Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16392.07 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.69 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
50.64 km 0.00 km teren
03:21 h 15.12 km/h:
Maks. pr.:55.69 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bornholm 2009 - wyspa marzeń! DZIEŃ III

Środa, 29 lipca 2009 · dodano: 05.08.2009 | Komentarze 0

Bornholm wyspa marzeń - dzień III


Dwa noclegi na pięknej wyspie Bornholm za nami. Dzisiaj dzień, którego nie mogliśmy doczekać się od dawien dawna - zwiedzanie naskalnego wybrzeża wyspy i ruin zamku Hammershus.

A więc pobudka jak zwykle o 6:30, Roksana znowu miała powody do uduszenia nas śpiworem za tę potworną godzinę, ale jakoś przez cały wypad nie przyszło jej to do głowy :D

Tradycyjnie szybkie tankowanie węglowodanów i udajemy się na zakupy do Netto w Ronne.

Rankiem zachaczamy o Nylars, już tutaj z Roksaną byłyśmy... Przepiękny park.



więc postanawiam na chwile lenistwa i znęcania się nad krzaczkami róż ;)


Wyjeżdżając z Rotundy Roksana jak zwykle poczuła wiatr we włosach i musieliśmy nawrócić naszą sprinterkę z głównej drogi na ścieżkę rowerową prowadzącą do Nexo...
Po drodze, spotkaliśmy w lesie wystawę dzieł jakiegoś artysty... coś pięknego, było tego naprawdę sporo!



Odin i ja z grzybolkiem


Wiking wykonany w 1996r.


bójcie się ;) wikingowie i rowerzyści opanują całą wyspę ;)


tititi niegrzeczny!!! ;)


funfle do tańca i do różańca ;>


Jadąc cudną ścieżką natrafiamy na pola golfowe... Sebek o mało co nie oberwał z jednej z piłek... żartuję ;)

Przepiękną ścieżką rowerową dojeżdżamy do stolicy Bornholmu... czyli...


odpoczynek pod Netto, towarzysze robią zakupy


i wyruszamy na zwiedzanie miasteczka :) kolejne miejscami odludnione ;)


więc trzeba było szukać jakiś obiektów poruszających się... czyli dać się wyprzedzić ;)


Kościółek w Ronne przy porcie.


panorama na okolice portu


"nie zabierajcie mnie stąd, proszę, Roksana, nie pisz do PL żeby mnie zabrali, będę już grzeczna" ;))


unikatowy zegar sloneczny na rynku w Ronne - kamienny obelisk Japońskiego autora w kształcie przypominającym Stonehenge


ratusz



Z Ronne kierujemy się na Hasle... coraz bliżej zamku :)
Jesteśmy bardzo spragnieni wypoczynku na plaży :)

W okolicach Sorthat :)




pokochaliśmy takie widoczki :):):):)


Na plaży w Muleby'ach urządzamy sobie godzinny wypoczynek na plaży. Kąpiemy się w zimnym morzu ;P i wysychamy na w miarę ciepłym piasku. Trochę wieje, ale jest przyjemnie :)

Znęcamy się nad miśkami :)


Kolejnym celem była kopalnia gliny, szukamy jej jadąc po pieszym szlaku... Roksana łapie kapciocha, tj. odkręca jej się zaworek w dętce... uff wystarczy napompować :)
Na kopalnie gliny ocznie nie natrafiliśmy, ale na tablicę informacyjną owszem ;) Problem tkwił w tym, że nikomu nie chciało się tam już jechać ;) hehe

Jezioro Rubin So, o iście rubinowym kolorze, cudo!


byłyśmy ;)


Kościółek w Hasle z XVI wieku


Kamień ruiczny przy kościele


i w całej okazałości


malowidła


ojojoj coś niewyraźnie ;)


a więc powtarzam Wam moi mili... rower rower i tylko rower wybawi Was od grzechu :)


Pogoda jest wprost idealna, błękitne niebo, piękne tereny... wyruszamy na podbój Jons Kapel!
Lecimy sobie mile z górki, zatrzymujemy się by odnaleźć drogę do Jons Kapel. Spotykamy "tubylca" który wskazuje nam drogę...

i zamiast na Jons Kapel lądujemy w...


kolejnych kamieniołomach hihi




trzaskamy kilka fotek i pieszym szlakiem o gramaturze szuterku mkniemy kilkaset metrów na właściwe miejsce :)

Odstawiamy nasze rumaki i pieszo idziemy zwiedzać, Roksana stwierdziła że nie schodzi więc... udajemy się tylko we dwójkę.

Po schódkach w dół.. 20 metrów.



JONS KAPEL!!!!!!!!!!!!!

"Legenda mówi, że mnich Jon próbował nawracać pogańskich Bornholmczyków na chrześcijaństwo. Miał to czynić ze skały zwanej dziś Jons Kapel (Kaplica Jona) znajdującej się na zachodnim wybrzeżu wyspy. Ta izolowana, ok. 20 metrowej wysokości turnia pełna jest grot i zagłębień, którym nadano nazwy związane z imieniem egendarnego duchownego. Za skałą znajduje się imponująca, 40-metrowa ściana granitowego klifu, o którą rozbijają się z hukiem morskie fale. Do Jons Kapel wiodą z malowniczej ścieżki (widać stąd brzeg Szwecji oddalony o niespełna 40 kilometrów) biegnącej wzdłuż krawędzi wysoczyzny strome i długie schody."


na kamolkach






dziwnie nie bojące się ptaszysko. 0 reakcji na nasze osoby.


Na Jons Kapel trochę pobyliśmy, pewnie będzie jakieś 20 minut ;)
Pora było ruszyć tyłek do góry, Roksana zapuściła kimonko na ławce ;))

Większość drogi do Vang to świetny zjazd serpentynkami gdzie moja prędkość osiągnęła 55,69 km/h. Na więcej nie pozwalała wyobraźnia :P Sebek za to zapuścił się w szaleńczą pogoń na dół... "na szczęście" wyhamował go samochód jadący przed nim i licznik nie zagrzał się od zliczenia ogromnych prędkości ;))

Jesteśmy w porcie jachtowym





i złapani na obijaniu się ;)






nasza święta trójca w niewielkim porcie jachtowym w Vang :) Sebek chodzi po wodzie ;P


kryty strzechą młyn wodny Vandmolle z 1811 r.


Z Vang wreszcie przychodzi nam kierować się na zamek Hammershus.
Ręce strasznie mnie pieką, pomimo balsamowania chyba się troszkę spaliłam. O nosie nie wspominam - masakra :P Wiążę sobie biało-czerwoną flagę na lewym ramieniu aby słońce już nie grzało i lecimy dalej. Kolejnym razem, nie zapomnę olejku do opalania - Bornholm to bardzo słoneczna wyspa! :)

Twierdza Hammershus - jedna z najpotężniejszych fortec północnej Europy - od środka.


zza murów :)


między murami ;)


na murach ;P tym razem rusztowanie hehe


Sebek na murze... widoki pierwsza klasa!


gdzieś nam Roksana zniknęła hmmmm... może już poszła do rowerów?



Roksana się odnalazła. Wracając do rowerów, Sebka zaczepiają jakieś młode dziewuszki ;) Mylą go z duńczykiem. ;-))) hihi jasne... podrywaczki ;D

Koło 20'stej kierujemy się już na nocleg. Dzisiaj śpimy na północnej części wyspy. Do noclegu kierujemy się jakimś pieszym szlakiem - skrótem. Mijamy kamieniołom, stoimy na rozwidleniu dróg i zastanawiamy się w którym miejscu mamy mieć nocleg... Przebiega jakaś osoba, podajemy adres - wskazuje nam domek, obok którego 300 metrów dalej stoimy ;D

Ruszamy przed siebie - rzeczywiście jest nocleg :) Kobitka ma dwa pola namiotowe. Pierwsze full pełne, drugie... 300 metrów dalej wgłąb lasu ;D hardcore ;D
Nikomu nie chce się latać ani do kibelka, ani po ciepłą wodę ;P

Dzisiaj mój rower robi jako stelaż do "tropiku" :D


Sebek częstuje żel-miśkami ;)


Na koniec dnia, wspólnymi silami rozpalamy ognisko. Przynajmniej próbujemy, bo Sebkowi popsula się zapalniczka :D Na szczęście znalazł drugą - zuch gość o wszystko zadbał, a tak mało miał bagaży :D
Zbieramy w promieniu 5m sianko, ogień załapał i do późnych godzin gadamy przy ognisku :)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!