Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
89.05 km 0.00 km teren
05:00 h 17.81 km/h:
Maks. pr.:4138.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bornholm 2009 - wyspa marzeń! DZIEŃ V -> Bornholm - PL <-

Piątek, 31 lipca 2009 · dodano: 07.08.2009 | Komentarze 6

Bornholm 2009 - wyspa marzeń! DZIEŃ V

Moja piosenka tego Bornholmowego dnia :-)

http://youtu.be/DquxhG8jj8c

Piąty dzień, ten jedyny niepowtarzalny. To dzisiaj powolutku zmierzamy do zamknięcia w piękną postać wspomnień wyprawę na Bornholm. Uświadamiam sobie że marzenia się spełniają, że chociaż czasami jest źle, można odnaleźć w życiu kilka chwil radości. :-)))

No to do dzieła!

Dzisiaj dzionek przywitał nas niezwyczajnie. Koło 6, budzi nas małe plumkanie za oknem... tfu... plumkanie i za oknem? Było to tylko zwyczajne oberwanie chmury nad naszymi namiotami!!! :)

Budzimy się, wskakujemy do Sebka namiotu i debatujemy... co dalej? Wcinamy śniadanie i rozmyślamy... (niektórzy uśmiercają jakieś małe robalki kciukiem, cieszę się że jestem wege ;)))) ) ...i tak musimy stąd wyjechać na statek, więc? Nie myśląc wiele, wszyscy byliśmy zgodni i zaczęliśmy pakować namioty. Nie było to przyjemne, ale jak mus to mussss. Odzialiśmy się w różne szeleszczące wdzianka i jakoś przetrwaliśmy ;)



Powoli niebo się przejaśniało... gdy już wyjeżdżaliśmy z naszego pola namiotowego, niebo ponownie odzyskiwało swój błękitny kolor - szczęściarze!!! :))) (wiatraki w tle)


Dzisiaj w planach zdobycie 4 z 4 rotund na wyspie...


czyli rotundę w Nyker!


przyzwyczailiśmy się już do tych pustych, gładkich uliczek... :))


Do rotundy było trochę pod wiatr... trochę sił mnie to na dzień dobry kosztowało, tym bardziej, że w bidonie tylko pycha woda o smaku i zapachu wczorajszej zupki chińskiej hehe ;-) Miodzio ;P Z deczka wysuszona ;) usiadłam sobie w przejściu budynku i czekałam na towarzyszy, nawet samej nie chciało mi się bidonu napełnić ;)

Po kilku łykach chłodnej wody, od razu zachciało się żyć! :)))

Sebek wypatrzył po drodze taki oto cudny kamieniołom.


Łosie z nas, że chcieliśmy jechać dalej!! Dzięki Sebek :)


W drodze do okolic Ronne mój mały orientacyjny error ;D Pojechaliśmy za daleko... pomieszały mi się kierunki... ale nadrobiliśmy może z 1 km :)

Jako iż mieliśmy pod wiatr, całą droga powrotna zapowiadała się z wiatrem, a my mieliśmy wykręcony świetny czas, pozwoliliśmy sobie zahaczyć o lotnisko.


nie kłamię, był wtyłowind, yeahh



Serwis podniebnych maszyn



Po drodze tak miło się jechało, że postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na przeglądanie "witryn sklepowych" ;-))) Komu kartofelki? :)



tego domku Roksana mi nigdy nie zapomni ;D;D;D Głównie dzięki temu, że nie dość, że skręciłyśmy w jego stronę zamiast do Ronne, to jeszcze go sfociłam hehehe


Śmigamy sobie pięknie z wiatrem, i znajdujemy piękne miejsce widokowe na Bałtyk... cuuudooo!!!



Sebek i plaża


Zwiedzamy również w środku kościółek w Pedesker. Byłyśmy juz to z Roksaną.






piękne te stateczki...



i organy... coś dla mnie ;D


nutnik... może kiedyś wezmę się za rozszyfrowanie tego i wrzucę moje wypociny na BS ;)



Kolejny cel to Oster Somarken... tutaj kolejny mój błąd, bo popędziłam prosto, zamiast ścieżką rowerową. Na szczęscie w porę się skapnęliśmy że znowu "zaspałam" ;)


Znęcamy się nad kuniami :)



Tutaj przekazujemy pałeczki czyt. przewodnik Sebkowi, my tu byłyśmy pierwszego dnia, więc nie wtrącamy się do planu zwiedzania :)
środek młynów Suseregardmolle - zdjęcia młynów w 1 dniu wycieczki.


dalej lecimy na plażę... zachęcam do tego moich towarzyszy i nie żałujemy :)


cud i miód :)


dlaczego długi rękaw? Otóż wszystkie koszulki z kr. miałam mokre, a nogi sobie troszkę spaliłam i nie chciałam ich dopiec :) Żeby nie było, kolejna górna warstwa to strój kąpielowy ;)


przecudne, mieniące się promieniami słońca fale i morski błękit!


wydmy


plaża again :)


kamolce w morzu, super widok!


nie moglam oderwać aparatu naprawdę :))


łabędzie w locie.


Roksana i Sebek :)


kamolki again and again :) pozbierałam kilka nieco mniejszych kamolków do mojego mini glonojadkowego aqua... jeden kamolek już cmokają, a niedługo zrobię im całkowite przemeblowanko :)


Sebek zalicza punk przecięcia równoleżnika z południkiem i lecimy do Dueodde.

Po drodze mamy z wiatrem... rozmawiamy i podśpiewujemy sobie z Roksaną stare (i nowe ;) ) dobre polskie przeboje :)))))
Stąd też link do klipu Indios Bravos na początku opisu :)

W "dudach" ( ;)) ) kosztujemy niesamowicie ogromne i pyszne lody... nigdy wcześniej nie jadłam tak boskich, ogromnych lodów jak te w "dudach"!!! Wcinając lody, lecimy na plaże, tam krótka sesja zdjęciowa, przyglądamy się z plaży latarnii morskiej i wracamy się do rowerów. Oczywiście wszystkie stoją nietknięte ;) Po drodze mamy zwiedzać fortyfikacje... ale zbrakło drogi i drogowskazu do nich. Kolejny punkt do zaliczenia następnym razem ;D

Dom artystki przy drodze rowerowej do Ronne :)



Pytanie za 100 punktów... ile widzisz waluty na obrazku?? ;D Mała podpowiedź... podliczamy wartość wszystkiego prócz asfaltu ;) (klik na powiększenie)


Po wydaniu kilkudziesięciu koron w Netto, oraz oddaniu butelek, udajemy się do portu. Ostatnie spojrzenie na port z perspektywy siodełka ;)


michu zakwalifikował się jako pierwszy do wejścia na pokład - ZDRAJCA!!!!!!! ;)



Pakujemy się na górny pokład i... powolutku żegnamy się z Nexo...


Odpływamy... ale nikt się nie smuci, humorki dopisują :)



no... może troszkę rozmyślamy o tym co było ;)



następny przystanek - Poland :P


Nasza wyspa marzeń :)


Wypływając na pełne morze, dostajemy od Neptuna trochę rozrywki... :) Naszą małą jednostką buja z lewej na prawo... zajmujemy miejsca VIP'owskie na tylnej częsci statku i zabawiamy się na koniec dobrej przygody ;) Przy pomocy kilku fal, prawie zatopiliśmy naszą jednostkę ;-)) Przejście z jednej strony na drugą bez ślizgnięcia się jest cudem... wystarczył jeden raz co mnie zarzuciło i w sekundę znalazłam się na drugiej stronie, żeby w drugą stronę trzymać się w drodze na koniec statku wszystkiego co się da ;D Z pomocą nadchodzi Roksana i jej pomocna ręka :D Po chwili szukając większej ilości wrażeń schodzimy pokład niżej - tam duńczycy urządzają "imprezę" i zostają wyproszeni przez majtka ;) a przecież tylko ich dopadła fala hehehe... Niestety, po zmienieniu kierunku płynięcia, rejs był nuuudny i odezwało się we mnie nadrobienie ilości snu ;)

Jeszcze tylko zachód słońca... :)






nic nam więcej nie potrzeba... oprócz błękitnego nieba :)))



powoli pomarańczowa kula wpada do morza :)


Po zachodzie słońca/a może i przed, nie pamiętam ;) kimnełam się w dyskotece, chyba musiałam długo spać ;) Dołączyli do mnie moi towarzysze i do końca rejsu siedzieliśmy w 50/50 wygodnych fotelach :P


O 22:30 mieliśmy zawitac w Kołobrzegu, w rzeczywistości dotarliśmy chyba z 10min opóźnieniem. Z lądu rozlegał się błysk fleshy (nie rzeźnika Flasha ;D), czujemy się "wyjątkowo" jak podróżnicy I klasa ;)))))


W porcie czeka na nas Najlepszy z Najlepszych Kolarskich Kolobrzeżaninów czyli Jurasek we własnej osobie :-)

Czekał nas nocny objazd Kołobrzegu.

Ale zanim to nastąpiło, musieliśmy wrzucić coś na ruszt więc... poszliśmy na pizzę :) Jakież było moje głodne zdziwienie, kiedy wszyscy jedli, a moja pizza... się spaliła w piecu ;D Musieliśmy trochę poczekać na nią, ale w sumie nie było źle, dobrze się siedziało, tylko pod koniec robiło się chłodno ;)

Nasze plany co do noclegu były bardzo zmienne, nikomu nie chciało/nie opłacało się rozstawiać mokrych namiotów. Jeżdżąc po Kołobrzegu, na rozgrzanie, doszliśmy do wniosku, że chwile pobędziemy na dworcu a później pójdziemy na plażę na jedyny niepowtarzalny wschód słońca. Jurasek oprowadził nas po głównych uliczkach miasta...

odwiedziliśmy port Jachtowy



remizę Strażacką, wcześniej ratusz,

kościółek...


Przez cały czas było mi zimno... straszny ze mnie zmarzlak. Dziękuję Wam za wyrozumiałość! :) Rowerowaliśmy do niemalże 3 godziny... jeszcze nigdy wcześniej mi się coś takiego nie przytrafiło, dzięki :)

Plażowanie o 4:52 ;)


zdarzyło nam się przymknąć oko w takiej scenerii... delikatny szum fal nie pomagał czuwać :)


na szczęście ktoś jednak czuwał i udało się nie przegapić magicznego wschodu słońca!



DZIĘKUJĘ ROKSANIE I SEBKOWI ZA WSPANIAŁE PIĘĆ DNI NA CUDOWNEJ WYSPIE BORNHOLM, ORAZ JURASKOWI ZA JAK ZAWSZE ŚWIETNE SPĘDZENIE CZASU NA ROWEROWO :-), JESTEŚCIE WSPANIALI!!! :-)))


było pięknie!

Kategoria Bornholm 2009 - wyspa marzeń!






Komentarze
Aga
| 21:18 piątek, 9 lipca 2010 | linkuj stendar na Bornholmie jest jak w niebie. Chciałabym obudzić się jutro w namiocie, pójść po drabince (była rewelacyjna :D) do ubikacji i wypić duński rześki brzoskwiniowy jogurt w prost z kartonika na śniadanie. Chciałabym zapakować najpotrzebniejsze rzeczy do sakw, spojrzeć w mapę i obrać cel spędzenia kolejnego dnia na Bornholmie :) Ta wyspa jest jak magia, może nie zwiedziłam wiele miejsc w życiu, ale to miejsce ma "to coś". Hmmm może trzeba się tam przeprowadzić? :)
stendar
| 13:11 piątek, 9 lipca 2010 | linkuj Heh... no relacja super i faktycznie masę czasu kosztowało jej przygotowanie... ale... wierz mi, że zrobienie strony www o takim wyjeździe zabiera jeszcze więcej czasu ;)))
zapraszam na "mój Bornholm" - http://www.bornholm.strona.pl/bornholm.htm :> Byłem tam 6 lat temu i coraz bardziej mi się tęskni do tego małego raju...

A tymczasem dzięki wielkie za tą łezkę co się w oku zakręciła ze wzruszenia, za te wspomnienia co się przebudziły i chwilę zapomnienia kiedy czytałem Twą relację i oglądałem fotki :>>>

PS. pozdrowienia z łódzkiego orientu ;)
JPbike
| 19:36 środa, 26 sierpnia 2009 | linkuj Pięknie ... strasznie piękna fotorelacja ... :)
Ja, cierpliwy biker obejrzałem każdą fotkę, no i poczytałem :)
Wiem agenciaro ile czasu potrzeba na stworzenie takiego szczegółowego opisu z genialnie dobranymi fotkami ... :)
Pozdrawiam :)
Rafaello
| 19:02 poniedziałek, 17 sierpnia 2009 | linkuj Przeczytałem całą relację,muszę przyznać że przez te chwilę kiedy czytałem to tak jakbym tam był.Bardzo mi się podobało,dużo fajnych zdjęć czyli to co lubię,super!
pozdrawiam :)
Aga
| 15:27 wtorek, 11 sierpnia 2009 | linkuj Heheh muszę Cię poprzeć! Koszmarnie to... też się relację pisało... ;) chciałam oddać w miarę szczegółowo plan mego spełnienia marzenia i kilka dobrych godzin przez to zarwanych ;) Więc vice versa ;)
Fakt, dużo trzeba czasu poświecić na jej przeczytanie, ale chyba pobieżnie każdy wyłapie to co się spodoba i chociaż kawałek przeczyta ;) A jak ktoś całą przeczyta to szacun i dziękuję jednocześnie za uwagę ;)
P.s. Nie ma czego zazdrościć :)
Pozdrawiam Cię! :)
///Aga.
djk71
| 08:36 wtorek, 11 sierpnia 2009 | linkuj Koszmarnie się to czytało i oglądało. Koszmarnie komuś kto... jest już po urlopie... bo... żal, zazdrość itp itd... ;-)

A tak poważnie to przejrzałem część dokładnie, część trochę mniej ale jeszcze tu wrócę... ;)
Fajnie Wam było.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!