Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Aga z miasteczka Bydgoszcz-Fordon. Od czasu do czasu, towarzyszy mi i beszczelnie zaniża średnią ;) łofcarek niemiecki - Nazgul Dorplant. Nazgulko po 10 latach pobiegł na chmurkę i tam spogląda na mnie, ja na niego, kiedyś jeszcze się spotkamy... Mam przejechane 16407.57 kilometrów w tym 3745.08 w terenie. Jeżdżę z prędkością ponad świetlną17.16 km/h i się wcale nie chwalę. ;)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Serwis aparatów cyfrowych
Bydgoszcz



Szkolenie psów, Hodowla, Sport
Dorplant.pl




Forum właścicieli psów rasy owczarek niemiecki forum.owczarkopedia.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Aga.bikestats.pl

Archiwum bloga


Dane wyjazdu:
48.20 km 48.20 km teren
09:23 h 5.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Ełcka Zmarzlina

Sobota, 4 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 1



...czyli "krew, pot i łzy". Tego co przeżyłam na ostatnich 5 kilometrach w błocie po pachy, w ciemnościach, z odmawiającą posłuszeństwa prawą nogą, nie domyśli się nikt, kto nie przeżył tego samego.

A wracając do początku - Ełcka Zmarzlina 2014 - to mój pierwszy pieszy maraton na orientacje na 50km. Z góry wiedziałam, że na mecie pozostaną ze mnie zwłoki, o ile w ogóle ten dystans pokonam :P. Pierwsze 10 kilometrów "weszło" w miarę... na 18stym, stwierdziłam że już powinna być meta, na ok. 25 nastąpił chwilowy nawrót sił... by na ok 40 km włączyć funkcję "autopilota" i do mety napierać siłą woli :P


Ostatnie kilometry przed metą, to dobra godzina spędzona w błocie. A może i więcej jak godzina... Brak przyczepności dzięki płaskiej podeszwie halówek to był "strzał w kolano", a raczej w stopę. Nie raz i nie dwa chciałam odpuścić, położyć się ze zmęczenia i totalnej niemocy na pół nocy na boku trasy. A raczej co 3 kroki :). W wieczornym przymrozku, którego nie czułam! Co oznaczało, że naprawdę tańcuję na tym błocie skoro nie potrzebuję rękawiczek - organizm sam się ogrzewał... Błoto błotem, po wejściu na asfalt - szło się troszeczkę lepiej. Jednak wszystko powróciło o stokroć, skracając sobie drogę wdrapując się terenem na szczyt pagórka, który prowadził na wieżę widowoką. Ten etap przygody, to czysty dramat, tragedia i horror nie z tej ziemi. Każdy kolejny krok w nierównym terenie to trud, który odbierał mowę, a mózg przekazywał informację, że jestem wobec tego terenu całkowicie bezsilna... Ale trudy przezwyciężone. A co gorsza... teraz chcę więcej ;-).

Trasa była ogólnie baaardzo ładna, przepiękne tereny oblane po horyzont polami i drzewami :). Bardzo ładne i szerokie dukty leśne... sporo bagienek, wzienień i dolinek - płasko wcale to tam nie jest. Ogólnie do zapadnięcia zmroku trasa to jedna wielka bajka :).

"Popsutą" ;) nogę udało się uratować dzięki niedzielnej regeneracji w Parku Wodnym w Ełku, woda wyciągnęła z nóg większość niedogodności. I dziękuję za podwózkę autem na bazę dwóm osobom - noga się zastała w autobusie i każdy krok to była ogromna walka. Walka, która trwała kolejne 24h.

Żeby nie było, halówki spisywały się świetnie przez cały etap trasy (pola, łąki, asfalty, ubite dukty). Brakowało mi po prostu agresywnego bieżnika w butach.

Dziękuję za pomysł, miłe towarzystwo, nawigację, wsparcie/podparcie/podciągnięcie/podholowanie/doholowanie* (*niepotrzebne skreślić) ;) i motywację aż do samej mety ................ ;).
Tak tak, ja wiem, że to był trening kosztem rajcującego przeczochrania Agi aż po zgon ;))). 

Start:
http://www.mosir.elk.com.pl/liga/maraton_2013/gale...





Klik - większa mapa, otwierająca się w nowym oknie: http://www.mosir.elk.com.pl/liga/maraton_2013/pliki/50km-2014.jpg






Komentarze
Pixon
| 08:52 środa, 8 stycznia 2014 | linkuj Łoo szacun, 50 km to już niezły dystans.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!