Info
Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 0
- 2022, Lipiec1 - 0
- 2022, Styczeń1 - 0
- 2021, Lipiec1 - 0
- 2021, Czerwiec1 - 0
- 2021, Kwiecień4 - 0
- 2019, Lipiec6 - 0
- 2018, Czerwiec2 - 1
- 2018, Kwiecień1 - 0
- 2017, Maj1 - 2
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Sierpień2 - 2
- 2016, Lipiec3 - 1
- 2016, Czerwiec2 - 0
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Marzec1 - 2
- 2015, Listopad2 - 0
- 2015, Październik1 - 0
- 2015, Sierpień7 - 4
- 2015, Lipiec2 - 0
- 2015, Maj5 - 3
- 2015, Marzec1 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2014, Listopad2 - 0
- 2014, Wrzesień3 - 1
- 2014, Sierpień8 - 0
- 2014, Lipiec7 - 1
- 2014, Czerwiec3 - 1
- 2014, Maj3 - 0
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec1 - 0
- 2014, Luty2 - 4
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Listopad3 - 3
- 2013, Wrzesień2 - 3
- 2013, Sierpień6 - 6
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Maj1 - 1
- 2013, Marzec1 - 1
- 2012, Listopad1 - 2
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec1 - 3
- 2012, Czerwiec2 - 11
- 2012, Maj1 - 1
- 2012, Kwiecień1 - 2
- 2011, Listopad1 - 14
- 2011, Październik1 - 11
- 2011, Sierpień2 - 5
- 2011, Lipiec3 - 3
- 2011, Czerwiec1 - 8
- 2011, Marzec2 - 31
- 2011, Luty2 - 19
- 2011, Styczeń1 - 14
- 2010, Grudzień1 - 3
- 2010, Listopad3 - 9
- 2010, Październik4 - 18
- 2010, Wrzesień3 - 16
- 2010, Sierpień2 - 12
- 2010, Lipiec1 - 4
- 2010, Czerwiec4 - 32
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień1 - 11
- 2010, Marzec1 - 13
- 2010, Luty2 - 17
- 2010, Styczeń1 - 9
- 2009, Grudzień3 - 18
- 2009, Listopad2 - 14
- 2009, Październik1 - 9
- 2009, Wrzesień2 - 7
- 2009, Sierpień4 - 17
- 2009, Lipiec11 - 49
- 2009, Czerwiec12 - 50
- 2009, Maj9 - 23
- 2009, Kwiecień11 - 31
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty4 - 0
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad6 - 25
- 2008, Październik11 - 47
- 2008, Wrzesień12 - 90
- 2008, Sierpień14 - 76
- 2008, Lipiec14 - 68
- 2008, Czerwiec20 - 167
- 2008, Maj19 - 132
- 2008, Kwiecień12 - 275
- 2008, Marzec10 - 194
- 2008, Luty9 - 120
- 2008, Styczeń8 - 63
- 2007, Grudzień4 - 46
- 2007, Listopad5 - 131
- 2007, Październik9 - 147
- 2007, Wrzesień15 - 179
- 2007, Sierpień18 - 121
- 2007, Lipiec10 - 122
- 2007, Czerwiec9 - 96
- 2007, Maj11 - 143
- 2007, Kwiecień16 - 301
- 2007, Marzec5 - 28
- 2007, Luty1 - 12
- 2007, Styczeń2 - 13
- 2006, Grudzień3 - 33
- 2006, Listopad1 - 0
- 2006, Sierpień1 - 0
- 2006, Lipiec1 - 0
Drawsko Pomorskie
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 0
Podobno wyjeździłam... tfu... pocisnęłam w męczarniach okrutnych :))) 40km... nie wiem, nie widziałam... tzn. licznik został w aucie i nie mam jak sprawdzić dystansu ;-).Zwiedzanie bunkrów pod Nadarzycami. Okolice naprawdę cudne do jazdy, gdyby jeszcze tak lepsza forma była i te 28 stopni było na dworzu... uuuu... :)
Zdjęć brak, jakiś takiś minimalizm mnie dopadł :P
Złoto dla Zuchwałych - Lubostroń
Wtorek, 25 lutego 2014 · dodano: 25.02.2014 | Komentarze 1
Dystans i czas na oko.Zima tego roku postanowiła odpuścić w lutym i w iście wiosennej atmosferze przystało nam błąkać się po lesie w słonecznej pogodzie. Gdyby jeszcze tylko nie ten wiatr... byłoby cudownie :).
Niestety z powodu małych problemów na trasie zresetowałam przypadkiem w środku trasy przebyty dystans, a w domu po wymianie baterii, skasowałam również i tę drugą część. ;)
Zawody naprawdę bardzo fajnie zorganizowane, trasa cudowna. Świadomie na początek ominęłam "premię górską" z Jabłowską górą w tytule - chciałam ją sobie zostawić na deser. Jednakże obiad był dość syty. ;). Szczególnie na PK 9 przejadł mi się o stokroć, czego wynikiem było krzątanie się po lesie dobrą godzinę, a może i ponad, w poszukiwaniu tego punktu. Uparciuch taki ze mnie :).
Próbowałam odtworzyć trasę w jednym z serwisów:
http://www.traseo.pl/trasa/zloto
Na starcie nie bardzo miałam pomysł w którą stronę wyruszyć. Najpierw chciałam na wschód, a ostatecznie ruszyłam zdobywać punkty na zachód.
PK14 - przepust.
W sumie to nie bardzo kierowałam się tutaj opisem punktu, bo z mapy wynikało dokładnie, że punkt leży niedaleko Noteci i nad jakims kanałem. Namierzony bezbłędnie, jednakże bez niespodzianek. W końcu pierwsza droga którą miałam zamiar dotrzeć na ten PK skończyła się po ok 150 metrach, zamieniając się w żyźnie zaorane pole :P
Na pierwszym PK - 14:
Korzystając z pięknej pogody i cudownego wmordewindu :P udałam się na:
PK 10 - początek strumienia.
Niestety coś mój wzrok nie domagał widocznie przez ten wmordewind ;) bo wybrałam wersję terenową, która chciała wyssać ze mnie moje wszelkie pokłady energii :P. Punkt namierzony idealnie.
Wyjazd z punktu na pole, przez które z prawej do lewej hulał wiatr. Nie dobrze, nie lubię wiatru, tym bardziej nie mając chustki na szyję.
PK11 - skraj lasu, słupek wysokości.
Punkt namierzony bez problemu, w niedalekiej odległości od szosy, którą bardzo lubię się poruszać ;).
PK12 - szczyt górki.
Nie wiem cóż to był za szczyt górki z tej górki, ale wybrałam opcję dojazdu jak najdłuższego asfaltem. W efekcie czego, wyprzedziłam "rywali", którzy zwiali mi dopiero co z PK11 ;).
PK15 - skraj lasu.
Tutaj niestety moja ynteligencja zawiodła. Coś mnie pokusiło i wybrałam terenowy skrót. Skrót terenowy okazał się bardzo złym wyborem, gdyż straciłam kupę cennego czau na użeraniu się z nierównościami i kilkoma miejscami z błotem, a do tego dystans nadrobiłam bo nie wypatrzyłam pewnej drogi prowadzącej w okolice punktu :P. Jak już się znalazłam na szosie, wiedziałam że "pozamiatałam" :P. Na szczyt dotarłam terenowym trochę "luźnym" podjazdem. A dlatego wydawał mi się luźny, że coś mnie kusiło aby nim nie zjeżdżać i wracać inną drogą. Szkoda tylko, że żałowałam tej decyzji, jazda przez pole kukułydzy nie jest przyjemnością ;).
Na punkcie spotykam "rywali", a za chwile podjeżdża Daniel i dowiaduję się, że punkt leży nie w tym miejscu co trzeba, ale droga którą jechałam, prowadziła idealnie na niego. Ot, leżące drzewa po wycince musiały Orgów troszkę zmylić, ale mnie to nie przeszkadzało akurat w tym wypadku... taaa... akurat w tym ;)
PK 9 - granica kultur = takiej niemocy to jeszcze nie miałam ;P
Zjazd z PK 15 okazał się być dla mnie trochę wkurzający. Pojechałam "na czuja" za innymi tym polem kukurydzy, aż dojechałam na asfaltową drogę przy PK9. Tutaj już musiałam samodzielnie się znawigować i najchętniej najwięcej jechać asfaltem i żeby nie jechać za innymi terenem :).
Niestety był to chyba niejaki "strzał w kolano", gdyż wielokrotne namierzanie się z tej samej strony na punkt kosztowało mnie kilkadziesiąt minut poszukiwań w "chaszczach" przy akompaniamencie na prawym ramieniu jakiegoś głosu "SZUKAJ!!!! Szukaj w tych chaszczach, przecież to granica kultur ma być i ta nią jest!!!" :P
Teraz wiem, że to jakiś diablik był, co nie podpowiedział, aby szukać PK od 2'óch pozostałych stron świata. Mniej więcej w tej okolicy zostało mi jeszcze nieco trochę ponad 2h do mety :( Załamka, ale punkt odnaleziony dzięki innemu zawodnikowi i telefonowio do Orga.
PK 2 - skraj rowu.
Dojazd na PK 2 to miła jazda szosą, oraz premia górska w terenie, a na dodatek znowu skończyła się miła droga. Ale najważniejsze, że na PK dotarłam idealnie :).
PK 7 - brzeg strumienia.
Cofnęłam się ponownie na szosę, pedałowanie do Łabiszyna i wio prosto na punkt.
PK 23 - wielki pień na skarpie
Z PK 7 - na skróty przez pole :). Na szosie z przeciwnej strony nadciąga Daniel, a to oznacza że jest już blisko mety na dystansie 100km :P. Docieram do interesującego mnie lasy i zgapiłam się nieco ze ścieżką "na lewo", którą za to wypatrzył....... Daniel... tak tak,ktoś tu ma w nogach żelazo..., zdążył zaliczyć 7mkę, kiedy ja byłam w połowie drogi na 23. Nie dość że się ślimaczę, to jeszcze nakrył mnie na tym, że się zgapiłam :))) W zasadzie to zmęczyłam się już i fsio niedomagało ;). Na punkt docieram z małym zgonem :)
PK 24 - ostatni - skrzyżowanie drzewo 10m na SE
Z lasu wyjeżdżam ponownie na szosę i....... mam przepiękny wmordewind. Suuuper. Jakoś turlam się do skrzyżowania, punkt odnajduję bez problemu.
Powrót na metę również bez problemu.
Ogólnie bardzo fajna imprezka.
Nawigacyjnie trasa bardo łatwa, mapa jak dla mnie była OK (niektórzy narzekali na jakość druku, ale ja akurat z tych, co nad mapą modlę się w miejscu więc to co chciałam zobaczyć to wypatrzyłam ;) ).
Pozdrowerki,
Aga.
Mapa przejazdu:
https://lh4.googleusercontent.com/-Y8wNIPt1GA4/Uwx...
puls (niecały):
5:28:09
av: 147
max: 176
kcal 3141
hz: 10% 0:33:14
fz: 51% 2:47:31
pz: 38% 2:05:39
Wlkp z Nazgulem i w miłym towarzystwie ;).
Poniedziałek, 17 lutego 2014 · dodano: 19.02.2014 | Komentarze 3
Weekend w woj. wlkp.Niedziela to zawody psiego posłuszeństwa, a na poniedziałek krótka zimowo-wiosenna przejażdżka w towarzystwie sierściucha.
Marszewiec - Rożnowo - lasy gdzieś za Monarem - Rożnowo - Marszewiec.
Podobno 11 czy 18 marca w Obornikach jest jakaś imprezka rowerowa - wybiera się ktoś? ;)
Ełcka Zmarzlina
Sobota, 4 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 1
...czyli "krew, pot i łzy". Tego co przeżyłam na ostatnich 5 kilometrach w błocie po pachy, w ciemnościach, z odmawiającą posłuszeństwa prawą nogą, nie domyśli się nikt, kto nie przeżył tego samego.
A wracając do początku - Ełcka Zmarzlina 2014 - to mój pierwszy pieszy maraton na orientacje na 50km. Z góry wiedziałam, że na mecie pozostaną ze mnie zwłoki, o ile w ogóle ten dystans pokonam :P. Pierwsze 10 kilometrów "weszło" w miarę... na 18stym, stwierdziłam że już powinna być meta, na ok. 25 nastąpił chwilowy nawrót sił... by na ok 40 km włączyć funkcję "autopilota" i do mety napierać siłą woli :P
Ostatnie kilometry przed metą, to dobra godzina spędzona w błocie. A może i więcej jak godzina... Brak przyczepności dzięki płaskiej podeszwie halówek to był "strzał w kolano", a raczej w stopę. Nie raz i nie dwa chciałam odpuścić, położyć się ze zmęczenia i totalnej niemocy na pół nocy na boku trasy. A raczej co 3 kroki :). W wieczornym przymrozku, którego nie czułam! Co oznaczało, że naprawdę tańcuję na tym błocie skoro nie potrzebuję rękawiczek - organizm sam się ogrzewał... Błoto błotem, po wejściu na asfalt - szło się troszeczkę lepiej. Jednak wszystko powróciło o stokroć, skracając sobie drogę wdrapując się terenem na szczyt pagórka, który prowadził na wieżę widowoką. Ten etap przygody, to czysty dramat, tragedia i horror nie z tej ziemi. Każdy kolejny krok w nierównym terenie to trud, który odbierał mowę, a mózg przekazywał informację, że jestem wobec tego terenu całkowicie bezsilna... Ale trudy przezwyciężone. A co gorsza... teraz chcę więcej ;-).
Trasa była ogólnie baaardzo ładna, przepiękne tereny oblane po horyzont polami i drzewami :). Bardzo ładne i szerokie dukty leśne... sporo bagienek, wzienień i dolinek - płasko wcale to tam nie jest. Ogólnie do zapadnięcia zmroku trasa to jedna wielka bajka :).
"Popsutą" ;) nogę udało się uratować dzięki niedzielnej regeneracji w Parku Wodnym w Ełku, woda wyciągnęła z nóg większość niedogodności. I dziękuję za podwózkę autem na bazę dwóm osobom - noga się zastała w autobusie i każdy krok to była ogromna walka. Walka, która trwała kolejne 24h.
Żeby nie było, halówki spisywały się świetnie przez cały etap trasy (pola, łąki, asfalty, ubite dukty). Brakowało mi po prostu agresywnego bieżnika w butach.
Dziękuję za pomysł, miłe towarzystwo, nawigację, wsparcie/podparcie/podciągnięcie/podholowanie/doholowanie* (*niepotrzebne skreślić) ;) i motywację aż do samej mety ................ ;).
Tak tak, ja wiem, że to był trening kosztem rajcującego przeczochrania Agi aż po zgon ;))).
Start:
http://www.mosir.elk.com.pl/liga/maraton_2013/gale...
Klik - większa mapa, otwierająca się w nowym oknie: http://www.mosir.elk.com.pl/liga/maraton_2013/pliki/50km-2014.jpg
Minikowo 2013 - Zawody Psich Zaprzęgów, dzień 2
Poniedziałek, 11 listopada 2013 · dodano: 12.11.2013 | Komentarze 3
dystans i czas na oko - licznik nie skalibrowany, a czas podam jak będą wyniki :)
Wczoraj od razu stwierdziłam, że z powodu dużej prędkości i co za tym idzie nietrzeźwego spojrzenia na prowadzenie N, wiedziałam, że dzisiaj muszę go poprowadzić na zakręcie 360' (agrafka) na "lewo lewo, dobrze!!! lewo lewo dobrze!!! lewo lewo dobrze!!!!!!!". Widziałam że Nazgul znowu chciał pobiec prosto!!! Ale się zdziwił jak usłyszał dobrze i........ przepięknie wykonał zakręt!!!!!!!! Superrr!!!! Dalsza jazda to już była formalność :D Kilkanaście metrów zgonu, gdzie musiałam złapać trochę powietrza w płuca (ah ten brak kondycji :P) i nadszedł etap z kałużami pełnymi błota. Dzisiaj jednak te kałuże były ciutek bardziej wyschnięte, co pozwoliło na ominięcie jedną bokiem :). Na kałużach doścignęliśmy 2 rywali (facetów), oraz moją rywalkę Anię, jak już ją zobaczyłam, to wiedziałam że jeśli nie będzie żadnej awarii sprzętu, będzie dobrze :). Ostatnie 1,8 km to był wyścig łeb w łeb z Anią :D. Aż w końcu Nazgul dostał "nielegalny doping" w formie hasła "do samochodu GO GO GO!!!!!!!!!!!!" i wpadliśmy na metę jako pierwsi z kategorii Kobiet.
BYŁO PIĘKNIE!!!! KOCHAM TEGO MOJEGO FUTRZAKA :)))
fotka spod oka Kasi Piotrowskiej:
Minikowo 2013 - Zawody Psich Zaprzęgów, dzień 1
Niedziela, 10 listopada 2013 · dodano: 12.11.2013 | Komentarze 0
Zawody psich zaprzęgów - dzień pierwszy :).
opis przeklejony z psiego forum ;-)
Nazgul DAŁ OGNIA!!!!!!!!!
Już na początku startu, popełniłam w słownym prowadzeniu psa pewną gafę - N leciał tak szybko że na słowo "lewa lewa lewa" na zakręcie 180 stopni pobiegł w jego połowie PROSTO za taśmę (za taśma biegła droga :D). Nazgul znalazł się za taśmą, a ja mimo zaciśnięcia hamulców, wplątałam w taśmę rower :)).
Ajjj... musiałam go zmylić nie mówiąc mu w odpowiednim momencie "dobrze" i zamiast skręcać dalej te 180 stopnii to zrobił swoje :D. Pewnie myślał że jak tak długo mowie "lewa lewa lewa lewa" to źle biegnie :)
A jak N zauważył 3 zadki haszczaków - włączył 10 bieg - i o ile biegł na 7dmym :D to do końca nie dał się przegonić. Widziałam że jest zmęczony ale.... NIE DAŁ SIĘ!!!!!!!!
I love you N.
Dziękuję Mateuszowi za przechowanie kluczyka :)
foto ze strony sfora-nakielska.eu
Trening przed Zawodami Psich Zaprzęgów :)
Niedziela, 3 listopada 2013 · dodano: 03.11.2013 | Komentarze 0
Trening z Nazgulem... jedyny trening... ale jakoś damy radę ;).Powrót w deszczu :P.
Czaplinek i okolice - kraina jeziorami, lasami i kociambrami płynąca ;) part II
Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 10.09.2013 | Komentarze 1
Na niedzielę sięgnął się dłuższy wypad. Przed zawitaniem w to miejsce przypuszczałam, że dam radę zrobić setkę, później 70km. Ostateczne 50 km okazało się bardzo soczyste - wyciskające ze mnie resztki sił które zostały po... night biku :P.Mój odwieczny plan na całodzienne kręcenie to co najmniej dwa śniadania. Tym razem nawet mój własny budzik, na który Kosmaczek zawsze wyzywała, nie dał rady mnie dobudzić ;). Ja to potrzebuje minimum te 6h snu :P
/4547842
Pierwszy atak na atrakcje to Zamek Drahim
W sumie z zewnątrz nic ciekawego prócz fajnego podjazdu i zjazdu po trawie, hehe :P. Podobno w środku ciekawiej, ale jakoś zwiedzanie za które muszę płacić nigdy mi się nie podobało - wolę zwiedzać "niewychuchane" miejsca :P. Nie wiem czy żałować czy nie, zgogluję, to się przekonam hehe, zdecydowanie wolałam pojeździć jak zwiedzać, bo słońce szybko zachodzi a ja lubię jazdę w ogrzewających promieniach słońca.
Krótka chwila leniuchowania nad jeziorkiem
W terenie jak zawsze mnóstwo kociambrów, jeden mini-podjazd gonił drugi, a zjazdy - po kamolcach bardzo fajne - oczywiście zawsze szybko się kończyły :). Żeby nie było, gdybym miała trochę lepszą formę to bym tak nie marudziła, ale jak się ma wyjechane 200km w tym roku no to sorry ;) sama wola, optymizm i jedno śniadanie :P nie napędza roweru ;), szkoda :P.
Ciekawym miejscem w terenie jest Wieża Pożarowa w... diabli wiedzą gdzie ;) - w dziczy pojezierza drawskiego, myślę że nie dalej jak 25km od Czaplinka haha :)
Widoki naprawdę przepiękne.
Mogłabym tam siedzieć pół dnia i wpatrywać się w ten pagórkowaty krajobraz, wymalowany na zielono, z
domieszką jezior, łąk i leśnych dróżek:).
Powrót na spontana przez łąkę... Na początku jak dla mnie hardkor - rzadko kiedy jeżdżę po takim niewyrównanym terenie więcej jak 100 metrów, jednak widoki jakie później towarzyszyły szybko wybiły z głowy marudzenie na obraną drogę - jazda pośród dziesiątek koni leniwie skubiących świeżą trawkę - to coś niezapomnianego!
Czas tutaj zatrzymuje się na chwilę i aż żal odjeżdżać!
Ten widok na kolejne km zostaje mi w głowie :). Takich grupek-stad koni mijaliśmy ze 3, może 4, ale na tym ogromnym terenie pewnie było ich jeszcze więcej...
Później trochę typowo leśnych dróżek, na moment teren się wypłaszczył, by za kilkaset metrów znowu powrócić na zjazdy i podjazdy po kocich łbach. Powrót do Czaplinka pod wiatr, pod górę i nie wiadomo jeszcze pod co :P.
Po dojechaniu do kwatery - ZGON :). Za mało śniadań, za mało uzupełniania kalorii w trakcie. Jak by tego było mało, pizza z pobliskiej pseudo-restauracji była czymś w rodzaju kapcia z gumiastym serem gouda zamiast mozarelli, a sosu pomidorowego na oczy nie widziała. W kubeczek z pseudo-sosami można było włożyć łyżkę i stała na baczność - że o smaku tegoż dzieła kulinarnego nie wspomnę - "no to się najadłam"...
Za to polecam pokoje gościnne Vitalis w Czaplinku. Pełne wyposażenie, łazienka w pokoju i przytulne pokoje w zapewne całkiem niedawno otwartym obiekcie. I to wszystko za rozsądną cenę.
Pogoda dopisała, polecam Czaplinek na weekend: czy to na rowering po za sezonem, czy na plażing lub kajaking w sezonie ;).
Na wieczór pozdrowerki dla PoKrzyśka co wygrał konkurs kto więcej pączków z piasku wpierdziuli ;))))).
Czaplinek i okolice - kraina jeziorami, lasami i kociambrami płynąca ;)
Sobota, 7 września 2013 · dodano: 10.09.2013 | Komentarze 2
Czaplinek i okolice jak dotąd kojarzyły mi się z krainą jeziorami płynącą. Wypad rowerowy diametralnie ten pogląd zamienił na krainę zaciszną, zieloną i dość wymagającą jeśli chodzi o jazdę w terenie dla takich słabeuszy jak ostatnio ja :)./4547842
Sobota - night bike wokół jeziora jak mniemam Drawsko :). Na plaży tuż przed północą przepiękny widok na wrześniowe, ciemne, spowite milionami gwiazd niebo. Co jaśniejsze, odbijały się w spokojnej tafli jeziora. Pewnie to dziwnie brzmi, ale chyba pierwszy raz widziałam spadającą gwiazdę - nie mam raczej zbyt wiele okazji wałęsać się nocą pod gołym niebem, tym bardziej nie mając niegdyś porządnego oświetlenia - pewnie dlatego :)))).
Na kąpiel temperatura powietrza dla mnie nie za bardzo, więc trzeba było sobie darować. Z resztą i po ostygnięciu zrobiło się meeega zimno i trzeba było kręcić na nocleg, żeby się szybko rozgrzać. A jest na czym :). Ten nocny wypad to tylko przedsmak rozgrzewających pagórków i kociambrów (czyt. kocich głów) jakie charakteryzują całą tę piękną krainę w terenie.
Bardzo fajny wypad - nie spodziewałam się absolutnie tylu pagórków, na które trzeba trochę kondycji :) - niedziela - c.d. zwiedzania. pojezierza Drawskiego :).