Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16392.07 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.69 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
77.52 km 20.00 km teren
04:42 h 16.49 km/h:
Maks. pr.:50.15 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bornholm 2009 - wyspa marzeń! DZIEŃ II

Wtorek, 28 lipca 2009 · dodano: 03.08.2009 | Komentarze 3

Bornholm dzień II - wyspa marzeń & "KRAINA OZZ*" ;-)

[... TRASÓWKA ZOSTANIE UMIESZCZONA PO OPISANIU WSZYSTKICH DNI WYPRAWY ;p...]


Wtorek - pierwsza noc za nami, spałyśmy jak zabite a noc była w miarę ciepła. Ranki są najpracowitsze, o 6:30 postanowiłam zacząć składać namiocik z Roksaną w środku... jakoś tak same śledziki pchały się do woreczka :)

Widok z namiotu na łazienkę i przyczepki kempingowe


Najadłyśmy się, skorzystałyśmy z wypasionej łazienki... trochę to wszystko trwało, po wczorajszym dystansie wahałyśmy się czy damy rade dojechać dzisiaj do Nexo o czasie... Na jakże miły koniec pobytu na campingu zostałyśmy obskubane z 114 koron (45 karta kempingowa, 69 nocleg) i ruszyłyśmy do Nexo. Dzisiaj dołącza do nas Sebek! :)
Pierwsze metry jak zawsze na rozkręcenie decydujące - wyjeżdżamy z kempingu i... Mamy wiatr w plecy!!! Huraaa! Zadowolone z siebie lecimy po gładkiej jak pro kolarska męska łydka nawierzchni;)) Lecimy 10'tka.

i zachaczamy o lotnisko


Jesteśmy świadkami startu stalowego podniebnego ptaka;)

Przy okazji wiatru namawiam Roksanę do wrzucenia blatu, teraz lecimy z prędkością światła, Roksana się wczuła i ominęła kościółek:)



10km dalej rozbawione i zadowolone z jazdy robimy fotki na pamiątkę...

co by spamiętać, żeby nie dostać mandatu ;)


oznaczenia ścieżek rowerowych są po prostu bombastyczne!!


przy okazji moje oko dostrzega znajome drzewo ;D wpadłam na pomysł by wypróbować buty spd do wspinaczki, całkiem dobrze się sprawowały.


P.s. Tak przy okazji jak juz byłam na drzewie porwałam kilka PRZEPYSZNYCH czereśni ;) niebo w paszczy:))


Trochę się podelektowalysmy i ruszyłyśmy dalej. Przed Nexo. Rowerowa ścieżka wzdłuż morza mną zachwyciła! Cóż za widoki...


no to kiedy sobie popływamy?? ja mogę teraz, zaraz :D



Kolo 11 lądujemy pod Netto i wpadamy na zakupy, kupujemy litrowe jogurty, wodę...
I znowu zastanawiamy się, czym jest tajemniczy "podatek" PANT pod pozycja z woda? Po ładnych kilku minutach możdżenia przypomniało mi się przecież jest to kaucja za zwrotna butelkę, brawo za bystrość;)
W miedzy czasie odczytuje sms-a od Sebka że za kilkanaście minut będzie w porcie... Wszystko ładnie pięknie tylko że SMS został wysłany 15min temu :D Ładujemy zakupy na bagaże i kierujemy się do portu, Katamaran Jantar właśnie przypływa :)



rowerki jako pierwsze zawitały na lądzie :)


witamy się z Sebkiem i zaczynamy nasza przygodę na dobre! :)


Roksana dopija jogurt, Sebek zapina bagaże na rower i ruszamy. Kierunek taki sam jak wczoraj czyli - Nexo Kirke



Dzisiaj wbijamy się do środka i focimy piękne statki zawieszone pod sufitem... spotkamy je w każdym kościołku


malowniczymi uliczkami udajemy się pod dom Andersena Nexo... dzisiaj i ja mam fotę ;)


Dzisiaj kierujemy się na Aakirkeby główną drogą nr 38.

Na wyjeździe z Nexo napotykamy pierwsze piękne duże rondo :)


Pogoda jest na 5+ troszkę wieje ale przecież my się nie damy, sukcesywnie robimy sobie małe, maluśkie zmiany kto chce niech korzysta :)

Sebek w trasie


Roksana w trasie



Dojeżdżamy na pierwszy punkt napojowy (o którym nie wiedzieliśmy jeszcze że jest napojowy, bo Roksana jeszcze nie wpadła na pomysł spróbowania wody ;) ) Kościółek w Bodilsker - cmentarz i szopka.



Święta trójca pod kościółkiem ;) kto nie wierzy niech dotrwa do końca opisu tej wyprawy ;)


Po drodze napotykamy ciekawostkę przyrodniczą, małe Stonehenge ;) Nie pytajcie co to jest nazywa się Hjortebakken ale nic na ten temat nie mogę po polskiemu wygooglować.


ja pod Hjortebakken


w Eggeby-ach wiatrak holenderski


trochę tutaj niewinnie spędzamy czas :)


gadamy, focimy... i zapominamy o całym świecie i dalszej podróży :):):):):):):)


a przecież czekają kolejne wiatraki do odwiedzenia ;) do których po prostu musiałam namawiać żeby cyknąć fotkę hehe

wiatrak przed AAkirkeby


artystyczne domki na trasie jak wiadomo Bornholm to wyspa artystów


W Aakirkebach szukanie Torvet-u czyli rynku. Mamy, udało się!


Na rynku, znajdziemy odlane z brązu pomniki gęsi, które symbolizują podziękowanie za to iż to ptactwo ostrzegało mieszkańców przed pożarami.


chyba chce mi zjeść siodełko ;P


Na rynku mały pchli targ:

Ten straganik przykuł moją uwagę NA MAXA :-) a-la Mikołaje w środku lata ;D




hihi


całkiem ładne ;)))


Na rynku słyszymy znajomy język Polski. Udajemy się zwiedzać Aa Kirke...

najpierw trzeba zaparkować rowerki ;)

by móc w pełni podziwiać architekturę koscioła.

Aa Kirke jest największym i najstarszym kosciołem na wyspie Bornholm.



Kolejnym celem naszej podróży są LASY ALMINDINGEN.

Dolina Echa, czyli Ekkodalen to nic innego jak pionowe granitowe urwiska :)


taki ze mnie karakanik do tych skałek :)


Od samego początku podróży napaliłam się by zobaczyć długowłose krowy... a zaczęło się to w zeszłym roku, kiedy zobaczyłam je na zdjęciach u Mlynarza :) i tak trzymało mnie do dzisiaj, wreszcie je zobaczyłam na własne oczy :)

Ale skubane tak się zakamuflowały, że...


żeby je sfocić natknęłam się prawym biodrem na "elektrycznego pastucha" i przeżyłam małą terapię wstrząsową hehehe ;) Zdjęcia oczywiście mi się nie udały ;P

Więc postanowiliśmy iść gdzie indziej pofocić ;P

sorki za jakość fotki, ale mi się podobała ;)


Sebek wspinający się


napisy naskalne - kto wie o co chodzi z tym imieniem i nazwiskiem? google znowu wypluwa treści po "chińszczyźnie" ;P


byłyśmy i wdapałyśmy się :)


czy ja coś wspominałam w tytule o krainie Ozz? Oto rozstrzygnięcie sentencji myślowej, wszędobylskie muchopszczółki, nazwane przez owadoznawcę Sebka bzykami :)
na szczęście wytresowane, osiadały niczym mucha ale nie gryzły, bynajmniej ja nie czułam.


W lasach Almindingem naprawdę uroczo spędzaliśmy czas, polecam każdemu!!

Rokkestenen - czyli bornholmski chybotek... coś nam techniki brakowało więc...


co 4 ręce to nie jedna ;D


a głaz tylko lekko drgnął, bo siedziałam na nim ja ;-)))) joke ;)

w relacji u Sebka przeczytacie, że ileśmy się namęczyli i ciężko nam to szło, przyszedł gość z rodzinką posadził na kamyczku swoje maluchy i rozbujał kamlota w mig :) gały to mieliśmy jak pięć złotych ;)

Po pięknej pętelce w tych lasach pojechaliśmy na ruiny zamku Lileborg (ścieżki gruntowe są wspaniałe, lepsze od niejednej asfaltowej ścieżki rowerowej w PL, a jechałam non stop na slickach Authora!)

fundamenty średniowiecznego zameczku Lileborg z 1149r.


jeziorko Borgeso i ruiny ruin Lileborg ;)


jeziorko, ruiny ruin i my ;-)


Ciąg dalszy wycieczki był przeeeeee.......zabawno-masakryczno-optymistyczno-zawracający ;D Juz tłumaczę dlaczego... :)

Otóż nie powiem kto i nie powiem dlaczego (bo nie pamiętam ;) ) wypatrzył na jeziorku Borgeso mostek. Po drugim końcu mostku, jest pieszy szlak który prowadzi na najwyższy szczyt Bornholmu...

Pieszy szlak + droga na najwyższy szczyt + rowery + sakwy + upał + wielkie kamienie na drodze = półgodzinna debata w środku lasu na kamolcach o wszystkim i o niczym ;)
Początkowo byliśmy bardzo chętni pokonać tę trasę, ale po moich nachalnych narzekaniach pacnęliśmy się w środku lasu i obmyślaliśmy strategię działania dostania się na szczyt :) Nie powiem, fajnie się siedziało i leniuchowało, hehe :P:P

Koniec końcem, postanowiliśmy "po ludzku" zdobyć szczyt i objechaliśmy punkt na około szosą :) Jak się okazało, z punktu A do pkt B szosą dzieliło nas może z 0,5km? :D
Było super i lajtowo pod górę, naprawdę pięknie! Mimo iż był to teren, znowu moje slicki dały radę z czego bardzo się cieszę i podjechałam na sam szczyt :)

Rytterknaegten - wieża królewska (Kondgemindet).


schody na Kondgemindet


i widoczki z góry :)


lasy lasy lasy :)




schódki po których się człapaliśmy


Dzień był niesamowicie dla nas długi i piękny... wreszcie przyszedł czas na szukanie noclegu. Odwiedziliśmy jeszcze wiele pięknych miejsc, np. groby wikingów w kształcie łódki, miejsca z pięknymi panoramami na Bornholm, ale miejsca mi tu już nie starcza na opisywanie wszystkiego i czasu ;)

Po drodze, gdy szukaliśmy noclegu, niemalże do łez rozbawiły nas przybiegające na początek swojej działki małe trzy świnki :) Biegły tak szybko, że w podskokach ich ucholki wywijały się góra-dół-góra-dół... hehehe


Razem z Sebkiem udało nam się znaleźć nasz poszukiwany wczorajszy nocleg. Warunki - REWELACJA!!!!
Ciepła woda, czajnik, turystyczna kuchenka gazowa (działająca ;) ), ognisko, toaleta, prysznic (10 koron), plac zabaw, mini trampolina, worek do boksowania, sznurki z rączkami do wywijania fikołków na drzwie, piaskownica, mały 3-kołowy rowerek :D jednym słowem duże i małe dzieci miały się gdzie najeść i pobawić :))) a to wszytko za cenę 20 koron yeahh

Nasz nocleg :)


Podsumowanie dnia - cóż mogę napisać, nie spodziewałam się tylu wrażeń na trasie, dzisiaj był wprost idealny stosunek szosy do terenu. Polecam wszystkim do zwiedzania Bornholmu na slickach, śmiało możecie jeździć na nich w terenie. Lasy Almindingen są cudowne!!!!!

Plusy dzisiejszego dnia:
- pogoda, liczne atrakcje w lasach Almindingen i oczywiście nie tylko :-)
- towarzystwo w komplecie!! :D
- jazda od rana do wieczora :)
- orzeźwiająca jazda w terenie, było gdzie się powspinać z bagażami czasem kilka metrów na przełożeniu 1:1 ;D
- bliskość przyrody plus zalety z dnia poprzedniego ;D
- rewelacyjne pole namiotowe!!!
- i super wtyłkowindow drodze Ronne Nexo ;)
ogólnie jedna wielka REWELACJA!!!! :-)))))

Minusy:
- MOJE WYCZEKIWANE KROWY SIEDZIAŁY POD DRZEWEM W CIENIU I PRZEZ TE OBIBOKI NADZIAŁAM SIĘ NA PASTUCH ELEKTRYCZNY grrr ;D
-więcej minusów nie pamiętam... no... może brak dostępu do kibelka w lasach ;D

kolejna relacja nastąpi :)

ZAPRASZAM NA UKOŃCZONĄ RELACJĘ DO SEBKA HOPPP :)


Komentarze
vanhelsing
| 18:05 sobota, 22 sierpnia 2009 | linkuj Piękne tereny do jazdy, aż chce się tam pojechać:)
sebekfireman
| 09:39 wtorek, 4 sierpnia 2009 | linkuj Hehe - widzę że Roksanie cały czas się zdarzało wczuć w prędkość i omijać atrakcje ;) A tak w ogóle to co to za kościółek za tym lotniskiem - nie przypominam sobie go.
Z tego promu to widzę że wychodzę prawie jak prezydent ;)
Wygoglowałem że te krowy to bydło szkockie Highland Cattle
Ten Andersen to chyba był jakiś piechur który wyznaczał jakąś ścieżkę i spadł ze ściany...
Owadoznawca trochę literki pomylił i wprowadził w błąd gdyż to nie zwie się bzyk tylko bzyg pospolity (Syrphus ribesi) :P
Ale widzę że jednak lepiej jest robić zdjęcia na AUTO i przepalić nieraz niebo bo obiekty na niektórych zdjęciach są zbyt ciemne - to samo mi wychodziło jak kiedyś robiłem na manuala i przez to że masa zdjęć wyszła mi zbyt ciemnych robię już tylko na AUTO :P


hose
| 23:05 poniedziałek, 3 sierpnia 2009 | linkuj Aga trzeba było mnie na BO kopnąć mocno w zadek, na pewno pojechałbym z Wami ;)


pozdrower
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!