy nie wiem jak to się stało... jeszcze przed wczoraj jeździłem po górach a dzisiaj co to ma być?!?!


misiek zamknij ten dziób i wstawaj, idziemy robić kebab!


kebab?! a zostawicie mi bułkę, co??


ha, ha, ha weźcie zejdźcie na ziemie i chodźcie się opalać!


i raz i dwa i trzy i trójkącik!
(hymn Zlotu ;D "Szły sobie słonie, zielone słonie... każdy kokardkę miał na ogoonie" ;D )


oj, zachowujecie się jak zwierzęta!! a ludzie?? pfff myślą że ja taki glupi i pozuje jak myśliciel..., tymczasem kiedyś wykorzystam moment i stąd uciekne by zagładzić świat!!!


no to stary, ja się zakamufluję i będę udawać jeżozwierza :P


no to Wy tu obmyślajcie, a ja poleżę i poczekam na jakiegoś tłuściutkiego przedszkolaka, głodny się zrobiłem jak mi o kebabie gadaliście ;D


ehh dajcie spokój... bo jeszcze ta czerwonowłosa to usłyszy, podobno ma coś wspólnego z lwicą i zadaje się z misiem!


the end ;P

Czas naglil, niestety lwa nie bylo nam dane obejzec bo braklo czasu :((
Zatem pozegnania nastal czas. :((

Na dworcu PKP we Wro, kręcili jakieś scenki :)


aktorka podobna do Liszowskiej po lightowaniu gramów i cieniowaniu ;-)



Serdecznie dziekuje za super aktywny wypoczynek, w imieniu niezjedzonej szynki, cebulki, cukru w herbacie i nie wypitej kawy ;-)
DZIEKUJE ZA PAMIEC, I GOSCINE!

ciag dalszy relacji i fotek pozniej:)

Dane wyjazdu:
122.71 km 15.00 km teren
06:40 h 18.41 km/h:
Maks. pr.:34.16 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

WrocLOVE dzien II

Poniedziałek, 8 czerwca 2009 · dodano: 13.06.2009 | Komentarze 6

opisy ukończone patrz -> Zlot forumrowerowe.org oraz WrocLOVE 2009 :)

Czas przejazdu "na oko",

Dzisiaj przed pracą Cześka przejechaliśmy się asfalcikiem w kierunku na Blizanowice, oraz pojeździliśmy sobie wałami.


Kolejnym punktem dzisiejszego dnia była przejaźdżka z Piotrkiem - Młynarzem, z którym również ostatni raz widieliśmy się koopę lat temu! Tak to jest, że tak daleko mieszkam i na wielu imprezach nie bywam prócz bikestatowego bikeorientu :P
Czesiek zatem odholował mnie pod Instytut Niskich Temperatur (tak bynajmniej pisze Piotrek u siebie na blogu ;) ), któregoż to pilnuje Pannica z wielkimi kolanami ze swoim chłopem ;)
a niech będzie chociaż raz od tyłu! :P


Czekajac na Piotrka zakręciłam ze dwie pętelki i spotkałam małego koziołko-jelonka ;D który uciekał przed obiektywem


niestety trudy zlotu, deszcz i moja wysokość zapominalskość zapomniała przesmarować łańcuch, który nieźle to sobie jeździł po ślimaku w uszach ;)
Na szczęscie Piotrek wybawca skołował trochę tego cudownego specyfiku i zabraliśmy się za serwisowanie rowerów ja - smarowanie, a Piotrek regulacje hamulca ;) Troche sobie poeksperymentowaliśmy, ale udało się wykonać obie czynności hehehe uff a ile zachodu przy tym było i moich nowatorskich pomysłów to lepiej nie pytać ;)

Razem z Mlynarzem popędziliśmy zatem w kierunku wyspy Opatowickiej...
a tam... przemiły widok :) również słynne Cześkowe łabędzie :)


widoczek


i tak oto rozmawiając i poginając przed siebie dojechaliśmy do...... Siechnic podobno ;)



Cześki rządzą! :D


kolejna moja durna mina ;P ---------śluza w...???---- (1)


nie ma Mlynarza bez... ;)


pogadaliśmy sobie o wszystkim i o niczym, trochę o stylu życia Wrocławkich studentach (hehe ;D) trochę o wyprawach przed i za - nami i czas szybko mijał w tak sympatycznym towarzystwie :)

na szczęście Piotrek wymyślił świetną traskę w terenie - oj tak, teraz zaspokoiłam mój niedosyt i Wrocław i okolice poznałam ze strony urbanizacyjnej oraz naturalnej ;)


tyle jeździliśmy w terenie, że aż ślimaki zaczęły mylić nasze rowery z podłożem ;)

buhaha nie wiem czy ktoś to zauważył... ale zez tego ślimaka jest genialny ;D


szybki jak błyskawica :)


ŚLUZA W RATOWICACH ;D


piff paff poddajcie się Wrocławianie, zabieram Wam wszystkie ścieżki rowerowe do Bydg. ;) - ratowicki jazz


widoczek z jazzu


się chyba zgapiłam na to co Piotrek robił i fotek dobrych nie porobiłam hehehe



a na cześć Białego Micha rozpierała go energia ;-) ;-) ;-)


spowrotem cisnęliśmy już sobie a to asfalcikiem, a to wałami - naprawdę we Wro są świetne trasy do jeźdżenia - wspominałam już coś o tym? ;)
Niestety podoga coś się już zaczęła psuć...

rozstaliśmy się pod Instytutem i powróciłam do zwiedzania okolic z Cześkiem... :)
niestety po tym ciśnięciu trochę mnie siły opuściły, a raczej wiara w swoje siły, ale w sumie jeszcze było ok i pojeździliśmy sobie jeszcze trochę, np. pojechaliśmy do........


hmmm no gdzie by tu...??



do LEŚNICY! :)


bardzo ladny pałacyk


pokarmiliśmy kaczuchy...


a spowrotem doznałam niesamowitego blokerskiego optymizmu ;-) szczęściarze mieszkają w tych blokach ehhehehe ;D


zbędne błotne gramy


w między czasie do domu zjechały z imprezki Wiola i Asia i popędziliśmy w te pędy żeby mieć jeszcze trochę czasu na pogaduchy ;) I wtedy chyba wyszedł na wierzch mój charakterek - że uparciuch straszny jestem ;-)) no tak to jest, każdy żyje swoim stylem życia i zawsze różnice się uwidoczniają, począwszy od jadłospisu ale taka już kolej rzeczy i da się z tym żyć hehe ;)

Tym razem, jako że kolejny dzień zapowiadał się jako nierowerowy, dane było sobie pospać 10 godzin yeeeahhhh :):):)

Pozdrowienia dla wszystkich i dla Asi za to że mnie jednak ocaliła przed spadnieciem z kanapy ;-) ;-) hehehe było super!

1 część z Piotrkiem ok. 60km, av. ~21-22km/h
2 część z Cześkiem ok 60km. av. ~18-19km/h

Dane wyjazdu:
60.47 km 0.00 km teren
03:55 h 15.44 km/h:
Maks. pr.:51.14 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

GÓRY SOWIE & WrocLOVE

Niedziela, 7 czerwca 2009 · dodano: 07.06.2009 | Komentarze 2

Powrót z gór sowich & jazda po WRO :)
Niedziela - dzisiaj z ekipą zaplanowaliśmy powrót ze zlotu.
Pożegnanie z szaszłykiem, ostatnie miziance w stołówce ;(((


Dość pokaźną grupą udaliśmy się zatem do Wałbrzycha...
Najpierw trzebabyło zjechać ze "ściany płaczu", niektórzy poczuli swąd spalonych tarczówek, a co ja miałam ze sakwami powiedzieć? :P ....avidy dały radę!
nie powiem... z górki jechalo się z sakwami lepiej niż pod górkę hehe :P Roksana mimo kontuzji, dzięki wsparciu chłopaków (którzy holowali się przyssani do jej ramienia ;-)))) ) rzeźniczyła na trasie powrotnej :) Spotkaliśmy na trasie konio-krowę, czyli konia w biało-czarne ciapki, szkoda że nie sfociłam tego wybryku natury ;)
Wałbrzych niestety nie jest urokliwym miastem, zaniedbany, a w pobliżu dworca jedynie zagazowana dymem tytoniowym knajpka z fast-foodami - ochyda! kupiliśmy sobie zatem prowiant w żabce ;P
W pociągu okazało się, że przesiadka Roksany i spółki na którą się czaili może nie wypalić, więc trzeba było wziąć w obroty konduktora o długich siwych włosach, urody pewnego satyryka-kioskarza ;) ale udało się go przekonać o poinformowaniu tamtego pociągu o nas... teraz pozostało nam ślęczenie 2 godziny między przedziałami z rowerami - miodnie!

We Wrocławiu przesiadka, tam też czekał już na mnie Gwiazdor pobytu we Wro czyli Czesiek zwany legendarnie Czesław III ;-)
Pożegnałam się z ekipią i ruszyliśmy na podbój Wrocławia!! :-)

p.s. proszę mnie poprawić jeśli źle opisałam fotki ;-)

na pierwszy ogień przejechaliśmy przez Most Grunwaldzki...


po czym zajechaliśmy pod Halę Stulecia... nowe fontanny :)


a ruch tam jak w Paryżu na wsi!! szok, jaki ten Wrocław zaludniony!! ;)


no to nie będę inna ;)


tuż przy Hali Stulecia znajduje się słynna Iglica - charakterystyczny stalowy słup wysokości 96 metrów ustawiony 3 lipca 1948 ;)


od tej pory Czesiek pozytywnie mnie zaskakiwał i aparat wedle rad po prostu nie był chowany ;) Oj nie byłam przygotowana na takie wrażenia....... :)

Pojechaliśmy zatem miastem nad Odrę - wizytówkę bikestatowych Wrocławian ;) To przecież dzięki Odrze zachwycały nas zdjęcia pięknych mostów, jazzów i zachodów słońca :)



miło widzieć most na własne oczęta :) Most Bartoszowicki - podobno najwęższy we Wrocławiu :)


widok z profilu


śluza


kolejny z najsłynniejszych mostów - Most Milenijny, którym to miałam przyjemność przejeżdżać kilka razy :)


barki...


a teraz uwaga... od tej pory zaczęły się mocne wrażenia :)
Uniwersytet Wrocławski - marzenie każdego Polaka tfu... bikestatowicza ;)


nówka tramwaj i UW


UW again :)


klimaciarskie drzewko przed UW


KLIMACIARSKA BIKERKA!! Studenci wroclawscy to naprawdę wyluzowani ludzie! szkoda że do nas taki styl życia nie doszedł... :(





była miss bikestats, to teraz czas na mystera ;)


wkraczamy na Stary Rynek... powolutkuuu


by zza zakretu dostrzec urok zabytkowych kolorowych kamieniczek - cóż za blask średniowiecza!


dobra fucha nie jest zła :)


prawie jak w Pradze!!!



fontanna

i na tle kamieniczek


dorwałam nawet Krasnala ;) ale czego symbolem jest to nie wiem... ;>


pomnik Aleksandra Fredro


kolejny symbol Wroclawia - Stary Ratusz, którego budowa rozpoczęła się od 1299 roku



wystawa... Wrocław niegdyś...


oj po tylu wrażeniach trzebabyło się orzeźwić ;-)


Ostrów Tumski nad Odrą... niesamowicie romantyczne miejsce... :)




można się napawac takimi widokami wśród zachodzącego słońca...


------------ nie pamiętam----------------


Katedra Św. Jana Chrzciciela to największa ikona miasta Wrocławia widziana prawie z każdego zakątka miasta. Ta gotycka bazylika o wysokości 91 m i długości 68 m jest dotychczas najwyższą budowlą Wrocławia. Przepiękna budowla kryje w swoich wnętrzach wiele znakomitych zabytków, śladów historii: ołtarz, Kaplica Zmartwychstania, płyta nagrobna biskupa wrocławskiego Władysława, figura NMP a Dzieciątkiem, Kaplica Najświętszego Sakramentu, Kaplica Św. Jana Chrzciciela, Kaplica Św. Kazimierza Jagielończyka, Kaplica Mariacka, KapliŚw. Jadwigi Śląskiej, Kaplica Św. Józefa, Kaplica Św. Elżbiety, Kaplica Elektorska.




mnogość atrakcji, oraz ścieżek rowerowych wywarło na mnie ogromne wrażenie... Wroclawianie... jesteście szczęściarzami! Koło północy zakończył się ten piękny dzień a moc atrakcji została przeniesiona na dzień kolejny.

Pragnę podziękować Cześkowi za super wypad! :-)

Dane wyjazdu:
48.11 km 0.00 km teren
04:00 h 12.03 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

I Zlot forumrowerowe.org - Gory Sowie! dzien II

Sobota, 6 czerwca 2009 · dodano: 12.06.2009 | Komentarze 2

Pobudka o godzinie... wczesnoporannej ;) Pierwsza śniadaniowa bułka i dalej spać. Szykowal się przecież całodniowy wypad w góry :) Wstaliśmy na dobre koło 7 godziny, wszamałam mój pudding ryżowy żbunkrowany na specjalną okazję - tak, to ten sprezentowany pod choinkę ;) Całe 640 gram postawiło mnie na nogi i byłam gotowa do odjazdu ;D

Nie śpimy i zwiedzamy okolice - 7 rano :D


allleluuujaaaaaaa świeże górskie powietrze, jakieś 10 stopni - to jest to!!! ]:->


śniadanko :)


koło 10'tej wyjazd na trasę - schronisko Orzeł - kierunek Sowa... dalszy schemat trasy niezapamiętany ;D


Szaszłyk i Xanagaz... szaszlyk towarzyszył nam wszędzie - przy ognisku, przed schroniskiem, w jadalni... fajny kot, chyba nie ma takiej osoby która nie ma z nim zdjęcia ;-)


no to piona! na drogę ;-) //made in szaszłyk ;-)


i polecieliśmy w drogę na szczyt Sowy - Wielka Sowa - 1014,8 m n.p.m.

hmmm chyba pieszym szlakiem nie bałdzo da się jechać ;) ojj ciepło się mi zrobilo ;)


dawamy pod górę... po kamolcach... byli i tacy co bokiem wjeźdżali :)


cicha woda ;)


yeahhh po kilkudziesięciu minutach Wielka Sowa zdobyta!
pamiątkowe zdjęcie


no to lecimy dalej


chwila dla fotoreporterów


na kolejnym punkcie przystankowym rozdzieliliśmy się na dwie grupy. nabijaczy kilometrów i tych turystycznych. wiadomo do jakiej się przyssałam ;) skądś te foty się znalazły ;)

medytacje kto z kim jedzie


my zostajemy na turystycznej :)


humory dopisywały :)




ooo i nawet ja się załapałam ;) foty by xanagaz


tu się fajnie zjeźdżało, cud miód malina!


strumyczki najbardziej kocham w górach, zaraz po kamolkach i trasach rowerowych ;)


strumyczek again


Xanagaz wpadl na super świetny pomysł by zjechać z mało powiedzianej stromej górki... i się udało ;) ale filmik wrzuce później, brawo za odwagę :)

pol-uję ;)



inni tyż polują ;)


rowerowa panorama


później jechaliśmy przez pole, a następnie czekał nas techniczny zjazd po kamolcach... niestety, Kubusiowa doznała urazu nogi, więc musiała zostać odcholowana blachosmrodkiem do schroniska. posiedzieliśmy z nią na transport, mięśniorki się zastoily, pierwsze kilometry po pół godzinnej przerwie to była tragedia, szczególnie pod górę :P
ale daliśmy radę ;)

w oczekiwaniu na ekipę -coś długo nie nadjeżdżali to pstrykałam foty... a ekipa siedziała i zmieniała kapciochy, a Roksana masowała obolałą nogę...


pierwszy kilometr i znowu przystanek ;D


później singel track.... momentami mało przejezdny ;)


i szybki zjazd... (ale tym na foto nie zjeźdżaliśmy ;) ) a na końcu zjazdu.........................



szlaban!!!! niestety, chłopaki troszkę pocisnęli i mimo wszędobylskiego wrzasku "uwaga szlaban!!!" niektórzy zamiast wcisnąć hample jeszcze mnie wyprzedzali :(( niestety, zanim dojechałam, już jeden "zawodnik" leżal pod szlabanem - groźnie to wyglądało - utrata przytomności, ale po kilku chwilach się pozbierał i mogliśmy jechać dalej - na szczęście uff!

pechowy szlaban



tama :)


widok z tamy w dół


na zamek niestety już nie mieliśmy sił jechać :( ale byli i tacy co mieli ochotę... cieniasy asfaltówką pognały do schroniska :P


w drodze do schroniska, wyprzedził mnie biegacz - nasz forumowy kolega z single speedem ;) skasowana przerzutka, hak i coś tam jeszcze hehe pechowiec ;)

w schronisku wzieliśmy cieplutki prysznic, na ognisko nie było już szans gdyż ciągle padało. siedzieliśmy zatem na dole w "restauracji", później było losowanie nagród na którym już wymiękałam i oczy się same zamykały ;) wygrałam... koszule nocną, czyli męską koszulę w rozmiarze M - wystarczy dla mnie hehehe ;D
do północy siedzieliśmy na schodach między 1 a 2 piętrem i rozkręcaliśmy imprezę ;) później przenieśliśmy się na chwilę do naszego pokoju i... poszliśmy spać :) rano przeciez trzebabyło zbierać się na drogę powrotną ;((
ale i tak było super zawadiacko ;D


statów z pulsometra nie będzie... bo zapomnialam je zapisać :-((( k***

kolejne relacje w toku ;-)

Dane wyjazdu:
35.46 km 0.00 km teren
03:03 h 11.63 km/h:
Maks. pr.:43.41 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

I Zlot forumrowerowe.org > Gory Sowie!

Piątek, 5 czerwca 2009 · dodano: 09.06.2009 | Komentarze 0

Kolejny zlot przedemna, caly wieczor nie spalam, a 30 minut po polnocy byl pociag... zapakowalam graty do Kajtka i w droge na PKP :) Noc zimna bardzo, pociag podjechal, ni stad nizowad widze nadlatujacego Iwan'a ktory zabral mi rame, kola weszly przez okna podane do Zlotowiczy :) Atmosfera w ciapagu byla juz bardzo rozgrzewajaca :D Male rowerowo ciapagowe centrum zlotowiczy-rowery byly wszedzie!
;D




Zabralismy sie za tuning rowerow....
troche pospalismy ;D


I po 7,5h dojechalismy do Walbrzycha:) W Walbrzychu niespodzianka-Roksana zlapala kapcia, rozwalila wentyl i pompke;) w tym czasie dojechal do nas Miciu22 :) Razem popedalowalismy do schroniska, pogoda bardzo w kratke. Na zjazdach zimno-na podjazdach zar ;) Chlopaki wymyslili nam rzeznicza ponad 30km trase ;P miało być lajtowo i najkrótszą trasą, a tymczasem skakaliśmy po wysokościach jak konik polny - raz na górze, raz na dole...
mimo wszystko humory dopisywało! a jak!



na jednym z ostatnich wzgórz zapoznaliśmy się z tamtejszymi lokalsami hehehe :P


chłopaki na dualach troszkę nie dawali rady pod te górki więc postanowiliśmy (a ja wykonałam :D ) ułożyć im strzałki w postaci skórek od bananów i krzaczorów ;-) od razu wiedzieli gdzie jechać ;D

chwile jechałam samotnie, między "ucieczką" a chłopakami na dualowcach. W drodze pod górkę, spotkałam Roksanę i tak razem rzeźniczyłyśmy podjazd. Rozpadało się, robiło się troszkę zimniej, było dość hardcorowo. Kilka km przed schroniskiem podjechał samochód z dwojgiem facetów - okazało się że są to chłopaki z naszego zlotu i wpakowaliśmy im bezczelnie nasze bagaże ;-) jessuu dzięki Wam bardzo, bo chyba byśmy wyzionęły ducha, a szczególnie na ścianie płaczu pod schronisko :)

Po wdrapaniu się na szczyt schroniska Orła 875m.n.p.m. pierwsze ujęcia - zadowolone że wreszcie dotarłyśmy trzaskamy foty :)


Pierwszy obchód terenów przyległych ze schroniskiem mmmmmmmm


Faceci pojechali na rzeźniczenie po górach, a my zmachane dojazdem pojechałyśmy zatem na sesje foto
rzeźniczenie w wersji damskiej ;)


chyba nasi bagazowi wybawcy ;)

i ja :P super kamolki :)


pomnik z moją towarzyszką tego zlotu Roksaną :)


w roli głównej hehe pozdro!! ;D


nie miałam sił niestety żeby zdrapać się na Sowę. Z resztą nie przygotowałam się i jechałam w zwyklych butach i bez kasku ;P Klapnęłyśmy się chwile na trawce i wróciłyśmy do schroniska. Wieczorem sesyjka w plenerze :)



Trój osobowa ekipa BikeStats :D od lewej SebekFireman (BS), ja (BS), Roksana, Mogilniak (BS)


tak się wtulić w takie futereczko... :)

rajuuu jakie to są fajne klimaty!! dlaczego u nas takich nie ma ;P


początki ognicha :) Sebek czuwa ;-)


klimatycznie


ognicho i zachód słońca


Pierwsze ognisko było naprawdę fajne :) Pieczone banany i chodzący szaszlyk... tzn. kot ;-) super atmosferka :) gadaliśmy do późnych godzin, a później imprezkę przenieśliśmy do pokoju i nie dawaliśmy zasnąc facetom ;)

nasza forumowa stajnia ;D wartość tej świetlicy jeszcze nie była tak wysoka jak teraz ;D


Super dzień, super ludzie, super atmosfera - Pierwszy Dzien Zlotu ForumRowerowe.org uważam za udany!

Pozdrowienia dla wszystkich!!
v.max z sakwami. oj ciężko było ten ciężar wychamować między rynienkami na asfalcie odporowadzającymi deszcz ;(( :P

ciąg dalszy poszczególnych relacji w toku :-)

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

5-10.06 urlop Góry Sowie & WrocLOVE

Wtorek, 2 czerwca 2009 · dodano: 02.06.2009 | Komentarze 4

Plan urlopu:
W dniach 5-7 czerwca - Góry Sowie
7/8 Góry Sowie (lub jakiś sponton w razie jakby mało ludzi zostało do poniedzialku)
8-10/11 czerwca - WrocLOVE :-)

Myślę że pomimo mojej abstynencji rowerowej będzie ok i wola ducha przerwie oraz przezwycięży aktualny tryb życia - praca - wyro - praca - wyro ;-P

pozdr!!


Dane wyjazdu:
13.35 km 7.00 km teren
00:49 h 16.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Miał być ślub!

Niedziela, 24 maja 2009 · dodano: 24.05.2009 | Komentarze 3

"Żoną miałam być, miał być ślub
I wesele też,
Już zaprosiłam gości, kapela z rodzinnych stron
Miała tam grać polkę na dwa
Matki pobłogosławiły dawno nam
Był umówiony ksiądz, bukiet mi
Przywieźli z białych róż
Welon już na głowie, kościół pęka w szwach
Babcia we łzach cichutko łka
Organista daje znak, a Jego brak......"
/Miał być ślub - Monika Brodka



Dzisiejszy plan to Serock, Pruszcz i Dobrcz... na planach się skończyło gdyż spłoszyła mnie pogoda za oknem.
W rzeczywistości było całkiem przyjemnie... mimo tych straszących chmur nie padało :P
Pojechalam sobie nazbyt leniwie do Osielska i lasem wróciłam do domu. Pedały mi tak piszczą że nie mogłam tego znieść i nigdzie dalej nie pojechałam :-PPPPPPP

takie tam sobie fotki, jak nie zadziałają to sorry ale juz swietej cierpliwości brak na te serwery ;P

Fiołek alpejski, wersja BOX ;-) - za mała GO :P


Fiołek alpejski w niebnych alpach


Makowo...


...rowerowo..


...i konwaliowo ;P


najlepszy z najlepszych zjazd terenem wprost do domu :-)
Przyglądając dłużej się tej fotce stwierdzam iż... mieszkam w lesie... ;P


pozdr!!
Kategoria T jak terenowe