Info
Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 0
- 2022, Lipiec1 - 0
- 2022, Styczeń1 - 0
- 2021, Lipiec1 - 0
- 2021, Czerwiec1 - 0
- 2021, Kwiecień4 - 0
- 2019, Lipiec6 - 0
- 2018, Czerwiec2 - 1
- 2018, Kwiecień1 - 0
- 2017, Maj1 - 2
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Sierpień2 - 2
- 2016, Lipiec3 - 1
- 2016, Czerwiec2 - 0
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Marzec1 - 2
- 2015, Listopad2 - 0
- 2015, Październik1 - 0
- 2015, Sierpień7 - 4
- 2015, Lipiec2 - 0
- 2015, Maj5 - 3
- 2015, Marzec1 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień8 - 0
- 2014, Lipiec7 - 1
- 2014, Czerwiec3 - 1
- 2014, Maj3 - 0
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec1 - 0
- 2014, Luty2 - 4
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Listopad3 - 3
- 2013, Wrzesień2 - 3
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Maj1 - 1
- 2013, Marzec1 - 1
- 2012, Listopad1 - 2
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 3
- 2012, Czerwiec2 - 11
- 2012, Maj1 - 1
- 2012, Kwiecień1 - 2
- 2011, Listopad1 - 14
- 2011, Październik1 - 11
- 2011, Sierpień2 - 5
- 2011, Lipiec3 - 3
- 2011, Czerwiec1 - 8
- 2011, Marzec2 - 31
- 2011, Luty2 - 19
- 2011, Styczeń1 - 14
- 2010, Grudzień1 - 3
- 2010, Listopad3 - 9
- 2010, Październik4 - 18
- 2010, Wrzesień3 - 16
- 2010, Sierpień2 - 12
- 2010, Lipiec1 - 4
- 2010, Czerwiec4 - 32
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień1 - 11
- 2010, Marzec1 - 13
- 2010, Luty2 - 17
- 2010, Styczeń1 - 9
- 2009, Grudzień3 - 18
- 2009, Listopad2 - 14
- 2009, Październik1 - 9
- 2009, Wrzesień2 - 7
- 2009, Sierpień4 - 17
- 2009, Lipiec11 - 49
- 2009, Czerwiec12 - 50
- 2009, Maj9 - 23
- 2009, Kwiecień11 - 31
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty4 - 0
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad6 - 25
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień12 - 90
- 2008, Sierpień14 - 76
- 2008, Lipiec14 - 68
- 2008, Czerwiec20 - 167
- 2008, Maj19 - 132
- 2008, Kwiecień12 - 275
- 2008, Marzec10 - 194
- 2008, Luty9 - 120
- 2008, Styczeń8 - 63
- 2007, Grudzień4 - 46
- 2007, Listopad5 - 131
- 2007, Październik9 - 147
- 2007, Wrzesień15 - 179
- 2007, Sierpień18 - 121
- 2007, Lipiec10 - 122
- 2007, Czerwiec9 - 96
- 2007, Maj11 - 143
- 2007, Kwiecień16 - 301
- 2007, Marzec5 - 28
- 2007, Luty1 - 12
- 2007, Styczeń2 - 13
- 2006, Grudzień3 - 33
- 2006, Listopad1 - 0
- 2006, Sierpień1 - 0
- 2006, Lipiec1 - 0
Dane wyjazdu:
81.11 km
0.00 km teren
04:47 h
16.96 km/h:
Maks. pr.:46.12 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Bornholm 2009 - wyspa marzeń! DZIEŃ 1
Poniedziałek, 27 lipca 2009 · dodano: 02.08.2009 | Komentarze 3
Kilka słów wstępu :-)Bornholm - wiele osób z Was już wie, że ta wyspa dla mnie jest czymś więcej niż punkcik na mapie. To właśnie tam, spełniają się marzenia, to właśnie na Bornholmie można poczuć się lekkim niczym wiatr i oddychać świeżością natury, przyjaźni i radości. Oaza spokoju i zaufania.
Wypad dedykuje wszystkim tym, którzy mieli, mają i będą mieli Przyjaciela od serca. Taką osobę, która chociaż nie jest z jakiegokolwiek powodu blisko, zawsze pozostanie w zasięgu myśli, do końca naszych dni.
Tomku, chociaż tego teraz nie przeczytasz - to dla Ciebie, to dzięki Tobie - bo Przyjaźń to kwiat nie więdnący nigdy :-)
Bornholm dzień 1 - wyruszamy na wyspę.
Swój mały i ciasny namiocik rozbiłam wczoraj na polu namiotowym w Dźwirzynie. Nie miałam pojęcia, że ta miejscowość jest tak "imprezowa". Zasypiałam, a raczej próbowałam zasnąć przy karaoke białego misia, agnieszki co dawno już tutaj nie mieszka i różnych innych fajnych przebojach. Co dwie godziny małe przebudzenia - ciągle ktoś hałasował. Po 3'ciej godzinie obudziłam się na dobre - nie kładłam się już spać, obawiałam się o nie wstanie ;-)
Złożyłam majdanek, coś przekąsiłam, zapakowałam na bagażnik i ruszyłam do Kołobrzegu. Rano dość spokojnie, pogoda od wczoraj bardzo się poprawiła - będzie dobrze! :)
Dojazd do Kołobrzegu zajął mi grubo ponad 45 minut - coś się ciężko jechało - tak będzie zawsze?
Na PKP dojechałam z obawą co się dzieje z Roksaną - nie wydzwania że się 10 minut spóźniam?? Dojeżdżając, nie widzę jej na stacji... hm... no to szukamy!
Jak się okazało, jej ciapąg również się spóźnił i właśnie nadjechał uff :-) Namierzyłyśmy się na stacji i pojechałyśmy do Portu w Kołobrzegu. Dzień wcześniej odebrałam nasze bilety na nasz katamaran Jantar, wiec mogłyśmy kilka minut więcej "pokozaczyć" ;)
Dzyń dzyń pobudka, bo odpłynie bez nas ;>
...nie słysze? już odpływa? niee ;)
jeszcze zacumowany :) Nasz Statek Jantar!
Nasze rowerki dostały po oryginalnej naklejce, zostały wprowadzone na pokład specjalną jednośladową rurą a my z tobołami ruszyłyśmy drzwiami. Ulokowałyśmy się oczywiście na dziobie :)
Odpływamy - port i latarnia morska w Kołobrzegu
ciekawe co będzie dalej, Kołobrzeg coraz dalej... a przed nami 5 dni...
cykamy foty - maszt Jantara
Na pokładzie ani widu ani słychu po Kapitanie, statek nie bujał, trzebabyło znaleźć sobie jakąś rozrywkę ;)
np. obserwacja morza
albo drzemka na górnym pokładzie ;D
albo rozmyślanie nad rowerkiem i przygodą która się zaczyna
...sterowanie-rowerami ;)
z nudów robi się różne rzeczy... może by tak poderwać jakiegoś przystojniaka na hopsnięcie za burtę?
podróż mijała bardzo spokojnie, trochę pokimałyśmy na 2 pokładzie wypiłyśmy herbatkę/kawkę... po ok. 3 godzinach, zaczynała się pojawiać na horyzoncie nasza wyczekiwana piękność:)
co ona tu robi? chce popełnić na morzu samobójstwo? na to pytanie odpowiedzieliśmy sobie po kilku gozinach na wyspie, hehehe, czytajcie uważnie a znajdziecie odpowiedź ;)
Nexo coraz bliżej :)
widać już wędzarnie (których faktycznie nie odwiedziliśmy ;P )
dobijamy, jak tu kolorowo!
Po 4,5h podróży stanęliśmy obiema stopami i dwoma kołami na wyspie :) Od razu zabrałyśmy się do roboty i dziwnie leniwym tempem ruszyłyśmy na podbój Nexo ;)
pod Nexo Kirke
bardzo tu ładnie
kotwica na cmentarzu w Nexo jest symbolem żeglarzy i rybaków zaginionych na morzu.
Malownicze uliczki i domki przyciągają uwagę, czujemy się jak wielcy ludzie w małym pustym miasteczku... Nie focimy uliczek, bo jutro tutaj też będziemy :-)
Dom Martina Andersa Nexo - duńskiego pisarza.
Wyruszamy na pierwsze zakupy do Netto - najtańszej sieci sklepów na wyspie.
Rowerek towarowy :-)
Z Nexo wyruszamy na podbój południowego wybrzeża Bornholmu.
Balka
Mijamy też Snogebak, nie focimy, lecimy do Dueodde by coś zjeść. Natrafiamy na pizzernie, akurat otwierają. Po porozumieniu się z obsługą iż chcemy pizze wegetariańską, rozmawiamy i czekamy spragnieni. Naszym oczom ukazuje się malutka pizza, cieńka, z dodatkami "średniej" wielkości ;) No cóż, 65 koron, a pizza na nas dwie i trzeba tego suchara zjeść ;P Nie polecamy pizzerni w Dueodde! ;P
Po raz pierwszy decydujemy się zostawić rowery - mnogość rowerów nas przekonuje :-)
Plaża należy do najszerszych i najatrakcyjniejszych pod kątem wypoczynku na Bornholmie. Prowadzi do niej 500metrowy pomost
Po powrocie na plaży, stwierdzamy, że nienajgorzej się zapięliśmy, niektórzy to dopiero mają fantazję :D:D:D
Latarnia morska Hammerode Fyr - której dzisiaj też nie zwiedzamy
Jedziemy dalej na zachód, na dłużej zatrzymujemy się by zwiedzić Somarken. |Przypinamy do słupka rowery i idziemy pieszo w stronę wybrzeża.
zazdrościć można takich widoków konikom :)
Przecięcie południka 15' z równoleżnikiem 55' i depcząca po nim Roksana ;)
Przy każdych ciekawostkach tablica informacyjna :)
Slusegardmolle
czyli najstarsze mlyny wodne z 1800 roku
Nasze rumaki jeszcze stoją :) Większośc furtek na Bornholmie jest "samozamykalna", a patentów na to jest kilka :) jeden z nich - pochyłe drzwiczki.
zboża zboża zboża :)
Kościółek w Pedersker
Niedaleko kościółka znajdujem piękny holenderski wiatrak...
i wiadomo co było dalej;D żalllll nie odpocząć i nie zrobić sobie popasu ;)
Na rowerówce nr 10 spotykamy kolejny wiatrak (na wysokości Boderne)
trochę się nabijamy, że trawy nie sciachali i zachacza o nasze nogi - niedopilnowanie, skandal ;)))))
a w tle ciągle morze... :)
Rotunda w Nylars. Wszystkie 4 rotundy sa z XII wieku.
Kościół w Vestermarie
W Vestermarie, niedaleko lasu mieliśmy szukać noclegu. Niestety okazało się, że szukanie taniego noclegu wcale nie jest łatwe, ani jednej tabliczki informacyjnej od strony ulicy :-(((. Tamtejsi mieszkańcy skierowali nas na kemping. Dali tez namiary gdzieś w inną stronę, niczego nie znaleźliśmy, więc rozmyślałam o formie nocowania na dziko, ale ostatecznie popędziliśmy przy zachodzącym słońcu do Ronne. Było non stop z górki :)
Ronne, gdzieś na wybrzeżu.
Nasz kemping. Wyrobiliśmy karty kempingowe, zabuliliśmy za nocleg, ale dostaliśmy w zamian dostęp do prądu przy namiocie, full wypasioną łazienkę z suszarką itd. Warunki dla mnie bomba, jeszcze mogli dać materac pod dupkę ;)
Jedynie co się nie podobało to mnogość ludzi, namiotów i przyczep kempingowych...
Pierwszy dzień na pięknej wyspie zaliczamy do udanych. Dużo kilometrów i pierwsze pomyślne wrażenia :)
-bliskość natury, morza, fal, słońca, chmurek, zwierzątek, króliczków, sarenek, muchopszczółek i innych ;D
-Bornholm to jedna wielka sieć ścieżek rowerowych o nawierzchni nówka niemacanka ;)
-kultura rowerzystów i Kierowców Aut (w żadnym wypadku blachosmrodziarzy!!!) na drodze
-cisza spokój i harmonia, wspominałam coś o tym? ;)
minusiki - trzeba mieć dobre opisy pól namiotowych i dobrą mapę ;) bez tych dwóch rzeczy ani rusz ;P
To nie Polska nie ma tak, że na pewno się coś znajdzie, trzeba doooooobrze poszukać :)
Jutro, dołącza do nas Sebek, jedziemy do niego do Nexo. W trójkę będzie raźniej na pewno :)
Kategoria Bornholm 2009 - wyspa marzeń!, S jak slicki
Dane wyjazdu:
53.55 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Kołobrzegowo z Juraskiem - Bornholm 2009 day -1 ;-)
Niedziela, 26 lipca 2009 · dodano: 26.07.2009 | Komentarze 4
Pobudka o 4 i do Kg. W Kg jak zawsze sympatyczna podroż w towarzystwie Juraska.Ide spac jutro znowu o 4 pobudka. aha. pan na polu namiotowym mnie nie skasowal bo "taka dzielna" ;) a nad morzem fala sprala mi buty spd kuuurde :D pozdr od nas czyli rower i ja-spimy razem dzisiaj
///
W porze poobiedniej ruszyliśmy na podbój wschodniej części Kołobrzegu.
Najpierw deptako-ścieżką rowerową wzdłóż morza, później "w terenie" :)
Dojechaliśmy do lotnej morskiej atrakcji ;) czyli lotnisko z którego można wyruszyć na zwiedzanie KG z lotu ptaka.
Schron lotniczy - jeden z wieeeeeeeeeeeeeelu
Jazda nad brzegiem morza bardzo mi się podobała :) w drodze powrotnej mieliśmy pod wiatr, złapał mnie katar i czułam się z deka zmęczona. To pewnie dlatego że o 4 na nogach i nie wiele się tego dnia zjadło. Jurasek, dziękuję za podholowanie do Dźwirzyna :-)
W Dźwirzynie rozbiłam się na polu namiotowym, gdzie uprzejmy Pan właściciel, był pod wrażeniem tego co czynię i wygonił mnie do namiotu bez płacenia za nocleg :-)
Trochę sobie pogadaliśmy o tym, ja ta dzisiejsza młodzież jest leniwa, wieją z w-f'u itd... taka jest prawda i gdzie tylko nie pogadam na tematy zawsze jest fajna reakcja ludzi :-) Z resztą w tym roku wracając z BikeOrientu "lansowałam" się w zlotowej koszulce forumrowerowe.org i również kilka osób mnie zaczepiło na tematy rowerowe ;)
Dzień przed Bornholmowy był długi ale bardzo fajny.
Po raz kolejny we wspaniałym towarzystwie Juraska - super jak zawsze się jeździło!
Pozdrawiam :)
Dane wyjazdu:
10.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Przygotowania do wyprawy "Bornholm 2009 - wyspa marzeń!"
Sobota, 25 lipca 2009 · dodano: 26.07.2009 | Komentarze 1
Sobotnie przygotowania do wyprawy, nadymanie kół, wieczorem pakowanie...... i ździwko- sprint po przewodnik ktory zostal w pawilonie w pracy:PW niedziele, tj dzis nocleg na polu namiotowym w dzwirzynie
pozdrawiam z krajowej 25'tki ;)
Dane wyjazdu:
74.93 km
45.00 km teren
04:20 h
17.29 km/h:
Maks. pr.:43.41 km/h
Temperatura:
HR max:205 (105%)
HR avg:168 ( 86%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Spektakularna (moja) porażka - Metropolia MTB Maraton.
Niedziela, 12 lipca 2009 · dodano: 12.07.2009 | Komentarze 15
Zapowiadało się całkiem fajnie, 55km w terenie w lasach na glinkach.Początkowo dawałam z siebie 95% możliwości i te marne 5% zadecydowały o dalszej kolei rzeczy. A szło mi uważam że ZAJEBIŚCIE!!!!!!!!
Zgubiłam się na ok. 11kilometrze, jadąc w myśl "droga z pierwszeństwem", czyli po szerokiej CZARNEJ leśnej drodze, zakręcającej agrafką w lewo, gdzie wjazd "na wprost" wydawał mi się niemożliwy bo wyglądał jak by nikt tam nie jechał. Zła ocena sytuacji, nie spojżenie się na drzewa, jedna chwila, jeden moment przeważył o dalszej jeździe :( Nadrobiłam myślę od 4 do 6km na górzystej i interwałowej prostej i kolejne 2km naprowadzona na trasę którą już jechałam :(
Dojeżdżając do bufetu (29km z mojego licznika - jeśli ktoś wie na którym km był bufet to bardzo proszę o informacje!!!!!!!) ździwione miny ludzi mi nie pomagają. Z optymizmem ruszam dalej, podobno 40km przede mną :( Niestety po pół km padła mi psycha, (dość mocny teren!!!!) a po kolejnych 2,5km widząc przed sobą ogromne interwałowe wzniesienia postanowiłam zjechać na główną drogę :( Nie wytrzymałam psychicznie presji zgubienia się (sic!!!!!!), nadrobienia km, samotnej jazdy, 40km przed sobą i nieznanej liczby limitu czasowego i wytrzymałość swojego organizmu w gonieniu do mety byle szybko! Do tego dochodziła obawa o jakąkolwiek złość na mnie za to, że nie zadzwoniłam by poinformować o zaistniałej sytuacji - organizator miał "nieczynne z jakichkolwiek powodów" telefony. Ogólnie jedna wielka porażka, nie wytrzymałam presji jaka na mnie ciążyła :((((((((
Zjeżdżając na główną drogę, oczywiście pojechałam w złą stronę - w stronę Pieczysk. Pytając o drogę nawrociłam się, po drodze napotkałam Orga jadącego na quadzie - nie miał wesołej miny, a ja miałam doła - nie dość że jadę "nieregulaminowo" to jeszcze nie potrafię odbierać sygnałów z zewnątrz - tj. znaków na drzewach.
smutny grubasek na mecie
Na mecie wyjaśnienia.
Losowanie nagród i samotnie, depresyjnie do domu.
maraton:43,71km
time??
av ok 16,x
2:49
168
205
3703
0% 0:01:23
10% - 0:17:04
88% - 2:30:30
Kategoria T jak terenowe, Zawody, imprezy
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
B_O_R_N_H_O_L_M 27-31.07.2009
Wtorek, 7 lipca 2009 · dodano: 07.07.2009 | Komentarze 11
W dniach 27 - 31 lipca wybywam na wyprawę na wyspę Bornholm.Jeżeli chciałby ktoś do mnie dołączyć, proszę się szybko decydować, gdyż liczba osób na statnku jest ograniczona. :-)
Jedyna i niepowtarzalna okazja, aby ujrzeć jedyny i niepowtarzalny wschód słońca nad Baltykiem ;-)))) Myślę że każdy kto wrócił z Bornholmu jest tą wyspą wielce oczarowany... Niesamowite miejsce na ziemi, w zasięgu rowerowych kół!
Może powiem tak...
Idea wyprawy na Bornholm zakwitła dobrych kilka lat temu, kiedy to pewien "wilk morski" oczarowany jej urokiem postanowił, że kiedyś zabierze mnie na pewną cudowną wyspę... On - bywał tam niemal codziennie, ale mimo "rutyny" magiczna wyspa Bornholm była dla niego ostoją ciepła i dobra... Od tamtego czasu wiele się pozmieniało, ale czar trwa nadal... :-) Myślę, że będzie to kolejna z piękniejszych wypraw, której nie za pomnę nigdy... Postaram się do niej jak najlepiej przygotować, aby moje największe marzenie, najpiękniej w świecie się spełniło.
podlinkowano ze strony http://artfiles.art.com
podlinkowane ze strony www.podroze.pl
AHOJ ;-)
Dane wyjazdu:
43.33 km
36.00 km teren
02:23 h
18.18 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
lans w terenie
Niedziela, 5 lipca 2009 · dodano: 05.07.2009 | Komentarze 0
Miała być seta do Żnina, ale spłoszył mnie wiatr i czarne chmury nadciągające z miejsca spotkania... wymiękłam ;) Z resztą zostałam rano poinformowana że dzisiaj zapowiada się deszczowo-burzowa pogoda ;(Stwierdziłam, że jak już moknąć, to wypadałoby mieć blisko do domu... zatem zapuścilam się skrótami na Ostromecko bo dawno tam nie byłam :P, a później poczochrałam się w terenie między Starym Fordonem a Strzelcami Dolnymi. Fajne fotki mam, ale nie mam jak wstawić bo mój komp nie działa a na tym padle pod Vistą nic nie działa ;/
Nie mniej jednak raczyłam się dzisiaj dużo w terenie, podjazd na Strzelce Górne, później terenem w las, później znowu las, na czarny szlak, z góry i szoską od Zamczyska do domu.
Kilka małych deszczyków mnie dopadło ale było ok. Rower nadaje się do gruntownego serwisu, ale jak tu się do niego dobrać na balkonie jak non stop pada hmmm...
Pozdr :P
Kategoria T jak terenowe
Dane wyjazdu:
39.00 km
0.00 km teren
01:45 h
22.29 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Pamiątka z BikeOrient ;D - foto
Sobota, 4 lipca 2009 · dodano: 04.07.2009 | Komentarze 4
Dzisiaj mój pościgowy michu, wreszcie zaczał się składać. W końcu kilka dni temu, wyciągnęłam go w częściach z blachosmrodku...Co ciekawe i... standardowe, złapałam kapcia w niespotykanym miejscu (czyt. nie na trasie :D ), tym razem... w samochodzie? Kilka dni obserwowałam spadek ciśnienia w oponie, aż dzisiaj wreszcie zdecydowałam się na wypad rowerowy i trzebabyło zajżeć co tam w środku piszczy...
A w środku... miła niespodzianka ;D Pamiątka z BikeOrientu, czyt. 3ml rzeki Pilicy ;D Z pozdrowieniami dla osoby, którą czczą wszyscy BikeOrientowicze zaopatrzeni w obręcze firmy widocznej na foto ;-))))))))
Już nawet nie chce myśleć, co jest w drugim kole, ramie, sterach, pedałach....... ;D strach się bać, ale myślę ze serwis potrzebny na gwałt ;>
Dzisiaj szybka, wieczorowo-nocna przejażdżka z new BikeStatowiczem Pichulcem ;P
Przez Strzelce DOLNE ;D, serpentynkę w Trzęsaczu, Dobrcz, Borówno, skrótami na Strzelce Górne, Jarużyn i home :)
Miałam nie wspominać co chciał zrobić w Borownie ale chyba się nie powstrzymam ;-)) Woda ciepła to i potaplać by się chciało....... reszty nie dopisze ;D Bo obiecałam ;)) Ale tylko w tym wpisie. hehe ;P
Licznik mi padł, ale jak na moje to wyszło z jazdy jakies 1:45 Generalnie pociskaliśmy większość powrotnej trasy pow. 26km/h :)
pozdr ;)
Pozdr ;)
Dane wyjazdu:
57.69 km
0.00 km teren
02:56 h
19.67 km/h:
Maks. pr.:57.32 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
BikeOrient - Niedzielny Rajd Rekreacyjny
Niedziela, 28 czerwca 2009 · dodano: 03.07.2009 | Komentarze 0
BikeOrient - Rajd RekreacyjnyNasi wspaniali Organizatorzy, wzorem z naszych lat ubiegłych, po raz pierwszy zafundowali nam zorganizowany przejazd rekreacyjny. Trasa była przedstawiona na drugiej mapce którą dostali uczestnicy wjeżdżając na drugą pętlę zawodów :)
No to do dzieła!
Rankiem pakowanie, niektórzy rozjeżdżali się do domu, inni już dawno pojechali, a my, no cóż, trzeba było się szybko spakować by opuścić ośrodek póki nas sprzątaczki siłą stamtąd nie wyrzucą ;) Mieć na głowie dwa dni do obsługi 130 rowerzystów to chyba o czymś mówi ;)
Rankiem dostaliśmy jeszcze śniadanisko, super makaronik z serkiem Danio i można było śmigać.
Każdy naocznie musiał sprawdzić, czy ten rower to nie aby jakiś transform-bike i nie ma ukrytych pod siodełkiem jakiś poduszkowców czy czegoś, co sprawiało że ten rower wymiatał w terenie! :D Nawet i ja się przejechałam, ale niestety do pięt tzn. do siodełka nie dorastałam :)
Kita na ł'ostro
Kiedy już się wszyscy rozjechali, mogliśmy zacząć swój rajd. Najpierw popędziliśmy na ruiny XVI zamku w Majkowicach, nieopodal Będzynia ;)
Flash idzie pofocić...
no i mnie znalazł, wdrapującą się do okienka, sio!! ;P
Nowe zastosowanie butów spd i stroju kolarskiego, kto zgadnie kto to ma umiejętności nie dośc że rzeźnika to jeszcze spider-man'a?? ;)))
Przy zamku troszkę się rozleniwiliśmy tymi zdjęciami i jakoś duużo czasu tam spędziliśmy, aż zaczęłam wątpić czy jedziemy gdzieś dalej hehe ;)
No ale jak widać, byli tacy którzy bardzo chcieli jechać dalej :)
Jechać... eee co jest, skończyły się Bródy?!?! Przejazd przez Strugę Pruchnicką
A gdzież tam, idealna rowerowa autostrada przeca to jest.... i nad oceanem w lesie ;) Wystarczy spojrzeć po minie, jak bardzo się podobała owa nawierzchnia Tomkowi ;)
Po przeprawie przez "bajkostradę" skręcamy w kierunku Bąkowej Góry... jadą bączki bzzzzzzzz :-)
uśmiechnięty nie-pechowy Józek :)
Czlonkowie Piotrkowskiej Grupy Rowerowej & BikeOrient & DoOkołaPolski - same szychy - nie podskoczysz do nich nikt ;)
Podjazdem docieramy na szczyt Bąkowej Góry,
skąd wspólnie zachwycamy się przepiękną panoramą :)
zrelaksowany Młynarz za czymś/kimś najwyraźniej zatęsknił :-)
ah, już wiem... nie ma to jak męski uścisk dłoni ;) hehe
wspólna fota
Po ochłonięciu po podjeździe poszliśmy zwiedzać okolce Dworka Małochowskich
..oraz ruiny zamku z XIV lub XV wieku... z ktorych odpoczywa & spogląda na nas Flash ;)
w sumie to chyba miał nas już dosyć i chyba wybierał się do domu, ale ktoś mu kraty sprzed nosa zamknął niechcący ;D
Niestety w tym miejscu nastało pożegnanie z Tomkiem bo musiał wracać w drogę powrotną do domu... ahhh wszyscy się powoli już rozjeżdżali, szkoda!
Ale rajd trwa nadal, a na deserek wyprawy byla mala niespodzianka :)))))
hmm czyżby już nie chce się jeździć?
nieee... to tylko "podjazd" pod Fajną Rybę ;D
tutaj już nie było zmiłuj, 100 metrów ostro pod górę... nawet Józek momentami nie dawał rady zarówno tej stromiźnie tylko z przyczepką Extrawheel w połączeniu z rozbawianiem przez operatora aparatu czyli... ciii to nie ja ;) Najtwardsi wymiękają! ;D
Pytając się dlaczego Fajna Ryba jest Fajną Rybą nikt nie miał pojęcia skąd taka nazwa... ale ja wiem ;D Ślimacząc się pod górę z mozołem, po dotarciu na szczyt jest się tak obślizgłym, że nie jedna ryba z wody jest taka fajna w dotyku jak my po wejściu na szczyt, hihihi ;)
Po wjechaniu na Fajną Rybcię po raz kolejny mieliśmy przyjemność pooglądać panoramę na powiat Tomaszowa...
Na górze, siedziała para zapewne "zakochanych", która była z lekka ździwiona ilością rowerzystów którzy zjawili się na szczycie góry ;) Widać było, że byliśmy dla nich niezłym show ;-))))
Po zjechaniu z górki, zapuściliśmy się w drogę powrotną, Orgi pojechali pozbierać dwa PK, za nim pojechał Józek, a my w iście fajnym tempie popędziliśmy w stronę bazy. Liczne wzniesienia powodowały, że prędkość z licznika nie spadała poniżej 40km/h, a mój maks to 57,32km/h :-) Warto byłoby się tam jeszcze kiedyś wybrać poprawić ten maks, warunki to tam są ;D
Gdzieś już przy wjeździe do Ręczna dogonił mnie Józek, pojechaliśmy do Bazy, tam pożegnaliśmy się z pozostałymi rajdowiczami i pomknęliśmy do BikeStatowiczów zajadających się pierogami w Zajeździe. Nawet pomyśleli o nie-mięsożercach i na zachęte odstąpili mi pierożki ze srem.... pyycha, dzięki ;)
Chwile odpoczęliśmy, pogadaliśmy,czas pożegnania niestety nastał i trzeba było kończyć kolejne spotkanie BikeStatowiczów. Szkoda.
Wzsyscy pojechali do domu, a ja... do... :-)))))
Zdjęcia z pozdrowieniami dla BikeStatowiczów uczestniczących w chociaż jednym BikeOriencie :-)
;-)
W Bogusławicach zostałam mile przywitana przez Panią Marię, chwile porozmawialiśmy o tym co tam u nas rowerzystów :), zapraszali mnie na grilla, ale miałam tyle spraw do nadgonienia (głownie sen ;D ), że zaszyłam się na tarasie i zawisnęłam na telefonie :) Przeprowadziłam pewną fantastyczną i ważną dla mnie 25minutową rozmowę i myślę że za dwa miesiące coś z tego wyjdzie :)
Kolejnego dnia pobudka o 3:30, Rano, ok 4 godziny wschód słońca znad maski Kajtka :)
w Wolborzu są magiczne wschody słońca!
Niestety, znowu się pogubiłam i wyjechałam na Tomaszów Mazowiecki :( Dołek totalny, ale jakoś udało mi się wrócić na drogę do domu :)
Po drodze małe zakupy, szmatka na wesele, coś na lato i jesień... poprawiły mi humor ;)
Następnie pod łódzkie schronisko, gdzie zrobiłam coś od siebie dla pewnego potrzebującego pieska - Gacek się nazywa. Kochany 9'cio miesięczny owczarek niemiecki towarzyszył mi na tylnim siedzeniu w drodze do Bydgoszczy... :) tutaj w Bydgo przekazałam go kolejnej osobie, która zabrała go do Redy, nad morze :) - psinka otrzymała szanse na nowe, lepsze życie i kochającego właściciela! Psinka wielce przytulaśna, wkleił się we mnie tak na pożegnanie że omal serce mi nie pękło... :)
Był to piękny, pozytywny koniec dnia... nie wiem dlaczego, ale ja potrzebują robić coś dla innych, potrzebujących... skąd taka przypadłość? Nie wiem, ale moje miękkie serducho bardzo wtedy się cieszy :)
Słów kilka na koniec...
Na takie zawody jak BikeOrient czeka się cały rok. Piotr i Paweł spisali się jak zawsze na medal i te oklaski jakie dostaliście w przerwie losowania nagród były o tysiąckrotność za małe!! :-) Widać, że jesteście odpowiednimi ludźmi, w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie :) Dziękuję za wszystkie punkty schowane w chaszczach i te nad Pilicą, dziękuję za moczenie się w brodach, dziękuję za poranny deszczyk, śniadania i ognisko... bo bez tego nie byłoby czego wspominać! Dziękuję za trud włożony w organizację tej imprezy... Jesteście wielcy!!! :-) AMEN :D
Pozdrawiam! :)
Kategoria BikeOrient.pl
Dane wyjazdu:
109.88 km
80.00 km teren
06:48 h
16.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
III maraton na orientację Bike Orient - Ręczno 2009 :-)
Sobota, 27 czerwca 2009 · dodano: 28.06.2009 | Komentarze 5
27 czerwca - dzień wyczekiwany 360 dni :)Od wczoraj, w podróży do miejsca startu był Flash... ale nikt nie wiedzial o której do nas dojedzie :)
Ok. godziny 5 rano, zbudził mnie dziwny hałas dobiegający ze strony przechowalni rowerów, rąbania, trzaskania - a ja swoją czujnością zbudziłam Kitę ;) Do tej pory nie wiem kto to tak walił, ale wyglądając przez okno ktoś wbił się do pomieszczenia obok, nic nie wyglądało na włamanie więc poszłam dalej się położyć. No niestety, czasami zdarza mi się usnąć w stanie czujności... ;P Położyłam sie spać, przecież byłam zajechana po wczorajszej imprezce :)
Przed godziną 6 otrzymałam sesemesa od Tomka, że czeka na dworze... nim się skapnęłam, że wypada odczytać sms'a który mnie zbudził, było to pewnie dobre 20 minut hehehe ;) Zaprosiłam naszego Gościa do nas i w miłym NIE ŚPIĄCYM towarzystwie zjadłam leniwie wstęp do śniadania ;) Co najlepsze, Tomek przyjechał na rajd swoim ostrzakiem..... czyli rzeźnik zabrał ze sobą swój zakład rozbiórki mięsa;D i przecinal trawę, piach, haszcze na oponach zapewne 1' ;D;D;D aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!! ;D
Pogadaliśmy i kiedy wszyscy się zbudzili poszliśmy na śniadanie - tam, okazało się, że pogoda nie jest cudna i zaczęło padać. Przez chwile naszły mnie czarne myśli, że może lepiej zostać w pokoju ;D , ale ferwor walki o dobrą zabawę szybko przegonił ten pesymizm :)
I ETAP:
Wreszcie nadeszła ta godzina i stanęliśmy na starcie III edycji BikeOrient, ahh!! :)
Otrzymaliśmy mapę i w drogę!.......
Dziękuje Józkowi za przekazanie mi swojej mapki w wersji "small" ;)
Na pierwszy ogień wyruszyliśmy na...
PK 1 - gospodarstwo agroturystyczne nad lewym brzegiem Pilicy.
Dojechaliśmy tam bez problemu, asfaltem, przeganiało mnie mnóstwo ludzi i już wiedziałam że będzie mocna rywalizacja! Do punktu dostaliśmy się chaszczami, za innymi uczestnikami rajdu, dojechaliśmy nad brzeg by podziwiać szybszych od nas zawodników przechodząco-przepływających przez Pilicę - szok, tak od razu się moczyć? :) Widocznie byli spragnieni tak bardzo przygody, że musieli ;)
Za kolejny punkt do zdobycia obraliśmy...
PK 4 - prawy brzeg strumienia.
Pojechaliśmy szoską na Paskrzyn, stamtąd mały mętlik która droga jest tą właściwą, i dlaczego kapliczke mam po prawej, a nie lewej stronie ;) Dobrze, że Łukasz miał kompas, a Józek mnie przegłosował, bo pojechaliśmy tak jak faceci mówili czyli "kapliczka po lewej stronie ręki" ;)
Zaczął się teren i szukaliśmy coś, czego nie ma ;) Nagle zauważyliśmy grupkę rowerzystów stojącą na środku drogi i wychodzących z chaszczy hmmm... czyżby tam był punkt? No niestety ;) Sama w życiu bym go tam nie odkryła!!!!!!!!!!!! :P
Szczęśliwi, z tłoku na punkcie. Ale zdezorientowani... Czyżby kolejne punkty były nie mniej fantazyjnie ukryte? ;> Wreszcie ruszyliśmy na 9, którą początkowo mieliśmy omijać.
PK9 - teren poszukiwań węgla brunatnego - dół.
Tam dotarliśmy bez większego problemu, przewidująco zapuściliśmy się na oklep przez las i punkt został odnaleziony :)
z 9, pojechaliśmy na: PK7
PK7 - koniec drogi...
Oj tak, tam wszystkie drogi się kończyły :) Spędziliśmy na tym punkcie dobre pół godziny, roztrajając się i go szukając... a po nim ani widu ani słychu! :D Wreszcie zrezygnowani, totalnie zrezygnowani, bardzo, bardzo zrezygnowani zadzwoniliśmy do Kity, który potwierdził, że PK rzeczywiście tam istnieje hmmm....??? Na szczęście faceci wpadli na pomysł pojechać w kolejną drogę i tam znaleźli punkt... a ja? chłopaki stoją, coś robią, ja wjeżdżam za nimi, patrzę... i?? "jest punkt!!!" ;D hehehehe oni widzieli go z daleka, a ja dopiero przejeżdżając obok niego ;))
PK2 - wał wydmowy przy ścieżce.
Na pk7 totalnie już się zgubiłam i zdałam się na orientacje chłopaków - tyle ścieżek w lesie, że też można je wszystkie skumać, która czyja? ;)
Po dłuższym jeżdżeniu natrafiliśmy na jakieś zabudowania - tam, pomoc z zewnątrz czyli spytaliśmy się "tamtejszych" która to ta Góra Kożubowa :P Trafiliśmy naprawdę idealnie, chociaż ja, znowu pojechałabym innym wariantem na rozdrożu dróg hihihi ;P
Pociachaliśmy nasze karty i ruszyliśmy dalej... dokladnie na:
PK6 - prawy brzeg pilicy
Po dłuższym czasie wreszcie udało się jakoś dojechać na punkt :) Po naszej stronie rozstawieni byli ludzie biwakujący, którzy na nasz widok zaczęli się śmiać hmm.. ciekawe dlaczego ;) Ale mieli rozrywkę! :)
A co się okazało... no to, że punkt jest po drugiej stronie rzeki i trzeba się tam dostać - jest Bród - super ;D Po obserwacji kąpiącego się plażowicza, przekroczyłam linię brzegową i heja banana :) Trochę orzeźwienia ;) Na punkcie - a był on żywieniowy - niestety nie było już śladu po bananach... szkoda, bo sama też nigdzie wcześniej nie kupiłam - nie lubię zielonych bananów ;/ A do słodkiego to mam przeogromny wstręt :P Na punkt po chwili dojechała Monia z Darkiem i Wiktorem... Monia była wielce zafascynowana podłożem jakie pieściło jej bose stopy tuż przed wyjściem na brzeg hehe ;)
Chwile odpoczęliśmy i pora było ruszać na kolejny punkt
Łukasz & ja w tle na "przejeździe przez pilice" :D - foto ze strony bikeorient.pl :)
PK8 - szczyt wzniesienia
nie pamiętam już jak tam dojechaliśmy, ale wiem, że na pewno terenem ;) Bo cóż by innego mogłoby dzisiaj być pod mymi kołami jak nie piach, szuter, trawa, leśna ściółka i Pilica ;)
Bardzo ładnie położony punkt, cisza spokój, szum traw i błękitne niebo :)
PK3 - Diabla Góra - pomnik
Wreszcie wyczekiwany przez Devila punkt - jego sanktuarium - Diabla Góra ;D
Dojazd do niej był naprawdę fajny, chyba najbardziej charakterystyczny, bo wzdłuż kamieniołomu, gdzie porobiliśmy sobie zdjęcia. Pod górę, natrafiliśmy na poletko jagód z których sobie gratis skorzystaliśmy ;)
Na Diablej Górze spotkaliśmy Wikiego, który punkt obstawiał :) Chwila odpoczynku i w drogę. Zostały nam dwa punkty :]
PK10 - skrzyżowanie dróg...
Wbrew opisowi, wcale skrzyżowaniem dróg miejsce owe nie było :(((
O ile dobrze pamiętam, droga na ten punkt to istna męczarnia... Sahara, niemalże taka, jak ta pamiętna z II edycji zawodów, gdzie razem z Asica szukaliśmy dostępu do wody a przy brzegu PK ;D
PK 5 - kępa drzew w ksztalcie okręgu.
Na brzeg Pilicy i kładkę, doprowadził nas, a raczej wskazał nam drogę - młody skory rowerzysta, którego bardzo gorąco pozdrawiam :)
Kolejne single tracki - tak tak, każdy znalazł coś dla siebie ;D i jesteśmy na kładce. O dziwo nie było tam punktu, szkooooooooda ;)
Szukając kępy drzew, mijaliśmy wiele okręgów z drzew, pięknych, okrągłych kęp... ale jak się okazało, ta najbardziej nie przypominająca z daleka okręgu była tą o którą chodziło organizatorom hehehe ;D Ja tam nie wiem, bo faceci znaleźli punkt, więc nawet nie przyglądałam się za mocno, ale jak na moje to byłoby ostatnie miejsce do którego bym się przejechała hehe - ale ze mnie orientatorka ;P
Powrót szoską, baaaaaaaaardzo szybko, gdzie na kole u Józka było bardzo hardcorowo i w mig rozładował mi bateryjki hihi
Na metę dojechałam pewnie czerwona niczym buraczek z lekkim niedotlenieniem czaszki, bo obecność mózgu już dawno nie stwierdzono ;)
II ETAP:
W powrotnej drodze Józek coś wspominał o drugim etapie hmmm... drugi etap?
Siedząc już na schodach po tym pierwszym, stety niestety zostałam psychicznie zmuszona ;D;D do wodzenia wzrokiem za wskazującym paluszkiem Józka, który zapętlał się między czterema PK na drugiej mapie ;D;D;D
Oooo raaajuuuu ;D wschód zachód północ południe taaaaaaa jaaaaaasne, nie mam sił ;)
"jem banana i absolutnie nigdzie się STĄD NIE RUSZAM! :D" - foto ze strony bikeorient.pl
Ale jednak, kilka wiadomości doszło do kanału słuchowego i nie wiele myśląc spryskałam łańcuch wd40 i ruszyliśmy zdobywać kolejne punkty ;D
A co tam raz się żyje, jak już umierać to konkretnie ;D
Zatem ruszyliśmy najpierw na grodzisko stożkowe, gdzie koledze ze Szczecina wskazaliśmy położenie lampionu ;) (wcześniej nabijaliśmy się ze zmęczenia naszego materiału z kogoś, że szuka po chaszczach z drugiej strony punktu ;D )
Po błyskawicznym zaliczeniu tego punktu, Józek z Łukaszem wywieźli mnie na PK14, czyli miejsce dawnego cmentarza cholerycznego, gdzie przebijaliśmy się w terenie, singletrackach... bardzo szybko punkt został odnaleziony :) Ale palmę dzisiaj już mi dobrze przegrzało, przez co niezbyt wiedziałam co ja tam robię i dlaczego nadal znajduję się w siodełku a nie w jaccuzii np. :D Cos tam sobie zaczęłam pod nosem podśpiewywać, nie wiele z tego pamiętam, ale wiem że na pewno było coś o uduszeniu pewnej osoby hehehehe... Chyba trochę z tym przegięłam (czyt. musze sobie kupić bardziej klimatyzowany kask ;D ), bo później Józek myślał że to było na poważnie hehehe :) W drodze powrotnej schodziliśmy z jakiejś skarpy, gdzie zerwałam sobie kwiatka motywatora i towarzyszył mi w kolejnych kilometrach aż do końca II etapu ;D
Z racji tego, że moje siły były już z deka na ukończeniu, odpuściłam sobie 12'stkę... i pojechaliśmy na kamieniołom piaskowca... tam, kiedy Hose pojechał szukać drogi, walnęłam się na rozwidleniu leśnych dróg i zrobilam sobie krótką przerwę... mogłabym tam leżeć tak z godzinę, ale droga się znalazła uuuuuu ;)
Odnalezienie Kamieniołomu poszło gładko, spowrotem, zjeżdżając z górki było bardzo przyjemnie, puściłam hamulce i...... zabłocone opony zaczęły się czyścić i dostałam w prawe oko poważną wartstwą błota:( Głupi ma zawsze szczęście, bo przyhamowałam o zamkniętych oczach i na szczęście utrzymałam prosty kurs roweru... a jedynie metr dalej zatrzymałabym się w kałuży;D Ufff z błotkiem w oku który już mocno nie przeszkadzał śmignęliśmy na metę... tam uhahani i zmęczeni wreszcie mogliśmy odpocząć, wyjąc błoto z oka ;D
Nauczka na przyszłość - za wszelką cenę kupić banany przed BO, bo tylko one dają powera :D
O dziwo, w czasie na metę dotarło 120 osób z 138... ciekawe co się stało z tymi 18stoma leniuchami?
Oczywiście tradycji stało się za dość i nasz team BikeStats.pl otrzymał kolejne wyróżnienie za najliczniejszy team :) super, tradycji stało się za dość :)
Wieczorem było ognicho, ale niestety padłam jak mucha i szybko zawinęłam się spać.
Generalnie imprezka na 6+, jak zawsze. Podziękowania dla naszych Orgów Piotrka i Pawła! Oraz dla wszystkich ktorzy współtworzyli ten rajd!!! :)
BRAWO!!!!!!!
//fotorelacja z niedzielnego rajdu nastąpi w kolejnym wpisie ;-)
Kategoria BikeOrient.pl
Dane wyjazdu:
20.76 km
10.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
BikeOrient after party ;D
Środa, 24 czerwca 2009 · dodano: 26.06.2009 | Komentarze 1
Z samiuśkiego ranka, po godzinie 6 rano trzeba było się sprężać by zdążyć po chłopaków i pojechać na łikendową imprezkę BikeOrient.6:35 - "dobrze że wczoraj wieczorem zapakowałam kilka (niewartościowych) tobołków, będzie dzisiaj lżej..."
Plecak, aparat, jedzonko, rower hmmm dużo tego jak na jeden raz zejścia z IV piętra - trudno, lecimmmm!!!
Szybki wylot z domu, przy samochodzie zorientowałam się, że w domu nie rozkręciłam V'ek i nie zdejmę kola ehhh... Spuszczać powietrza nie miałam ochoty, poszukalam imbusy - są! 20 minut zostało do 7, ufff rower udało się zapakować, no to jadę! Próbuję wyjechać z zatoczki, spoglądam w prawe lusterko aby obok samochodu nie uszkodzić i... na trawie widzę coraz to bardziej oddalający się plecak i dwie torby ;D o żesz w mordę, nie zapakowałam wszystkiego!! :P
Jak już się ogarnęłam, popędziłam na błonie - to takie osiedle jak by co ;)
Devil miał dzisiaj to szczęscie że się spóźnil - nie musiał na mnie czekać :)
Zapakowaliśmy manatki, dla ciekawskich, do mojego super kombi terenowego Jaguara zwanym przeze mnie ot skromnie i pieszczotliwie Kajtkiem - upchaliśmy 3 osobo-rowery + bagaże ;)
Podjechaliśmy do Tesco i w drogę. Dawno nie jeździłam w trasie, to też zdarzyło mi się na trasie Bydg - Ręczno pozamulać, no sorryyyy :):):):)
Po drodze do Ręczna, zawitaliśmy na schronie kolejowym, znanym z PK z II Edycji BikeOrient. Kiedyś Kita sobie obiecał, że zabierze lampki i przejdzie się na sam jego koniec :)
Podjechaliśmy zatem pod las, zostawiliśmy samochód i... zastanawialiśmy się co zrobić? Montować rowery, czy 4km z buta?! Montować je i później znowu upchać? eeeeeeeee?!?!?!?!?!?!
Słoneczko nas jednak dobrze na trasie dogrzało, więc nie wiele myśląc poskładaliśmy nasze rumaki i ruszyliśmy :)
Przed schronem okazało się, że nie mamy za dużo lampek, moja jest z deka rozładowana, ale weszliśmy :) Ciemność, chłód, historia i tajemniczość tego miejsca powodowała wytężenie wzroku i słuchu. Z każdym metrem nasilały się różne myśli, mniej, lub bardziej dziwne ;) Extrema!!! :)
I o to wybił 350 metr naszej "ciemnej" podróży.
hmm co tam jest u góry... oo woda się skrapla... schron z deczka zdewastowany ;/
Zatrzymaliśmy się, na końcu znaleźliśmy wyjście.
W środku zostawiliśmy rowery, pofociliśmy na zewnątrz...
...i wróciliśmy się po nie... ale co się stało gdy weszliśmy do środka to nie zapomnę nigdy. z taką prędkością światła jak z niego wyszliśmy nie biegałam jeszcze! :D Wypędził nas stamtąd niczym ogień głośny, dźwięk dobiegający z początku schronu - "uciekamy, to jakiś zwierz!!!!!!!" Rowery pod pachę, kto pierwszy ten lepszy zaczęliśmy się przepychać do wyjścia, uff wszyscy zdążyli - uciekamy! Chłopaki jednak mnie uspokajali, nie mniej jednak po dłuższej chwili udało mi się nakłonić ich do nawiania czym prędzej ;)
Łukasz spróbował wiać na szczyt schronu ;-))))))))
Po drodze znaleźliśmy kolejne bunkry.
Tam, przestrzeń była bardziej otwarta i nie było się teoretycznie czego bać:P
klimatycznie się zrobiło...
no to żeby nie było, rozrabiać też umieją ;)
ehem ;)
Po powrocie na początek schronu kolejowego, zobaczyłam stojący pod nim samochód - to jego silnik narobił tyle przeszywającego hałasu!! :D:D:D
Po emocjonującym zwiedzaniu zebraliśmy się w drogę do samochodu,
po drodze Łukasz zakumplował się z padalcem ;P fuj ;P
Ponowne pakowanie zajęło nam mniej czasu jakżeśmy przypuszczali - super! :)
Moglismy zatem ruszyć do Reczna.
Tam, przybyliśmy jako pierwsi :) Otrzymaliśmy numerki 1, 2 i 3 :) i jeden pokój który nam się nie podobał bo był za daleko i wymieniliśmy go na niezłą willę ze stołem na środku - super! Dziękujemy :)
Po południu dołączył do naszego pokoju Mr Hose :)
Wieczorkiem przygotowywanie sprzętu, powitania kolejnych BikeStatowiczy, rozmowy i mała imprezka ;) Próbowaliśmy przekabacić Orga na przeciek kilku mało istotnych 19'stu informacji, ale najwyraźniej użyliśmy zbyt małego kalibru sprzęt do tego ;(((( ;D
bez "przecieków" ale i tak było wesolo :):):)
Bardzo udany dzień i Zlocik BikeStatowiczy - było super :)
Kategoria BikeOrient.pl