Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2008

Dystans całkowity:795.82 km (w terenie 52.00 km; 6.53%)
Czas w ruchu:38:22
Średnia prędkość:17.72 km/h
Maksymalna prędkość:49.31 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:41.89 km i 3h 29m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.57 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Z Basco po lesie na

Niedziela, 11 maja 2008 · dodano: 11.05.2008 | Komentarze 10

Z Basco po lesie na Glinkach w stronę Piecek

Basco łobuziak, z kijem na Białego Micha, ale jemu wybaczam ;)


Gałęzie... to jest to co pieski lubią najbardziej


:)


tak mi rób, tak mi dobrze ;)


smileeeee :)


no coment :P Nie chciałabym mieć takiej ulicy wpisanej w dowodzie :P


później do Myśla, załapałam się na spiewajacego Mezo i pyszota zapiekankę;).


Zdążyłam już opisać kilka dni wielkiego TOUR do Pragi
Zapraszam do obejżenia zaległych wycieczek od 1 maja włącznie.
Kategoria z Basco


Dane wyjazdu:
19.10 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ ÓSMY

Czwartek, 8 maja 2008 · dodano: 08.05.2008 | Komentarze 11

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ ÓSMY



SZKLARSKA PORĘBA - FORDON NA SKRÓTY ;))))

Czas wracać do domu, zbudziliśmy się bardzo wcześnie rano, zostawiliśmy sobie godzinkę do odjazdu pociągu, szybkie pakowanko, sprawdzenie czy nic nie zostało...
Monia: -gdzie jest mój licznik?!?!
Ja: -yyyyyyyyyyy (???)

spoko spoko, leżał na łożu, mogliśmy wyruszać na dworzec ;)
Na dworcu, mała ekstrema, jakaś kobita baaaaardzo długo kupowała bilet, zatem postanowiliśmy, że Monika kupi nam bilety, a my (Tomek i ja) zapakujemy rowery i bagaże do ciapągu. Niestety czas naglił, zostały sekundy do odjazdu ciapągu, a Monia nie miała jeszcze kompletu biletów... W rezultacie trzebabyło poprosić Panią konduktor o przyjście do naszego przedziału w celu zakupu dla mnie biletu.
Troszeczkę wzięliśmy w obroty Panią Konduktor, ale okazała się SPOX kobietą i wypisała nam wspaniałe rzeczy na bilecikach, znaczy się opłata konduktorska 0zł (w końcu to nie nasza wina że nie zdażyliśy zakupić biletów) ;)
I tak oto szczęśliwi, wypoczywaliśmy w naszym wagoniku, dużo było śpiochania i czas szybko mijał - przydało się. We Wrocławiu pożegnałam Monikę i Tomka... którzy wysiedli z pociągu, a ja w nim zostałam gdyż leciał na Poznań.
Niestety okazało się, że jakiś inny ciapąg ma opóźnienia i w sumie miałam godzine postoju we Wro :(
Do Poznania zajechałam chyba z 1,5h opóźnieniem!!!!!
I tam miałam chwilkę czasu, poznałam kolejnego Bs'owicza, mianowicie Winq, z którym krzątałam się po okolicach dworca no i był też czas na rozmowę :)
W Poznaniu była moja pierwsza i jedyna przesiadka. Niestety powrót już taki fajny nie był, bo przez jakąś godzinę pociąg był pełny, a przedział na bagaże był pełen.... uwaga..... przemęczonych pracą ludzi, tj. kopciuchów i smakoszy chmielu, a fe, nie dało się wejść ;/
Po kilku stacjach zaprowadziłam tam białego micha i cały czas miałam go na oku stojąc za drzwiami.
Odetchnęłam z ulgą kiedy już wszyscy z tego przedziału wysiedli, mogłam wreszcie sobie posiedzieć i pooglądać piękne widoczki.
W domu zameldowałam się ok 20....... z przecudownymi wrażeniami, kilkoma setami w nogach i setkami zdjęć.......




HASŁO TYGODNIA:
[B]GDYBY NIE MONISIA......... TO BYM GÓWNO ZOBACZYLI ;D"
POZDR DLA KOSMACZA I TYFUSKA KTÓRYM DZIĘKUJĘ ZA PRZESYMPATYCZNY I EGZOTYCZNY WYPAD ;D;D;D ;)


!!!!!!!!!!!!AH TEN HONZIIIIIIIIIIKKKKKKKKKKKKKKKKKK!!!!!!!!!!!!
;D


Dane wyjazdu:
70.44 km 0.00 km teren
04:51 h 14.52 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ SIÓDMY

PRAGA - SZKLARSKA PORĘBA NA SKRÓTY ;)))))

Środa, 7 maja 2008 · dodano: 08.05.2008 | Komentarze 4

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ SIÓDMY

PRAGA - SZKLARSKA PORĘBA NA SKRÓTY ;)))))

Dzień siódmy naszej wycieczki, czyli pora wracać do domu. Dzisiejszego ranka Monika wymyśliła pewną nową opcję iż... wracamy ciapągowo z Pragi, by przejechać się rowerem po górach i przekroczyć granicę rowerowo :)
No niestety, aby zdążyć do soboty do domu trzebabyło się tego podjąć i bez większego zastanowienia zrobiliśmy tak jak nasz Szef Wyprawy wygłówkował :):):):)


Wyruszamy, zjeżdżamy po raz pierwszy i ostatni z naszego wzgórza po bruku, to nic, że agenciara momentami ciągnie pod prąd ;) no ale ja już tak mam, sama mieszkam odgrodzona jednokierunkową ulicą i juz we krwi mam naginanie pod prąd kiedy ruch znikomy :P praktyka czyni mistrza :D ok, koniec z głupotami.....
żegnamy się z Wełtawą


popędziliśmy na dworzec i okazało się że mamy jeszcze chwilę czasu do ciapągu.
Pojechaliśmy zatem do marketu na zakupy i na konsumpcję do parku, gdzie mieliśmy przyjemność oglądania pościgu policji za sikaczem w niedozwolonym miejscu hihihi :D

Dzisiaj jakoś tak tłoczno i samochodowo, co to za dzielnica :P


ekipa wszamoliła kiełbaski i pojechaliśmy na ciapąg - Dworzec w Pradze.. dzięki Monia za fajną fotkę :)


do ciapągu weszło małzeństwo z wieeelkim psem, który zajmował całe przejście hehe ale fajny michu ;)
Biały Michu pierwszy raz tak podróżował.... nawet mu się spodobało :)
Kierunek > Mlada Boleslav, gdzie będziemy się przesiadać...



.... do ciapągu Westernowego iiiiiiihaaaaaaaaaa :D




Jest godzina ok. 12:13... Turnov - czyli koniec ciapągowania się, czas zmierzyć się ponownie z górami :)

hmmm czego Oni tam szukają?? :D:D:D


Wreszcie wyruszyliśmy w drogę. Na początku musieliśmy obrać odpowiedni kierunek a było z tym troszkę zachodu bo to nie łatwe tak odnaleźć się na mapie przyjeżdżając ciapągiem... ale na szczęście Monice udało się bezbłędnie obrać kierunek :) Zacząły się góry.....
bardzo lubiliśmy takie znaki ;) w dół w doł!!!!! :D


... ale zaraz pod górę ;((((( :D


ah nie ważne..... najważniejsze że jesteśmy daleko od domu i możemy delektować się takimi widoczkami na własne oczy i w (nie)małej "skali"...


tudzież oglądać (nie)małe "skały"i kościółki bądź schroniska na nich :)


13:45, agenciara jęczy że musi przesmarować napęd. Tej to zawsze się chce wtedy kiedy nie ma ;))

Stojąc w tym miejscu (M&T stali ciut wcześniej) zaczepił mnie Pan Rowerzysta mówiąc po Czesku, na co odpowiedziałam że go nie rozumiem....

Pan: Aaaaa Polska??
ja: tak, Bydgoszcz :)
Pan: o byłem dwa razy w Bydgoszczy na rowerze w 2000 i w 2002 (lub 4) roku, w Toruniu, w... (przyp. agenciary: sorki nie pamiętam gdzie jeszcze ;) )
chwile poopowiadał gdzie był i pojechał dalej pozdrawiając....
za chwilę i my się zbieraliśmy i wyprzedzając Pana jeszcze domówiłam że jest również Dąbrowa Górnicza ;) no nic, śmignęliśmy dalej z naszymi tobołkami ;)


i już co raz bliżej PL.... kto wie cóż to za szczyty? :D:D:D



Monia fotografowała mostek na którym stoję, a ja wodospadzik :)


gdzieś po drodze, kolejny kościółek na wzgórzu - urocze :)


zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, jako że miałam już coraz mniej sił (nigdy więcej soku owocowego w bidonie - zmula totalnie!!!!!!) zostawiłam ekipę i spokojnie popłynęłam rozpocząć kolejny podjazd... mam nadzieję że mi to wybaczyli :)


później zrobiliśmy sobie wielką majówkę pod Lidlem (a raczej na tyłach :D ) gdzie zakupiliśmy sobie prowiant na "miniobiad" więc ten wstętny sok zastąpiłam Isostarem, który dodał mi sił!!!!!!!! :D. Cała pucha proszku w ciągu tygodnia poszła się ******* - znaczy się została skonsumowana ;))
serpentynki :) Niestety z kadru dwie sekundy temu uciekła mi Monia i Tomek :(:(:(:(:(


a podjazd ciągnie się i ciągnie w nieskończoność!!!!! a telefony się rozdzwoniły... nic to, przymusowy postój a Monia ucieka :P


no i zjazd :) cud malinka :) do końca życia zapamiętam sobie ten widoczek :)


z małą nostalgią przekraczamy granice.....


i wbijamy na Polskie drogi ;(((((((((((
ale i tak było pięknie w Szklarskiej :) ładne widoczki, chatki itd :) tylko ten asfalt..... no już nie taki jaki być powinien :P


dojeźdżając na dworzec PKP okazało się że ostatni ciapąg odjechał......... ok 10 minut temu!!! masakra :(:(:( i co teraz? :(:( .......



....agenciara poszła szukać dla siebie noclegu bo nie lubi survivali ;), była bardzo zimna noc i miałam w myślach non stop głos mojej mamy "lepiej zapłacić te kilka złotych niż później żałować". Zatroskana o swoje zdrowie i białego micha ruszyłam samotnie (na własne żądanie :D) na Szklarkę i znalazłam nocleg u bardzo sympatycznej Pani w pensjonacie, która bardzo fantastycznie mnie ugościła i bardzo jej dziękuję i pozdrawiam!!!!!! :)

po krótkiej chwili moi odważni towarzysze dołączyli również do mnie :)..... no i poszliśmy spać :)


dzień był naprawdę fantastyczny, z resztą co tu dużo pisać tak jak cały wypad!!!!!! :D


Dane wyjazdu:
6.88 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ SZÓSTY

Wtorek, 6 maja 2008 · dodano: 16.05.2008 | Komentarze 2

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ SZÓSTY

... czyli kolejny piękny dzień w Pradze :)

Na dzisiaj mieliśmy twarde postanowienie - BUDZIKOM ŚMIERC :)
O ile dobrze kojażę to ekipa z PL wygrzebała się z wyrka coś koło 9 godziny ;))))
Byliśmy tak zajechani dniem wczorajszym (chodzenie dało w kość naszym kolarskim nogom :P) że musieliśmy lekko spasować.
Gdzieś koło 10 wygrzebaliśmy się z naszej willi ;)

Na dzisiaj zaplanowane zwiedzanie Hradczan...

Praska Loreta jest miejscem bardzo ciekawym,nie tylko ze względu na Santa Casa, ale również na dzwonko-grę zamontowaną na wieży fasady zespołu klasztornego oraz unikalną monstrancję z 6222 diamentami na swojej powierzchni. Monstrancja ta, nazywana Praski Słoneczkiem, jest jednym ze skarbów tutejszego skarbca.





Na placu przy Zamku Praskim :)





ZAMEK PRASKI


Zamek strzegą dwaj Giganci ;)


znaczy się agenciara i niuniuś ;))


Zmiana Warty na Zamku Praskim, która odbywa się codziennie o 12.00... uff niuniek kończy prace ;))


Katedra pod wezwaniem świętych Wita, Wacława i Wojciecha to miejsce szczególne w historii miasta. Budowana od roku 1344 z początku przez francuskiego architekta Mateusza z Arras'u, później niemieckiego architekta, Piotra Parlera, który nadał całej budowie unikalny, choć zamknięty w gotyckim stylu, charakter.


Bazylika św. Jerzego na Hradczanach


Drogowskaz prowadzący na Złota Uliczkę... do której nie weszlismy... legendy (czyt. google) donoszą że na Złotą Uliczkę można wbić się za darmochę po 18 godzinie ;))))))


nie to nie, schody też są ładne ;)


a tutaj widoczek na Pragę :) skądś już znam to zdjęcie ;)))) foto Matysa :)


Nie mogliśmy się napatrzeć na te rudawe daszki ;)


westchnienia na schodach;))))



później zrobiliśmy sobie mały odpoczynek od siebie. Monika i Tomek zostali w restauracji, a ja przeczekując z nimi burzę, popędziłam w małym deszczyku na galerię do Tesco w poszukiwaniu prezentu dla koleżanki oraz popodziwiać galanterię :D Do dzisiaj żałuję że nie skusiłam się na pewną bluzkę, buty oraz hmmm bluzkę ;)))))) w sumie to trzy bluzki mi się widziały :D hehe
jak już wszystkie sklepy obleciałam, brzegiem Wełtawy popędziłam na most Kajoja gdzie umówiłam się z M & T. Byłam łosiołomiona tamtymi widokami, dlatego postanowiłam jeszcze raz to samo zaliczyć z moimi towarzyszami :)

Jedni fotografują inni... malują...


a jeszcze inni......... ujeżdżają kunie i kaczuszki :D


Eh cóż za widok :)


most Kajoja & jożim band ;)


ale się kręciliśmy :D a dopiero co byliśmy na moście Kajoja ;) nic to, lecimy w lewo by wśród drzew popatrzeć na piękny nurt rzeki :)



latarnia



jesteśmy już nad brzegiem :) należy się panoramka :)



i kilka westchnień.......



burzowe chmury idą sobie już sio :)



no sio sio!! :D:D



nie pytajcie jaki to most ;)))))))))) już nawet nie będę pisać ;)))



odkryliśmy nawet pod mostem małą Wenecję :)









moja ulubiona kamieniczka... lecimy już do naszej willi po rowery by....:)




by zwiedzić... kopię wieży Eiffla
Petřínská rozhledna to 60-metrowa stalowa wieża widokowa w stolicy Czech - Pradze na wzgórzu Petřín. Wybudowana w roku 1891 w związku z Wystawą Jubileuszową jako kopia wieży Eiffla, używana była jako wieża obserwacyjna i transmisyjna. Obecnie spełnia wyłącznie funkcję widokową i jest najwyższym obiektem tego typu w Czechach. Wieża otwarta jest cały rok, a dostęp na platformę widokową na wysokości 55 metrów umożliwia odwiedzającym 299 schodów. Z góry rozpościera się widok na całą stolicę Czech.




eh... tylko dla VIP'ów <buja w obłokach>




wieża Eiffla z naszej studencko/noclegowej dzielnicy :) powoli żegnamy się otaczającym nas pięknym światem, zanosimy rowery i...




udajemy się na spoczynek na boisku... kibicując Honzikom (agenciara) i Honziczkom (Kosma i Kobra) hehe


Leniwym tempem udajemy się do domu :)
Jutro czas wracać do domku chlip chlip chlip!!!

Dane wyjazdu:
1.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ PIĄTY - STONOGA, CZYLI 0 BIKE

Poniedziałek, 5 maja 2008 · dodano: 08.05.2008 | Komentarze 6

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ PIĄTY - STONOGA, CZYLI 0 BIKE




PO PRADZE ;))

Wybieramy się do Tesco przepięknym parkiem...





Pomnik Ofiar Komunizmu
































Po lewej widoczny posąg Kajoja IV stojący na placu Krzyżowników w Pradze na Starym Mieście, tuż za Mostem Karola*





















Rynek Starego Miasta



Zegar Orloj to...



... największa atrakcja turystyczna Ratusza Staromiejskiego- jest to najstarszy tego typu zegar w Europie.
Zegar składa się z trzech części: z mechanizmu figurynkowego, tarczy i kalendarium.



W tle dwie wierze Kościóła Tyńskiego - budowę kościoła rozpoczęto w 1365 roku, jego charakterystyczne wieże ukończono jednak dopiero w 1511







Małe przebieranko w białe buciki pod Domem Miejskim :)













Stąd przyjechaliśmy... metrem...... ponad dachami domów :) WOF!!!! :D




Vyšehrad >>> WYSZEHRAD

























Cmentarz zarezerwowany od 1869 roku dla wybitnych czeskich artystów.... znajdziemy tutaj groby m.in.: Antonina Dvoraka, B.Smetany, A.Muchy.




Kościół św. Piotra i Pawła














Widoczek z Wyszehrada na Wełtawę






























*bliższe informacje zaczerpnięte ze strony przewodnikpopradze.pl


Dane wyjazdu:
98.75 km 0.00 km teren
05:54 h 16.74 km/h:
Maks. pr.:49.31 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<DZIEŃ CZWARTY

Niedziela, 4 maja 2008 · dodano: 08.05.2008 | Komentarze 5

THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 DZIEŃ CZWARTY


V MAX 49,31 Z SAKWAMI

SZOSĄ DO PRAGI AV ŚR ~19/20KM/H, PO PRADZE LAJTOWO TEMPEM SPACEROWYM.

Po dość długim i "płaskim" dniu wczorajszym wstaliśmy rano rześcy jak skowronki :P Wyrka były wygodne, nasz pokoik bardzo ładnie urządzony - moglibyśmy tam nawet i mieszkać ;)
Ogromnie przydatną rzeczą był pod ręką wspólny apeks kuchenny gdzie na dzień dobry zrobiliśmy sobie gorącą herbatkę :)

Wyglądam za słońcem na tarasie - miejscowość: Chlumec nad Cidlinou


oczekujemy "naszej" Pani, która dnia wcześniejszego osiedliła za drzwiami nasze rumaki :P


... biały michu oswobodzony ;)


punkt pierwszy dzisiejszej wyprawy to..... ŚNIADANIE!! :D po dniu wcześniejszym nie bardzo zostało nam jedzonka, więc trzebabyło szukać punktu żywieniowego :) na początku skręciliśmy w ogóle nie w tą ulicę co trza było, ale szybko nawróciliśmy na tą dobrą.

Zawsze chciałam, mieć takie cos.... właśnie po to, by wozić go ;)..... MONSTER TRUCK :D


dupcie trzy ;)


Śniadanko na stacji benzynowej, ah rześkość poranka :) W tym czasie pogadaliśmy również z Młynarzyskiem przez telefon który mknął z Matyskiem już do domu... no fajnie, my jeszcze nie wjechaliśmy do Pragi a Oni już uciekaja :P


PODEBRADY (o ile dobrze pamiętam)


pomnik w centrum...


....jeszcze jeden...... :P


..i jeszcze raz ;)....


... sto lat sto lat?? ;)


taki o sobie kanalik - nad rzeką Labe


tędy jechalismy


Kościółek na wzgórzu


a chwile później równie piękny kościółek, tuż przy drodze :)


chcieli mnie wygnać na "ałtostradem" :P ;)......


....to się wkur**** i wyjęłam laptopa z sakw żeby trochę ochłonąc na BS... oj byście widzieli jakie oczy zrobili jak zobaczyli co pomieściłam do tych Expertów ;)))))


wycieczki.... a na wycieczkach jemy to, czego nie ma pod ręką w PL :)


chranolki ....... jadłam je również oczami, pychotka!!!!! :)


zbliżamy się powolutku do Pragi.. a widoczki ciągle piękne :)



W Pradze przywitała nas xxxxx'cio pasmowa jezdnia i ogromny tłok blachosmrodowy na niej :P ale znalazła się również droga rowerowo'ekspresowa :) ale tylko krótki kawałek :(


Po długich męczarniach po chodnikach juz "nieekspresowo rowerowych" czyli ździuraczałych, nierównych i wysokokrawężnikowych nastał o to cel naszej podróży :) Praga!!!!!!!!! :D

Zdjęcia "na szybko"















Widok na Most Karola



Widok na Hradcany i Most Karola









Most Karola again :P



WIECZORNE DWUNOŻNE ZWIEDZANIE PRAGI





Klasztor na Strahovie (Strahovský Klášter)...




..... chyba mam do niego jakieś ciągoty ;P




:)
























Widok na Hradczany z Mostu Karola




miasto














a tędy podjezdzalismy ;)


Dane wyjazdu:
127.99 km 0.00 km teren
06:58 h 18.37 km/h:
Maks. pr.:47.78 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<DZIEŃ TRZECI

Sobota, 3 maja 2008 · dodano: 08.05.2008 | Komentarze 13

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ TRZECI



Pogoń za Honzikiem c.d. ;)

Tradycją się stało, że każdy dzień rozpoczynał się od słów: "AGA!!!!!! kuźwa mać wyłącz ten budzik!!!!!!!" :D:D:D
I to nie za sprawą godziny (6 rano) a raczej mojego przesympatycznego tonu dzwonka, którym jest główna scieżka dźwiękowa Włatcuf Móch puszczona na max w telefonie :D Jedno jest pewne... skutecznie stawiała na nogi moich towarzyszy, po czym i ja się budziłam. Mimo komórki pod uchem i tak spałabym dalej gdyby nie te entuzjastyczne okrzyki :P

Jak już wymieniliśmy ze sobą kilka zdań, zaczęliśmy pakować bałagan do sakw i trza było uciekać w drogę. Towarzysze zaczepiali swoje sakwy i serwisowali rowerki, a ja spokojnie zwiedzałam okolice pensjonatu :)

PoLsonie czy Ci nie żal...... ;)


mieć slicki i pędzić szosą w dal :P



Nie ma to jak przecudne poranki w górach!! :)
P.S. Na fotce prezentuje najsłynniejsze plecy z kwietniowego Magazynu rowerowego w oprawie graficznej na długi rękaw na ten sezon hehe;))


Ruszyliśmy wreszcie w drogę. Było tak przepięknie że nie omieszkaliśmy na czubku wzniesienia popstrykać kilka fot... oczywiśnie nie ma bata, musiałam dostać opierdalanto za rower pozujący na szosie :P Tak to jest jak trzy samodzielne osoby wybierają się na wspólną wycieczkę :D


Wjeżdżamy do przecudnego miasteczka Kraliky. Wyobraźcie sobie, że sklepy rowerowe są tam czynne już od 8:30!!!


Centrum Kraliky



historia miasteczka.


Tu jesteśmy :P


Lichkov, gdzie zaczynał się morderczy podjazd niczym na Równicę :D Uwielbiam podjazdy!!!! AH to jest to!!!!! :D


jesteśmy w centrum gór :)


po drodze natrafiliśmy na bunkry. Gdzieś tam w oddali między drzewkami nawet jeden delikatnie widać. Niestety muzem było nieczynne.


A tutaj już na szczycie pewnego pięknego podjazdu :) Zadowolona z siebie bo nie ma to podjechać kilka km podjazdu na raz :P <wstydnis> ;)


Zboczuś przewodnikowo/mapowy w akcji :D


plaża w środku gór? Czemu nie :D


łodeczka, kajaczki... róbta co chceta ;)


Po drodze natrafiliśmy na sklep rowerowy gdzie ażęsiaha zaopatrzyła się w new patrzałki :) Eh, fajnie byłoby sobie startnąć w czeskim maratonie :) (kto blisko mieszka jeszcze wszystko przed Wami ;) )


pomniczek w.... nie pamietam ;) Kostelec nad Orlici? :)


ale jedno wiem... stamtąd do Nowej Soli jest 198 km ;))


Sciurus vulgaris :P Pierwszy raz na oki widzę brunatnego wiewióra :) Co za brutal ;)


Tutaj zjedliśmy najpyszniejsze........



......knedliki z truskawkami........ PYCHA!!!!!!!!!!!!



gdzieś na trasie... zaczynało robić się szaro i buro (bo Kosmato to było non stop :D ) :)



...nie omieszkał złapać nas deszcz i burza :P



... ale po burzy zawsze wychodzi słońce :)



widocznie tutaj już nie padało ;>



a my po zjeździe wyglądaliśmy jak biedronki - zaoszczędzę Wam takich fot hehe ;) ;)



później sytuacja powtórzyła się raz jeszcze. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej na popasiku i posuszyliśmy butki i skarpetki w pełnym słońcu :)



kto zgadnie co to jest? :>




Trebechowice nad Orebem




HRADEC KRALOVE!!!!!




cudne miasteczko, bardzo spokojne miejsce




KTO KOLWIEK WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE :D:D:D




Przepiękny był ten kanał o tej porze :)




Po obiadku w restauracji, gdzie zjadłam pierwszy raz w życiu pizze chlebową ruszyliśmy w wiadomym celu ;)



Rzepak rzepak rzepak :)




I kto tu podrywa?? :P




Powoli zaczynało zachodzić słońce.




A my mknęliśmy przed siebie bardzo bardzo długo, w świetnym tempie po cudownej Czeskiej drodze :)


v max 47,78

Dane wyjazdu:
89.30 km 0.00 km teren
05:32 h 16.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<DZIEŃ DRUGI

Piątek, 2 maja 2008 · dodano: 08.05.2008 | Komentarze 5

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ DRUGI


"W pogoni za HONZIKIEM" :D

Prudnik - Głuchołazy - CZECHY - Mikulovice - Pisecna - Ceska Ves - Jasenik - Lipova-Lazne – Ramzova – Branna – Potucnik - Hanusovice – Vlaske - Mala Morava


Po pierwsze, hotel trafił się nam jak ta lala :P
W pokoju wielkości mojej "ogromnej sypialni" upchneli 2 wyra, 1 piętrowe, tv i szafy :D Nie wiem jak to zrobili, ale mogli chociaż wywalić dzikich lokatorów pełzających w prysznicu :P
Poranek, czyli pieczenie babek Dr Oetkera ;) Monia miała wszysko popakowane w takie reklamówki, jak je wszystkie wyjęła to aż się głodni zrobliliśmy ;))) (na fotce nie widac, bo była mało ciekawa ta z reklamówkami ;P )


Koberka obudził się z małą kontuzją, nikt nie wie co robił w nocy i dlaczego akurat to było kolano ;) Popędziliśmy do Kauflanda i czym prędzej do Apteki. Monia robiła za pigółę, a agenciara ruszyłą z aparatem na łowy ;)

Jeden ze skwerów w Prudniku


jak i również szczyt jakiejs budowli, nie bardzo wiem czego;)


W drodze do głuchołaz...... łosiołomiły mnie te widoki!!......


i musiała być sesja :P.......


..... nie odpuściłam - musiałam mieć fotę ;)))))


oh, miły akcent wycieczki :) go go go pod górę by po chwili..... :)


znaleźć się w przesympatycznej okolicy domków mieszkalnych :)


a tutaj już CZECHY, czyli: drogi proste jak stół, kulturalni rozsądni kierowcy , ludzie optymistyczni :)


to chyba te widoki tak na nich relaksacyjnie wpływają, bo na nas na pewno!!:D


morza szum, ptaków śpiew........ :D


blada agenciara, pośród drzew ;)


na trasie, mniej więcej w Ceskej Vsi :P


ukhm...... bez komentarza :D


momentami sobie popadywało i przy zjazdzikach z góreczki było co chrupać ;)


Później był lans miasteczkiem, bardzo uroczym, ustyuowanym jakby w kotlince. Cudowna sprawa.

Ale niestety podjazd nas nie ominął i wreszcie musiał się zacząć :)


.... ekipa dzielnie go rozpoczyna koło w koło :)


ale niestety był tak długi że trza było robić sobie przystanki. Ja w wolnej chwili wrzucałam kamloty do wodospadziku ;-)


...kolejny przystanek.... Monia z Tomkiej studiuja mapę i wróżą co nas jeszcze dzisiaj czeka....
p.s. dawno nie padało :P


Po uporczywym podjeździe wreszcie szczyt!!.....


..i zaczął się mega zarąbisty zjazd :D



mniam mniam jakie tam kolejeczki jeździły fajne :)



Wiatraki w Ostruznie



Mały popasik na przystanku autobusowym pachnącym wierzcie bądź i nie ale... drewnem!! Czyzbyśmy byli w bajce?? :)



Eh :D Ostatnie kilometry niedość że pod górkę to jeszcze pod wiatr (norma :P )
Albo mnie ktoś rozjedzie, albo ........ :D



...... rzucę się pod ciapąg :D



ku naszym przemiłym rozczarowaniu na szczycie kolejnego podjazdu wyczailiśmy przesympatyczny Pension :) Ah :D Bałagan :D To jest to! :D


To był jeden z "lepszych" dni, jeśli chodzi o jazdę, wlaśnie takie hardcory lubię :)


VMAX 49,18 Z SAKWAMI

Dane wyjazdu:
139.00 km 0.00 km teren
07:01 h 19.81 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ PIERWSZY

Czwartek, 1 maja 2008 · dodano: 01.05.2008 | Komentarze 12

>>> THE BIG BIG TRIP - PRAGA 2008 <<<

DZIEŃ PIERWSZY


Dąbrowa Górnicza - Prudnik...

Wielki dzień nastał bardzo wcześnie :)
Po emocjonującym śrubkowo-bagażnikowym czwartku nastał wreszcie ten piękny dzień... :D



Wycieczka zaczęła się bardzo miło, pogoda sprzyjała, nie było za zimno i pierwsze kilometry były z górki :)..... no ale żeby nie było tak RÓŻOWO... :D Kobra musiał coś zmalować ;))))
Ni stąd nizowąd obluzował mu się bagażnik i sakwy posłużyły niczym szczotka do szorowania jezdni ;)))
Ekipa budowlano-remontowa zabrała się do naprawy, a nadzór techniczny pilnie czuwał popijając herbatkę i radząc ekipie to i owo;)


Dzień ten był drugim dniem na rowerze po chorobie. O ile pierwsze kilkadziesiąt kilometrów przejechałam na lajcie, tak w drodze do Pławniowic złapał mnie totalny zgon.Żołądek zastrajkował - echo - pustka.... oj nie było lekko...

Pałacyk w Pławniowicach...


zachwiciła mnie nie tylko jego architektura, bo również...


przepiękne drzewko Magnoli :) Ah... tak romantiko :P Pierwszy raz na oczęta widziałam tak cudniuchne drzewo!!


Niestety mój żołądek nie dał za wygraną i szybko udaliśmy się kilka kilometrów dalej na pizzę do Da Grasso, o ile pizza nie pomogła, to gorąca herbatka już na pewno :) Troszkę długo trwała rekonwalescjencja, ale co nas nie pokona to nas wzmocni i ruszyliśmy w trasę :)
Czekał na nas przepiękny lasek, o jasno zielonym kolorze :) Przejeżdzając szosą czuliśmy się tacy młodzi, rześcy, zieloni ;) Z resztą widać że od razu humorek dopisuje :D


Na trasie złapał nas deszczyk. Zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym w celu wymiany furek ;) Oddaliśmy 3 biki w zamian za ścigacza dla mnie :P Cóż za uroczy gest, znaczy się kolor :D


Jeden z przystanków, a "palma" odbija jak zwykle ;)))))


Kilkanaście km przed Prudnikiem, zaczęły się delikatne podjazdy :) Mielismy już trochę w nogach tego dnia...


ale nie poddawaliśmy się o nie! :D


Widoki nadrabiały :)


W Prudniku okazało się, że w pewnym pensjonacie brakło dla nas miejsca. Monika pojeździła po okolicy, znalazła PRZECUDOWNY HOTEL (o którym więcej napiszę w następnym wpisie) :D
Uradowani ową wiadomoscią popędziliśmy jeszcze tylko poszukać herbatki i różnych % dodatków dla smakoszy na stację Statoil gdzie..... pewną Skosmaczoną Małolatę poprosili o okazanie dowodu osobistego buhahahahaha :D:D:D:D posikałyśmy się prawie co ze śmiechu :D

W pulsometrze niestety siadła bateria więc statów z pulsaka nie będzie :(:(:(
Eh, pierwszy dzień... był cudowny :D